W 2020 r. w sześciu największych aglomeracjach sprzedaż mieszkań skurczyła się o 19 proc., do 53,1 tys. Jak wypadł rok w Asbudzie?
Rynek mieszkaniowy w Polsce oceniłbym jako stabilny, biorąc pod uwagę okoliczności. Pierwsze miesiące pandemii przyniosły pewną panikę, ale rynek szybko wrócił do równowagi i wynik okazał się lepszy, niż ktokolwiek się spodziewał. Spadek sprzedaży to nie do końca efekt zmniejszonego popytu, ale przede wszystkim kurczącej się podaży, wynikającej m.in. z braku gruntów pod zabudowę oraz przedłużających się procedur administracyjnych związanych z uzyskiwaniem pozwoleń na budowę. Jeśli chodzi o segment popularny, spadek popytu jest związany z zaostrzoną polityką banków udzielających kredytów hipotecznych, a także presją wywieraną na rynek pracy. Deweloperzy oferujący jakościowe mieszkania czy budujący projekty miastotwórcze wypadli lepiej niż cały rynek.
Jeśli chodzi o Asbud, jesteśmy zadowoleni z wyniku, jest lepszy, niż prognozowaliśmy w czasie lockdownu. Nie ścigamy się z innymi deweloperami na liczbę sprzedanych lokali, skupiamy się na dochodzie i jakościowych produktach, dostarczających wartość dodaną miastu i jego mieszkańcom.
Znaczna część popytu pochodzi od inwestorów, którzy kupują już nie tyle na wynajem, co chcąc ochronić wartość kapitału. Czy to zdrowy popyt?
Widzimy grupę nabywców, która postrzega rynek nieruchomości jak bezpieczną przystań. Tacy nabywcy, inwestorzy szukają możliwości ochrony swojego kapitału głównie na rynku mieszkań premium w najlepszych lokalizacjach, gdzie potencjalny zysk jest wyższy niż na innych rynkach. Biorąc pod uwagę deficyt na rynku mieszkaniowym, jak również utrzymujący się trend przewagi popytu nad podażą, nie widzę negatywnego wpływu na rynek ani na inwestorów indywidualnych.