- Moim celem jest pokonanie Marine Le Pen - powiedział Macron, którego skrytykowano za ostentacyjne fetowanie zwycięstwa w niedzielnych wyborach. Wieczorem tego samego dnia Macron i jego zwolennicy świętowali w słynnej restauracji La Rotonde, która przed wojną była ulubionym miejscem spotkań artystów i pisarzy.
Prezydent Francji Francois Hollande ostrzegł Macrona, że nie powinien zakładać, iż ma zagwarantowane zwycięstwo w drugiej rundzie głosowania. Jak komentuje Reuters, manifestowanie zadowolenia może stanowić ryzyko dla młodego polityka - jeśli frekwencja podczas drugiej tury wyborów będzie niska, wzrosną szanse Le Pen, której elektorat postrzegany jest jako bardzo zdyscyplinowany.
Tymczasem Macron oskarżył Le Pen o to, że jej program polityczny doprowadziłby do izolacji Francji, "zamknięcia granic, nienawiści, katastrofy gospodarczej i osłabienia klasy pracującej". Macron, który wypowiadał się w wieczornych wiadomościach telewizji TF1, dodał, że nie zamierza zmieniać swego stanowiska politycznego, by zyskać poparcie polityków dwóch partii głównego nurtu, czyli Republikanów i socjalistów.
W pierwszej turze wyborów Macron, centrysta, lider ruchu En Marche zdobył 24,01 proc. głosów; Le Pen, szefowa skrajnie prawicowego Frontu Narodowego, uzyskała 21,3 proc. głosów.
39-letni polityk zrobił jedną z najszybszych karier politycznych w powojennej Francji - startując w wyborach prezydenckich w 2017 roku, wchodzi do najwyższej polityki po stażu niewiele dłuższym niż 2,5 roku. Do chwili mianowania go ministrem w gabinecie premiera Manuela Vallsa, po przetasowaniu rządu w 2014 roku, Macron, bankier inwestycyjny, był Francuzom całkowicie nieznany.