„Wydarzenia chłopcze, wydarzenia" – tak brytyjski premier Harold Macmillan miał odpowiedzieć na pytanie dziennikarza, co sprawia, że rządy tracą polityczną kontrolę. Eurokampania dobrze pokazała, jak wiele racji miał Macmillan. Bo najwięcej czasu główni gracze poświęcali na reagowanie na wydarzenia, a nie na ich kreowanie. W tej sytuacji kluczowe stało się to, jak na kryzysy odpowiadali liderzy głównych sił.
Sztabowcy PiS od dawna zdawali sobie sprawę ze skali problemu, który muszą rozwiązać. Z jednej strony wybory europejskie to wstęp do kampanii parlamentarnej, a ewentualna wysoka porażka może mieć fatalne skutki. Z drugiej strony, wyborców PiS trudno zmobilizować do głosowania w wyborach europejskich, co pokazały poprzednie kampanie. Dlatego otwarciem kampanii pod koniec lutego 2019 roku była „piątka Kaczyńskiego", czyli podbicie socjalnej stawki. Prezes PiS Jarosław Kaczyński – który w tej kampanii grał pierwsze skrzypce – wielokrotnie wzywał do obrony tych socjalnych postulatów.
Ofensywa wartości
Drugim elementem kampanii PiS była obrona tradycyjnych wartości. – Będzie ofensywa lewactwa. Ofensywa przeciwko tradycyjnym wartościom – mówił Kaczyński 30 kwietnia w Krakowie.
Kampanie po stronie opozycji rozpoczęło powołanie Koalicji Europejskiej, po długich i trudnych negocjacjach. Ale tematem na start były społeczne propozycje PiS. PO najpierw mówiła, że to „populizm", a jednocześnie podkreślała, że 500+ na pierwsze dziecko to jej pomysł. PSL odpowiedziało Pakietem Społecznym Ludowców, czyli pakietem ustaw zakładających między innymi podwyżki dla nauczycieli.
Wydarzeniem, wobec którego musieli opowiadać się liderzy, było podpisanie przez Rafała Trzaskowskiego 19 lutego karty LGBT. Temat podchwyciło PiS jako zapowiedź obyczajowej rewolucji, która nadejdzie, jeśli wygra Koalicja Europejska. PSL szybko odcięło się od deklaracji. – Tolerancja tak, afirmacja – nigdy – mówił Jarosław Kaczyński. Sprawy obyczajowe zdominowały wtedy kampanię i to już się nie zmieniło. Za brak odpowiedniej reakcji na pojawienie się tematu LGBT krytykowany był Robert Biedroń.