Derek Chollet: Rosja nie jest priorytetem dla USA

Chiny mają już przewagę w takich obszarach jak sztuczna inteligencja – uważa były wiceszef Pentagonu Derek Chollet.

Aktualizacja: 11.03.2019 20:58 Publikacja: 10.03.2019 18:20

Derek Chollet

Derek Chollet

Foto: AFP

Pentagon wkrótce przedstawi plan zwiększenia amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce. Jaką decyzję podejmie?

W Waszyngtonie wszyscy się zgadzają, że Polska jest kluczowym sojusznikiem Ameryki i wymaga jej wsparcia. To punkt widzenia, który podzielają zarówno republikanie, jak i demokraci. Jednak Kongres, który podejmie w tej sprawie ostateczną decyzję, będzie brał pod uwagę dwa punkty: jakie stoją za tym koszty oraz skąd ewentualnie należałoby przesunąć do Polski wojska, w jakim regionie świata możemy pozwolić sobie na ryzyko osłabienia naszej obecności wojskowej. Stany mają przecież globalne interesy.

Nie można przesunąć wojsk z USA?

To jest bardzo mało prawdopodobne. Żaden kongresmen nie zgodzi się, aby ograniczyć obecność wojsk w jego stanie na rzecz nawet najbardziej zaprzyjaźnionego, innego kraju. Także prezydent Trump łatwo da się przekonać, że to byłoby sprzeczne z jego hasłem „America first".

Nie można stworzyć nowych oddziałów?

W Narodowej Strategii Bezpieczeństwa zostało jasno zapisane, że priorytetem dla Pentagonu będą teraz nowe technologie walki w powietrzu, na morzu i w cyberprzestrzeni, a nie budowa kolejnych baz wojsk lądowych. Zaś środki amerykańskiego państwa są ograniczone. Do tego stopnia, że planuje się teraz przesunięcie z budżetu inwestycyjnego Pentagonu, tego samego, z którego ma być finansowane wzmocnienie obecności wojskowej USA w Polsce, środków na budowę muru na granicy z Meksykiem!

To po co w ogóle Pentagon rozważa wyjście naprzeciw polskim postulatom?

To część strategii, jaką wprowadziliśmy po kryzysie na Ukrainie w 2014 r., gdy pracowałem w Pentagonie. Ameryka przerzuciła wtedy dodatkowe siły do Europy, aby pokazać Rosji, że próba destabilizacji krajów NATO spotka się z natychmiastową odpowiedzią. Od tego czasu, i to jest znakomita wiadomość dla Polski, to, co miało być doraźnym działaniem przekształciło się w stałą, choć rotacyjną obecność wojsk USA w Polsce. Mówimy o poważnej sile 4,5 tys. żołnierzy, których misja jest już włączona w system planowania Pentagonu. Departament Stanu zastanawia się teraz, czy tego samego celu nie byłoby lepiej osiągnąć przy pomocy stałej obecności. Myślę, że możemy spodziewać się dość skromnego, powiedzmy o kilkuset żołnierzy, wzmocnienia stanu naszych wojsk z Polsce, ale z elementami sygnalizującymi, że Ameryka jest tu na dobre, jak magazyny ciężkiej broni czy sztaby dowodzenia.

A może USA nie chcą złamać Aktu Stanowiącego Rosja–NATO z 1997 r., który zakazuje przesunięcia poważnych wojsk Sojuszu do Europy Środkowej?

Ten czynnik nie jest brany pod uwagę od rosyjskiej interwencji na Ukrainie. Już wtedy nie pamiętam, aby w czasie dyskusji w Pentagonie o tym, jak odpowiedzieć na działania Rosji, ktokolwiek zwracał na to uwagę.

Polska kupuje amerykańską broń, organizuje konferencję o Bliskim Wschodzie, naraża się Francji i Niemcom, aby doprowadzić do powstanie Fortu Trump. A pan spodziewa się tylko kilkuset dodatkowych żołnierzy. Może lepiej było postawić na europejską obronność, którą zapowiada prezydent Macron?

Trzeba być realistą. W Brukseli mówi się o europejskiej obronności od 20 lat – na razie bez skutku. Można mieć więc wątpliwości, czy nadchodzące lata coś tu zmienią. Jeszcze w latach 90. za Billa Clintona w Waszyngtonie bardzo żywe były obawy, że idea, którą przywołuje Macron, doprowadzi do dublowania inwestycji w obronę, rozchodzenia się USA i Europy, podziału NATO. Dziś mało kto w Ameryce mówi o takim zagrożeniu.

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg powiedział w Warszawie, że NATO już podjęło pracę nad odpowiedzią na pogwałcenie przez Rosję traktatu o ograniczeniu rakiet jądrowych średniego zasięgu (INF). I choć podkreślił, że nie ma na razie mowy o instalacji nowych amerykańskich pocisków jądrowych w Europie, to do tego może dojść. To nie będzie okazja dla Polski na stałą amerykańską obecność wojskową?

Muszę pochwalić Trumpa: na razie gra w tej sprawie skutecznie. W NATO wszyscy się zgadzają, że Rosja złamała zobowiązania INF i trzeba na to zareagować. W Warszawie mówiła o tym minister obrony Niemiec Ursula von der Leyen. Europejska opinia publiczna nie jest też oburzona z powodu reakcji USA, jak to było w latach 80. Zasadne jest jednak pytanie, czy Trump ma strategię, co zrobić dalej? Sądzę, że w administracji rozpocznie się teraz wielka debata, czy należy w Europie umieścić nowe, amerykańskie pociski jądrowe? Taka opcja mogłaby być bardzo destabilizująca. Tym bardziej że Ameryka ma wiele innych środków nacisku, aby wymusić na Rosji ponowne przestrzeganie INF, od sankcji gospodarczych po precyzyjne pociski neutralizujące rosyjskie rakiety. Jak mówiłem, Pentagon chce teraz inwestować w broń przyszłości, a nie pociski jądrowe.

Bo priorytetem jest powstrzymanie chińskiej potęgi?

Istnieje bardzo konkretne ryzyko, że za powiedzmy 20 lat Chiny przejmą miejsce USA jako dominującej potęgi wojskowej planety. Już teraz Chińczycy zdobyli nad nami przewagę w niektórych strategicznych obszarach jak sztuczna inteligencja. Stąd też biorą się obawy o budowę przez Huawei sieci mobilnej piątej generacji. Pekin rozwija także asymetryczne przewagi wojskowe – stara się np. zneutralizować amerykańską dominację w powietrzu w Azji Południowo-Wschodniej poprzez budowę precyzyjnych pocisków antylotniczych. Jeszcze 5–10 lat temu Chiny potrafiły tylko kraść technologie lub je kopiować, dziś w wielu z nich są prekursorami. To jest dla nas zupełnie inne wyzwanie niż Rosja, która choć ma znaczący arsenał wojskowy, to przecież jest potęgą schodzącą.

Donald Trump twierdzi, że wywołując wojnę handlową z Chinami robi to, co powinni byli podjąć jego poprzednicy: powstrzymać Chiny...

To dlaczego wyprowadził USA z Partnerstwa Transpacyficznego (TPP), próby powstrzymania dominacji gospodarczej Chin w Azji Południowo-Wschodniej? Nie widzę tu strategii. To, co jest nowe, to zgoda w Waszyngtonie, tak demokratów jak republikanów, że nie można dłużej tolerować chińskiego zagrożenia: o tym mówią wszyscy w wyborach prezydenckich 2020 r.

Decyzja sprzed pół wieku Richarda Nixona i Henry'ego Kissingera otwarcia USA na Chiny była błędem?

Mało kto tak to widzi dziś w Ameryce: trzeba było spróbować tej ścieżki. Błędem było natomiast poparcie Billa Clintona pod koniec lat 90. na przyjęcie Chin do WTO na tak liberalnych warunkach. No i zgubiła nas pazerność wielkich koncernów, które za wszelką cenę chciały produkować tanio w Chinach, a sprzedawać drogo na Zachodzie. Na tym zbiło ogromne fortuny wielu Amerykanów.

Jak powstrzymać chińskie zagrożenie?

Ameryka musi przede wszystkim skoncentrować się na rozwoju technologii, które rozstrzygną o kształcie świata w przyszłości. Niestety, tak się nie dzieje: Trump stracił choćby ostatnie trzy miesiące na debacie o murze z Meksykiem, który nic nie rozwiąże. Atutem Chin jest myślenie w długiej perspektywie, czego nie ma w Ameryce.

Jaki świat chcą zbudować Chiny?

W Waszyngtonie toczy się na ten temat debata. Jedni uważają, że ambicją Pekinu jest przejęcie dominacji nad Azją Południowo-Wschodnią, która i tak jest dziś najważniejszym regionem globu. Ale inni sądzę, że ambicje Chin idą dalej. Chodzi o zastąpienie istniejącego od 75 lat systemu opartego na amerykańskiej koncepcji liberalnej demokracji układem, w którym co prawda każdy kraj żyje po swojemu, ale w ostatecznym rachunku strategiczne decyzje podejmują Chiny.

Wobec takiego wyzwania Ameryka nie ulegnie pokusie zawarcie z Rosją układu o podziale stref wpływów i trwałej neutralizacji Ukrainy, aby mieć wolne ręce w starciu z Chinami?

Prezydent Trump może tak to widzi, ale administracja, Kongres – już nie. Tu nie chodzi tylko o to, że sprowadzenie Ukrainy do roli pionka to rzecz bardzo wątpliwa. Od wybuchu pięć lat temu kryzysu na Majdanie, Ukraina bardzo zbliżyła się do NATO, do USA, do UE. W tamtym czasie mieliśmy minimalną współpracą wojskową z Kijowem, to były dziesiątki milionów dolarów rocznie. Dziś mówimy o setkach milionów, regularnych ćwiczeniach, poważnym współdziałaniu. Podobnie jest z Unią. A jednocześnie 94 proc. terytorium Ukrainy, pozostaje pod kontrolą Kijowa. Z punktu widzenia Rosji trudno mówić o sukcesie.

Pentagon wkrótce przedstawi plan zwiększenia amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce. Jaką decyzję podejmie?

W Waszyngtonie wszyscy się zgadzają, że Polska jest kluczowym sojusznikiem Ameryki i wymaga jej wsparcia. To punkt widzenia, który podzielają zarówno republikanie, jak i demokraci. Jednak Kongres, który podejmie w tej sprawie ostateczną decyzję, będzie brał pod uwagę dwa punkty: jakie stoją za tym koszty oraz skąd ewentualnie należałoby przesunąć do Polski wojska, w jakim regionie świata możemy pozwolić sobie na ryzyko osłabienia naszej obecności wojskowej. Stany mają przecież globalne interesy.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Publicystyka
Wybory samorządowe to najważniejszy sprawdzian dla Trzeciej Drogi
Publicystyka
Marek Migalski: Suwerenna Polska samodzielnie do europarlamentu?
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Zamach pod Moskwą otwiera nowy, decydujący etap wojny
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Donalda Tuska na 100 dni rządu łatwo krytykować, ale lepiej patrzeć w przyszłość
Publicystyka
Estera Flieger: PiS choćby i z Orbánem ściskającym Putina, byle przeciw Brukseli