Janusz Kowalski: Potrzebna jest zgoda polityczna dla transformacji

Polityka energetyczna kraju w swoich założeniach jest już teraz nieaktualna – twierdzi Janusz Kowalski, wiceminister aktywów państwowych.

Aktualizacja: 15.02.2021 22:14 Publikacja: 15.02.2021 21:00

Janusz Kowalski: Potrzebna jest zgoda polityczna dla transformacji

Foto: materiały prasowe

Rząd przyjął nową politykę energetyczną państwa do 2040 r. Solidarna Polska jej nie poparła. Dlaczego?

Podstawową kwestią jest obrona suwerenności energetycznej Polski, bo polityka energetyczna nie może być tylko pobożnym życzeniem i opierać się wyłącznie na zewnętrznych czynnikach. Nie można na przykład zakładać, że do 2030 r. będziemy mieć magazyny energii, że rozwój wodoru wciągu 10–15 lat pozwoli na przemysłowe wykorzystanie tego surowca, że w ekspresowym tempie zbudujemy w Polsce pierwszą elektrownię atomową, co nie udało się nikomu w Europie. Kilka podstawowych założeń jest więc naszym zdaniem nierealnych. Realizacja takiej strategii doprowadzi do gigantycznego wzrostu cen energii elektrycznej i ciepła, do mocnego wzrostu zużycia gazu i uzależnienia się od rosyjskiego surowca, a także do wzrostu importu energii elektrycznej.

Czy gaz powinien być paliwem przejściowym dla energetyki?

Jestem sceptycznie nastawiony wobec tego pomysłu, bo pamiętam, jak w przeszłości ceny gazu potrafiły gwałtownie rosnąć. To, że dzisiaj gaz jest tani, nie oznacza, że będzie taki także za cztery czy pięć lat. Po drugie, trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy chcemy opierać bezpieczeństwo energetyczne na własnych surowcach, a więc węglu brunatnym i kamiennym, czy na surowcu, którego nie mamy. Polityka energetyczna zakłada zresztą bardzo nierealistyczne prognozy zapotrzebowania na gaz – poziom zużycia gazu w Polsce w 2025 r. ma wynosić około 19 mld m sześc., czyli pozostać na obecnym poziomie. A przecież realizowane są duże inwestycje w energetykę gazową, jak choćby w Elektrowni Dolna Odra czy w Elektrociepłowni Żerań. Szacuję, że w 2025 r. będziemy potrzebować 25–26 mld m sześc. tego surowca, więc presja na jego import będzie bardzo duża. Zawsze uważałem, że w pierwszej kolejności trzeba wykorzystywać własne surowce.

A co z odnawialnymi źródłami energii?

To dobre uzupełnienie, ale cały czas rozmawiamy o podstawie, o źródłach sterowalnych, które zapewnią nam dostawy prądu w każdą pogodę.

Czy elektrownia atomowa mogłaby być taką podstawą?

Jestem zwolennikiem budowy elektrowni atomowej w Polsce, ale popatrzmy, jak długo realizowana jest ta inwestycja. Do dziś nie mamy nawet wybranej lokalizacji.

A czyja to wina, że prace nad energetyką jądrową tak się opóźniają?

Wszystkie inwestycje w atom są opóźnione o kilka–kilkanaście lat, więc założenie, że do 2033 r. zbudujemy pierwszą elektrownię atomową jest huraoptymistyczne. Realnie możemy mówić o latach 2038–2040 na uruchomienie pierwszego bloku jądrowego. A co do tego czasu? Jeżeli nasz węgiel jest opodatkowany sztucznie przez system EU ETS (system handlu uprawnieniami do emisji CO2), to nasze spółki są karane przez to, że produkują tanią energię z węgla i ta energia staje się droższa. Nie możemy polegać wyłącznie na OZE. Musimy więc patrzeć, co mamy dzisiaj na stole, a nie zakładać, że pewne nierealistyczne plany zostaną zrealizowane.

Na stole mamy głównie energetykę węglową, która traci rentowność, i nierentowne kopalnie węgla. Utrzymywanie takiego systemu to także ogromne koszty, które odbiją się na cenach prądu.

To regulacje unijne uderzają w konkurencyjność polskiej gospodarki i mogą spowodować drastyczny wzrost cen energii. Już w tym roku polskie ciepłownie z powodu gwałtownego wzrostu cen CO2 wpadną w poważne kłopoty finansowe. Za tym wszystkim stoi ideologiczna decyzja UE. Transformacja to będzie gigantyczny koszt dla polskich odbiorców energii.

Polski Instytut Ekonomiczny wyliczył, że brak transformacji kosztować będzie jeszcze więcej.

Nie zgadzam się z tymi wyliczeniami, to znów założenia z obszaru pobocznych życzeń. Takie kraje jak Japonia, Chiny, USA – one nie rezygnują całkowicie z węgla. W UE problemem jest system handlu emisjami, który trzeba zreformować.

Jak pana zdaniem miałoby to wyglądać?

Cały czas jest to możliwe. Można zgodzić się na realizacje inwestycji w źródła niskoemisyjne, ale pod warunkiem wyłomu w systemie EU ETS. Z powodu rosnących kosztów emisji CO2 za chwilę będziemy musieli tworzyć programy Energia+ i Ciepło+ dla Polaków, których nie będzie stać na płacenie wyższych rachunków za prąd i ciepło. W tym roku mogą upadać pierwsze ciepłownie samorządowe, które nie udźwigną rosnących kosztów. Ostatnim dzisiaj elementem, który może zatrzymać ten proces, prowadzący do zapaści gospodarczej i społecznej, jest brak zgody Polski na plan odbudowy dla Europy i wynegocjowanie warunków polskiej transformacji energetycznej.

Co Solidarna Polska zamierza zrobić ze swoim sprzeciwem wobec strategii energetycznej?

Zachęcamy przede wszystkim do merytorycznej debaty i do tego, by osiągnąć konsensus polityczny nie tylko w rządzie, ale też z opozycją. Bo wszystkie inwestycje mają horyzont czasowy powyżej czterech–ośmiu lat. Dlatego powinniśmy mówić jednym głosem, podobnie jak dzieje się w Niemczech. Widzę tu pole do współpracy np. z Lewicą, która mówi o problemie ubóstwa energetycznego, bo transformacja w obecnym kształcie prowadzić będzie do nasilenia tego problemu. Wspólnie szukajmy rozwiązania dla utrzymania suwerenności energetycznej Polski.

Janusz Kowalski funkcję wiceministra aktywów państwowych pełni od grudnia 2019 r. Jednocześnie jest pełnomocnikiem rządu ds. reformy nadzoru właścicielskiego nad spółkami Skarbu Państwa. Wcześniej zasiadał w zarządach Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych i PGNiG. W latach 2014–2015 był wiceprezydentem Opola. Jest absolwentem prawa Uniwersytetu Łódzkiego.

Rząd przyjął nową politykę energetyczną państwa do 2040 r. Solidarna Polska jej nie poparła. Dlaczego?

Podstawową kwestią jest obrona suwerenności energetycznej Polski, bo polityka energetyczna nie może być tylko pobożnym życzeniem i opierać się wyłącznie na zewnętrznych czynnikach. Nie można na przykład zakładać, że do 2030 r. będziemy mieć magazyny energii, że rozwój wodoru wciągu 10–15 lat pozwoli na przemysłowe wykorzystanie tego surowca, że w ekspresowym tempie zbudujemy w Polsce pierwszą elektrownię atomową, co nie udało się nikomu w Europie. Kilka podstawowych założeń jest więc naszym zdaniem nierealnych. Realizacja takiej strategii doprowadzi do gigantycznego wzrostu cen energii elektrycznej i ciepła, do mocnego wzrostu zużycia gazu i uzależnienia się od rosyjskiego surowca, a także do wzrostu importu energii elektrycznej.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację