Podobno przychodzi pan do klubu o ósmej rano, a wychodzi o dziewiątej wieczorem...
W Święto Pracy 1 maja przyszedłem na siódmą rano, a wyszedłem o 22 i chyba pobiłem rekord, ale to był wyjątkowy dzień.
W Częstochowie nikt nie zna ekstraklasy od środka, pan też jej nie poznał ani jako zawodnik, ani jako trener. To może przeszkadzać na początku?
Wielu ludzi w Częstochowie i działaczy w samym Rakowie musi zdjąć różowe okulary. Jesteśmy beniaminkiem, który wchodzi do ligi bez stadionu, bazy treningowej. Mamy bardzo dużo braków i o tym musimy pamiętać. Dobry PR wokół Rakowa jest potrzebny i pomaga w rozwoju, ale może być też zagrożeniem, bo pozytywny wizerunek zaciemnia to, jak wygląda klub od środka. Wynik sportowy ukrył mankamenty i rzeczywistość, której nie pokolorujemy. Wywiady, dobra atmosfera są super, ale wchodzimy do ligi jako ubogi beniaminek i tak powinniśmy siebie traktować, a nie zapowiadać, że wszystkich rozniesiemy i skończymy sezon w pierwszej ósemce. Wszystko jest możliwe, ale po pierwsze trzeba szacować możliwości.
ŁKS w Ekstraklasie
Przypomina się Sandecja Nowy Sącz, która cały sezon grała bez własnego stadionu i spadła z ligi. Brak stadionu może zaważyć też na losach Rakowa?