Zeszłej jesieni czytelnik dostał pozew rozwodowy, a żona z dwojgiem dzieci wyprowadziła się z domu. Mężczyzna wystąpił do sądu, by uregulował na czas procesu kontakty z dziećmi. I czeka. Co jest przyczyną takiej przewlekłości?
Przyczyna jest w tym, że kontakty rodziców z dziećmi traktowane są przez sądy po macoszemu i są orzekane z sądowego nawyku nader skąpo i bez pośpiechu – w przeciwieństwie do alimentów.
Co zatem mogą robić podsądni, jak wpływać na sąd, aby zaczął działać, bo przecież nie pytamy o sam werdykt?
Strony chwytają się różnych sposobów: wysyłają e-maile do przewodniczącego wydziału lub prezesa sądu oraz niekiedy składają skargi na przewlekłość postępowania. Ten ostatni sposób wydaje się najbardziej skuteczny, jednak samo rozpoznanie skargi trwa długo (do dwóch miesięcy od dnia jej złożenia). Niekiedy zatem, zwłaszcza przy relatywnie niewielkiej zwłoce (dwa, trzy miesiące), złożenie skargi na przewlekłość nie jest najlepszym rozwiązaniem.
Co w praktyce daje największe szanse na ożywienie sądu?