Jacek Wasilewski: Jak plotki stały się groźne

Gdy informacje docierają do nas od znajomych, nie zapala nam się czerwona lampka, nie mamy nawyku sprawdzania, czy są prawdziwe – mówi dr hab. Jacek Wasilewski, medioznawca i politolog

Publikacja: 12.08.2020 23:00

Jacek Wasilewski: Jak plotki stały się groźne

Foto: Materiały prasowe

Jakie czynniki wpływają na to, że użytkownicy platform społecznościowych wierzą w treści tam publikowane?

Większość naszych rozmów składa się z różnego rodzaju plotek. To one stwarzają wspólnotę wartości. Razem czujemy się lepsi, gdy powiemy, że ktoś zrobił coś złego i jest od nas gorszy. Tak działa np. serwis Pudelek czy portale sportowe. Ponadto plotki mogą tworzyć konstrukcje, które pozwalają nam zrozumieć świat.

Problem zaczyna się wtedy, gdy zaczynamy przenosić się do mediów społecznościowych. Plotki zaczynają szkodzić, bo są traktowane zupełnie inaczej – jak informacje. Na Facebooku piszemy do swoich znajomych, nie ustawiając odpowiedniej prywatności postów. Gdy rozmawiamy w realu, treść rozmowy pozostaje między znajomymi. W sieci dzielenie się takimi informacjami przybiera efekt domina. Patrząc na niedawne wydarzenia, widzimy, że pojawiło się wiele fake newsów. Np. od znajomej ciotki wiemy, że jak będzie lockdown, to zamkną miasta, a kolega przesłał nam filmik od znajomego, który pracuje w jednym z ministerstw i wie, że wojsko wyjdzie na ulice... Im bardziej informacja wzbudza emocje, tym bardziej jesteśmy w stanie w nią uwierzyć. Zwłaszcza jeżeli się czegoś boimy albo chcemy się przed tym uchronić.

Skąd ta lekkomyślność?

W przypadku Facebooka informacje docierają do nas od znajomych i nie zapala nam się czerwona lampka. Gdybym usłyszał to samo w mediach, zacząłbym się zastanawiać, czy to jest na pewno prawda. Natomiast w przypadku, gdy mówi nam to osoba zaufana, wtedy znikają naturalne bariery i nie myślimy, czy ta informacja jest prawdziwa. Przykładowo, gdy znajomy częstuje nas obiadem, nie sprawdzamy daty ważności mięsa. I tak rozsiewają się fake newsy. Gdy na fałszywą stronę natknie się nasz znajomy i poda nam link do niej, traktujemy ją jak wiadomość od przyjaciela, a nie jako podaną dalej wiadomość z fałszywego źródła.

Bardzo niebezpieczne jest traktowanie Facebooka jako jedynego źródła informacji. W takiej sytuacji są niestety Filipińczycy. Facebook wszedł na Filipinach w projekt rządowy mający na celu przyspieszenie szybkości internetu. To sprawiło, że korzystanie z sieci jest bezpośrednio związane z używaniem aplikacji. Z tego względu w 2018 r. miała na Filipinach miejsce afera związana z zamykaniem opozycyjnego pisma – poprzez Facebooka rozsiewane były plotki o rzekomych negatywnych działaniach gazety. Trudno jest przeciwdziałać takim sytuacjom, bo dzieją się bardzo szybko.

Podobnie dzieje się na całym świecie, zwłaszcza tam, gdzie nie było etapu korzystania z komputerów stacjonarnych i użytkownicy zaczęli korzystać z internetu od razu przy użyciu telefonów komórkowych. Informacje za pomocą aplikacji rozprzestrzeniają się przez znajomych, a nie przez zaufane strony, i to znajomi filtrują nam rzeczywistość. Ludzie nie są przyzwyczajeni, żeby korzystać z różnych źródeł. Kiedyś była jedna, druga gazeta, ewentualnie jeszcze telewizja. Dzisiaj mamy taką dysocjację informacji, że trudno jest wyrobić sobie zdanie. W social mediach pojawia się coraz więcej „nieistniejących" znajomych. Pojawia się dużo dziwnych i wirtualnych podmiotów, które robią tłok i zalewają nas informacjami często zmyślonymi.

Poza tym inna jest też odpowiedzialność mediów tradycyjnych, a inna w sytuacji dzielenia się informacjami w social mediach. W przypadku błędnych informacji w gazecie można wystąpić o sprostowanie – dziennikarz i redakcja bierze odpowiedzialność za swoje słowa. W przypadku tzw. walla nie traktujemy osoby rozpowszechniającej informacje jako dziennikarza. Trudno to sprostować, trudno to zatrzymać.

Jak rozpoznać informację zmyśloną?

Facebook przygotował poradnik a propos fake newsów dotyczących koronawirusa. I tam pojawiło się kilka zaleceń. Po pierwsze, aby zwracać uwagę na wygląd, ponieważ bardzo często newsy fałszywe mają tabloidowe, skupiające uwagę nagłówki, by łatwo stać się viralami. Po drugie, fake newsy cytują często strony fałszywe, imitujące prawdziwe media. Trzecia rzecz, na którą zwraca uwagę sam Facebook, to niespójność. W fake newsach pojawiają się literówki, problemy z datami czy z przebiegiem historii, która jest podawana. Te znaki sygnalizują nam, że coś w tym poście jest nie w porządku. Dlatego ważne, by zwracać uwagę na takie detale – nawet jeśli przesyła je nam znajomy. Ważna jest także kwestia porównania z innymi źródłami. Jeżeli ktoś podaje np. informacje, które mają pochodzić z WHO, to ważne, żeby wejść na stronę WHO albo Ministerstwa Zdrowia i sprawdzić, czy to prawda.

Jak nauczyć się czujności i nie dać się złapać w pułapkę fake newsów?

Trudno się tej czujności nauczyć, ponieważ dotyczy zaufania do znajomych. Dopiero gdy poziom niespójności przybiera podejrzane rozmiary, wtedy zaczynamy mieć wątpliwości, zaczynamy drążyć, ale domyślnie raczej ufamy naszym znajomym. Dlatego należy badać wiarygodność tych danych, czyli np. jeżeli pojawia się opinia eksperta, to powinien być wymieniony z imienia i nazwiska oraz afiliacji. Natomiast wydaje mi się, że gdy nauczymy się odróżniać proste wiadomości rozchodzące się wirusowo, wtedy one będą coraz bardziej skomplikowane. Walka z wirusami informacyjnymi wygląda podobnie jak walka z wirusami biologicznymi: one mutują. Trzeba pamiętać, że mamy do dyspozycji strony fact-checkingowe, również po polsku.

Sposobem, by się na to uodpornić, jest korzystanie z zaufanych źródeł, które najczęściej są treściami płatnymi – za paywallem rzadziej stoją fake newsy. Warto mieć parę wybranych i zweryfikowanych źródeł, najlepiej takie, gdzie istnieje pewna struktura sprawdzania. Gdy nagle pojawi się informacja mówiąca o jakichś ekspertach, którzy odkryli, że w kranach jest trucizna, to oczywiście możemy przestać pić wodę i kupować tę w baniakach, ale dobrze byłoby najpierw sprawdzić taką informację w innych źródłach.

Jak wszystkie te mechanizmy działają na platformach, gdzie mamy do czynienia z obcymi, anonimowymi ludźmi, np. na forach internetowych czy na YouTubie? Czy tam użytkownicy są bardziej czujni i świadomi?

Nie, w ogóle nie jesteśmy bardziej czujni, ponieważ takie platformy jak YouTube traktowane są jako źródło rozrywki. Gdy coś oglądamy dla rozrywki, wtedy nie zastanawiamy się nad celem przekazu, tylko przyjmujemy informację. Większość tego rodzaju treści oglądamy na telefonie komórkowym, w poczekalni u lekarza, w autobusie czy zerkając szybko podczas chwilowej przerwy. W takich sytuacjach często nie jesteśmy w stanie wykryć kłamstw. Zwłaszcza gdy oglądamy w sposób szybki, nieuważny, przyspieszony, nastawiony na rozrywkę, wtedy szansa, że będziemy rzeczywiście nastawieni sceptycznie, jest znikoma.

Czy nadmiar informacji w dużej mierze fałszywych może sprawić, że ludzie odejdą z platform społecznościowych i będą próbowali powrócić do źródeł sprawdzonych, do mediów tradycyjnych?

Nie uważam, by kiedykolwiek było tak, że ludzie byli racjonalni i szukali informacji w wiarygodnych źródłach. Zawsze były różnego rodzaju fałszywki, zawsze była grupa „płaskoziemców", która wolała wiadomości z drugiej ręki, które wydawały się mniej dostępne, takie, które nie były znane wszystkim. Media społecznościowe są remedium na wyizolowanie. Zwykle w wiosce żyło około 150 osób i to jest mniej więcej liczba kontaktów w naszej książce telefonicznej; grupa osób, z którą się kontaktujemy. Dzisiaj, gdy nasze „wioski" są bardziej rozległe, a nasi przyjaciele mieszkają coraz dalej, tym bardziej potrzebujemy mediów społecznościowych czy forów, żeby mieć kontakt z tą grupą ludzi, z którymi kiedyś spotkalibyśmy się na rynku, na polu albo przy studni. Dzisiaj plotki funkcjonują w świecie wirtualnym, ale one nie są niczym nowym. Nie uważam, że liczba tych wiadomości jest teraz przerażająco wielka. Istotne tylko jest to, że dzisiaj taka informacja może destabilizować dużo większe grupy ludzi niż kiedyś. Mimo że my żyjemy w 150-osobowych grupach, to dostępność takiej informacji sięga wielu setek innych grup. A to może spowodować, że zarażenie się bzdurą czy bujdą będzie miało fatalne skutki dla większej liczby osób niż kiedyś.

Jakie czynniki wpływają na to, że użytkownicy platform społecznościowych wierzą w treści tam publikowane?

Większość naszych rozmów składa się z różnego rodzaju plotek. To one stwarzają wspólnotę wartości. Razem czujemy się lepsi, gdy powiemy, że ktoś zrobił coś złego i jest od nas gorszy. Tak działa np. serwis Pudelek czy portale sportowe. Ponadto plotki mogą tworzyć konstrukcje, które pozwalają nam zrozumieć świat.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami
Publicystyka
Wybory samorządowe to najważniejszy sprawdzian dla Trzeciej Drogi
Publicystyka
Marek Migalski: Suwerenna Polska samodzielnie do europarlamentu?
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Zamach pod Moskwą otwiera nowy, decydujący etap wojny