Ostatnie spotkania, rozmowy z wyborcami, ostatnie sondaże i wizyty. Czego najbardziej obawiają się sztabowcy w ostatnim tygodniu I tury kampanii prezydenckiej?
W PiS emocje budzi kilka kwestii. Nikt nie chce tego przyznać pod nazwiskiem, ale wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Białym Domu budzi różne emocje. Zarówno ze względu na potencjalne, chociaż trudne do obliczenia polityczne efekty przed I turą, jak i na to, co w jej trakcie może paść lub się nie znaleźć. To ostatnie to brak „dużych", konkretnych ustaleń, które można by przedstawić jako jednoznaczny sukces. Rzecznik sztabu Adam Bielan ujawnił w WP, że w tym tygodniu zostaną zapowiedziane duże amerykańskie inwestycje w Polsce, ale w PiS – już bardziej poza samym sztabem – pojawiają się pytania o to, czy będzie warto. Zwłaszcza że nie wszyscy politycy obozu Zjednoczonej Prawicy są pewni, że nawet duże inwestycje i informacje o nowych żołnierzach USA w Polsce są warte kluczowych kilkunastu godzin na kampanijnym szlaku. W PiS są też obawy, że Trump zdecyduje się na nieprzewidywalny ruch czy słowa, zwłaszcza w kontekście wewnętrznej polityki amerykańskiej i jego trudnej sytuacji w kampanii wyborczej. – Żeby się nie okazało, że ta wizyta nam jeszcze zaszkodzi – martwi się jeden z naszych rozmówców. Końcówki kampanii PiS to zwykle wielogodzinne objazdy kraju autobusem. Wizyta w Białym Domu na tym etapie nie pasuje do schematu, którym posługiwali się sztabowcy w ostatnich latach.
Kolejne niepokoje dotyczą tego, czy w II turze wyborów, przy spodziewanej totalnej mobilizacji wyborców opozycji i przepływach do Rafała Trzaskowskiego, prezydentowi uda się odnaleźć nowe głosy lub skutecznie przyciągnąć wyborców innych kandydatów. – Prezydent ma już bardziej konserwatywny wizerunek po podpisaniu Karty Rodziny – przyznaje nasz rozmówca, zwracając uwagę na głosy wyborców Krzysztofa Bosaka i Władysława Kosiniaka-Kamysza. W PiS są też obawy o mobilizację własnych zwolenników i o to, czy wewnętrzne napięcia oraz istnienie kilku ośrodków decyzyjnych nie będą uniemożliwiać realizacji kampanijnej strategii.
Sztabowcy KO grają przede wszystkim o mobilizację wyborców tak, by poparcie dla Rafała Trzaskowskiego miało „trójkę z przodu", a dystans do prezydenta Dudy był jak najmniejszy. Oczywiście ewentualne zwycięstwo prezydenta w I turze, na które wciąż liczy PiS, wszystkie te kalkulacje przekreśli. Koalicja liczy, że uda się zmobilizować swoich wyborców.
Trzaskowski musi nie tylko zmotywować do udziału w wyborach swój elektorat, ale też poszerzyć go o nowych głosujących, np. poprzez wsparcie samorządowców. Czy to się uda – nie ma teraz pewności. Poparcie dla kandydata KO oscyluje w granicach 29–30 proc.