Prof. Richard Susskind: Maszyny coraz sprawniej służą prawnikom

Na rynku przetrwają tylko ci prawnicy, którzy z pomocą nowoczesnej techniki będą rozwiązywali problemy klientów – twierdzi prof. Richard Susskind, brytyjski prawnik i futurolog.

Aktualizacja: 16.03.2020 07:58 Publikacja: 16.03.2020 07:55

Prof. Richard Susskind: Maszyny coraz sprawniej służą prawnikom

Foto: Adobe Stock

Kiedy po raz pierwszy doszedł pan do wniosku, że komputery mogą pomagać prawnikom?

W 1981 r.

Przecież wtedy one miały rozmiar szafy i umiały o wiele mniej niż dziś.

Ale właśnie wtedy firma IBM skonstruowała pierwszy komputer osobisty, znacznie poręczniejszy. Pomyślałem, że taka maszyna, służąca do zarządzania różnymi dokumentami, także tekstowymi, może się przydać prawnikom, którzy w swojej pracy też używają wielu dokumentów. Wtedy, jeszcze jako student, napisałem pracę o możliwych zastosowaniach komputerów w sądach. Moja praca magisterska też dotyczyła zastosowania w prawie tego, co dziś nazywamy sztuczną inteligencją. I nie chodzi mi – tak wtedy, jak i dziś – o użycie maszyn liczących w księgowości kancelarii prawniczych. Interesuje mnie to, jak technika może pomóc w zrozumieniu prawa, tworzeniu umów i rozwiązywaniu sporów sądowych.

Dzisiaj świat wygląda inaczej. W swojej najnowszej książce zauważa pan,że tylko 46 procent ludzi na świecie ma realny dostęp do wymiaru sprawiedliwości,a 53 procent – do internetu.

Czy coraz powszechniejsza informatyzacja świata może pomóc ludziom egzekwować ich prawa?

W mojej najnowszej książce „Sądy internetowe i przyszłość wymiaru sprawiedliwości" stawiam pytanie: czy musimy znaleźć się fizycznie w jednym pomieszczeniu z sędzią i drugą stroną sporu, by uzyskać wyrok? Myślę, że już dziś jest możliwe, by sędziowie wydawali wyroki zdalnie, bez obecności stron na sali sądowej. Mam na myśli oczywiście proste sprawy, spory małej wartości. W takich sprawach można by dostarczać różne dowody z dokumentów czy składać zeznania za pomocą łączy internetowych. Oczywiście zdarzają się przypadki, gdy sędzia może nabrać wątpliwości co do tego, czy tak przedstawione dowody w sprawie są rzetelne. Zawsze wtedy mógłby zarządzić fizyczne stawiennictwo stron i świadków. Jednak z moich wieloletnich doświadczeń jako doradcy brytyjskiego ministra sprawiedliwości wynika, że w większości prostych spraw uruchamianie całego aparatu sądowego jest zbędne i tworzy niepotrzebne koszty. Ale nie tylko o koszty chodzi. Wierzę, że taki internetowy wymiar sprawiedliwości pozwoliłby wielu ludziom zrozumieć, jakie mają prawa i jak rozwiązać problem prawny, nawet bez uciekania się do wszczynania sporu sądowego.

Wciąż mówi pan jednak o ludziach wydających wyroki, a nie o wyrokach z komputera?

Wiem, że dziennikarze lubią to pytanie: kiedy komputer zastąpi sędziego? Oczywiście, sztuczna inteligencja nie działa tak jak umysł człowieka, jak umysł sędziowski. Ale mamy już dziś tak zwane systemy analizy predykcyjnej, podpowiadające sędziemu, jaki w danej sytuacji wydać wyrok. Korzystają z nich też inni prawnicy, by ocenić szanse wygranej w sądzie. To narzędzie zastosowano już np. w sądach w Brazylii. System wydawania wyroków przez internet jest już częściowo wdrożony w Australii, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i USA.

Jeśli nawet zaletą internetowych sądów czy systemów predykcyjnych byłby niższy koszt ich działania, to trzeba pomyśleć o wadach.

Jeśli nawet taki sąd miałby gotowe wyroki na kilkadziesiąt typów wypadków drogowych, to i tak czasem zdarza się całkiem nietypowa sytuacja, jak zderzenie dwóch pojazdów na promie samochodowym w sztormie. Co wtedy?

Zgoda, w trudnych przypadkach nic nie zastąpi żywego sędziego z wiedzą i doświadczeniem. Ale w rzeczywistości większość spraw sądowych – przynajmniej z punktu widzenia prawnika – nie jest skomplikowana. Sztuczna inteligencja może wspomagać wydawanie wyroków w sprawach, które dla przeciętnego obywatela wydają się skomplikowane. Moim zdaniem wiele spraw w ogóle nie trafia do sądów właśnie z tego powodu. Ludzie myślą, że są zbyt skomplikowane, że nie stać ich na wszczęcie procesu. Internetowe sądy mogą ten stan zmienić. Przecież system wymiaru sprawiedliwości jest wtedy efektywny, jeśli pozwala rozwiązać w sądzie większość spraw, które się do takiego sporu kwalifikują. Oczywiście idealny system wymagałby wstępnej oceny przez urzędnika sądowego – może nawet niekoniecznie sędziego – czy dana sprawa jest na tyle prosta, że kwalifikuje się do rozstrzygnięcia w „trybie internetowym" czy klasycznym.

Czytaj także:

Nowoczesne technologie w świecie prawników

Z ankiet przeprowadzonych wśród prawników na całym świecie wynika, że tylko około jednej czwartej z nich rozumie tzw. Legal Tech, czyli zaawansowaną technologię używaną do ich celów zawodowych. Czy w takich warunkach są szanse na to, by internetowe sądy rzeczywiście zaistniały?

Pewnie rzeczywiście mała część prawników to rozumie, ale pewnie o wiele więcej zdaje sobie sprawę, że nowoczesne technologie mogą im pomóc w pracy. Przecież dzięki nowoczesnemu oprogramowaniu mogą zaoszczędzić wiele swojego czasu na prostych czynnościach, jak np. przeglądanie wielu umów. To dziś mogą robić komputery. Jednak aby być dobrym prawnikiem przyszłości, trzeba te technologie zrozumieć. Przecież np. lekarze też mają do czynienia z coraz nowocześniejszym sprzętem do ratowania życia i leczenia. Aby być dobrymi lekarzami, muszą wiedzieć, jak on działa. Zresztą tak naprawdę to dotyczy wielu zawodów, w których trzeba się posługiwać nowoczesną techniką.

Gdyby miał pan się spotkać z polskim ministrem sprawiedliwości, jak by go pan przekonał do wprowadzenia sądów internetowych?

Zacząłbym nie tyle od przekonywania, ile od przedstawienia problemu dostępu do wymiaru sprawiedliwości. Myślę, że w Polsce większość obywateli ma dostęp do internetu, więc tym mocniej przedstawiłbym moją tezę: dostęp do sieci jest łatwiejszy niż do wymiaru sprawiedliwości. Dlaczego by nie wykorzystać w większym stopniu sieciowych kanałów wymiany informacji do rozwiązywania problemów prawnych. Zauważyłbym, że jeśli sądy sprawniej będą działały, to i praworządność będzie na wyższym poziomie.

Oj, wkracza pan w delikatne kwestie dla dzisiejszego ministra. Ale tak czy inaczej mógłby odpowiedzieć, że taka rewolucja byłaby kosztowna, a są ważniejsze cele w budżecie.

Gdybyśmy zaczęli rozmawiać o budżecie, to bez większego trudu wykazałbym, że taka zmiana w oczywisty sposób zmniejszy koszty funkcjonowania sądów. Choćby dlatego, że nie byłoby potrzebnych tyle sal sądowych co dziś. Uwolniłaby się ogromna powierzchnia, której utrzymanie też przecież kosztuje. Zasugerowałbym, że minister, który polepszy dostęp obywateli do wymiaru sprawiedliwości, a przy tym jego reforma przyniesie spore oszczędności w budżecie państwa, ma wielkie szanse w przyszłych wyborach (śmiech).

Czy w pańskiej ojczyźnie – Wielkiej Brytanii – już to działa?

Trwają przygotowania. Wdrożenie internetowych sądów to proces przewidziany na sześć lat, a jesteśmy w czwartym roku realizacji tego programu. Nie jest to więc fantazja, ale coś, co się dzieje naprawdę.

W przypadku sądownictwa wdrożenie sztucznej inteligencji to kwestia pieniędzy z budżetu. A jak pan sądzi, kto powinien finansować rozwój takich wynalazków w sektorze prywatnym? Producenci oprogramowania, kancelarie prawnicze czy może szeroko pojęty biznes?

Na ile obserwuję duże kancelarie prawnicze, to owszem, inwestują one w różne rozwiązania informatyczne. To czasem nawet duże pieniądze. Ale też widzę podejście niektórych kancelarii, które sobie znakomicie radzą na rynku bez zaawansowanej prawniczej sztucznej inteligencji. W dużych firmach procesy decyzyjne, zwłaszcza w sprawach, które nie są dobrze rozumiane, idą wolno. Co do pańskiego pytania – być może rzeczywiście szeroko pojęty biznes, także informatyczny, powinien w to inwestować. Gdy rozmawiam na ten temat z różnymi firmami z londyńskiego City, staram się je przekonywać: jeśli my się w tym kierunku nie rozwiniemy, to zrobią to za nas Amerykanie albo Chińczycy...

A co z mniejszymi kancelariami, które by chciały używać nowoczesnego oprogramowania prawniczego, ale ich nie stać?

Zaletą mniejszych firm jest szybszy proces decyzyjny. Bo mają trzech wspólników zamiast 30 albo 300. To dotyczy także decyzji o zakupie oprogramowania. Zresztą nie muszą kupować najdroższego. Czasem produkty, których koncepcje powstają na imprezach typu Global Legal Hackathon, po odpowiednim dopracowaniu mogą znacznie ułatwić działalność w kancelarii.

Gdzie jest granica użycia sztucznej inteligencji w prawniczym fachu?

Gdyby myśleć schematycznie, można powiedzieć, że maszyna służy do wykonywania prostych, powtarzalnych czynności i umie tylko tyle, na ile ją zaprogramowano. Utarło się mówić, że tam, gdzie jest potrzeba osobistego kontaktu z drugim człowiekiem albo rozwiązania nietypowego problemu, maszyna nie wystarcza, konieczny jest człowiek. Ale można na to spojrzeć inaczej: maszyny umieją coraz więcej, zastępują człowieka w coraz bardziej skomplikowanych zadaniach. Przesuwa się zatem granica między polem działania zastrzeżonym dla człowieka a tym dla maszyny. Przecież dzisiejsze komputery malują obrazy i piszą muzykę. Wygrywają z człowiekiem w szachy, a przecież w tej grze potrzeba kreatywności. Są zatem kreatywne, bo mają mechanizmy uczenia się. Dlaczego nie miałyby być kreatywne w przewidywaniu wyroków sądowych? Jeszcze niedawno wydawało się, że robot nie może prowadzić samochodu. A przecież dziś już testuje się samochody bez kierowcy. Nie da się zatem powiedzieć, gdzie się kończą możliwości maszyny.

Zgoda, maszyny się uczą, ale nie zawsze rozumują tak jak my. Czytałem kiedyś opowiadanie science fiction „Robi" rosyjskiego pisarza Ilji Warszawskiego. Jego bohater dostał na urodziny robota, który pomagał w różnych pracach domowych i był bardzo pojętny. Zaczął nawet układać dowcipy. Niestety, wcale nie były śmieszne...

Poczucie humoru to nie jest atrybut maszyn. Ale potrafię sobie wyobrazić robota, który nauczy się dziesięciu tysięcy anegdot. Ustali pewien algorytm ich powstawania i sytuacje międzyludzkie, które sprawiają, że dana sytuacja powoduje ludzką wesołość. Może zatem tworzyć nowe dowcipy. Tylko że może być jak z ludźmi – to, co śmieszy jednych, nie jest zabawne dla innych. Podobnie prawnik – choć jest człowiekiem, nie zawsze zadowoli klienta błyskotliwością.

Dziesięć lat temu postawił pan pytanie: czy to koniec świata prawników? Tak brzmiał tytuł pańskiej książki. Czy rzeczywiście nastąpił koniec?

Ważnym elementem tego tytułu był znak zapytania. Chciałem zwrócić uwagę przede wszystkim na to, że w prawniczym świecie zaczynała się nowa epoka. Po prostu proste prace, które kiedyś robili młodzi prawnicy z małym doświadczeniem, są teraz wykonywane przez maszyny. Nie wróżyłem końca prawniczej profesji, ale raczej pewną fundamentalną zmianę w misji prawnika. Trzeba sobie postawić pytanie: co takiego może dać klientowi prawnik, czego mu nie da wiedza z internetu albo różni doradcy bez wykształcenia prawniczego? Odpowiedź jest niezmienna: prawnicy przetrwają, jeśli zaoferują swoim klientom unikalną wartość dodaną. I to właśnie, a nie prawne gwarancje istnienia zawodu, będzie najważniejsze. Nie mówię, że to koniec świata prawników, bo popyt na ich usługi wcale się mnie zmniejsza. Pytanie tylko, kto zaspokoi ten popyt? Na pewno nie prawnicy działający w tradycyjny sposób. Raczej tacy, którzy z pomocą nowoczesnej techniki będą rozwiązywali problemy klientów.

Richard Susskind jest profesorem uniwersytetu w Oksfordzie, propaguje zastosowania nowoczesnej techniki w branży prawniczej. Autor dziesięciu książek dotyczących tej tematyki, w tym słynnej „Koniec świata prawników?". Wkrótce ukaże się polskie tłumaczenie najnowszej jego książki „Sądy internetowe i przyszłość wymiaru sprawiedliwości". Profesor był gościem niedawnej imprezy Global Legal Hackathon w Warszawie zorganizowanej przez Wolters Kluwer Polska

Kiedy po raz pierwszy doszedł pan do wniosku, że komputery mogą pomagać prawnikom?

W 1981 r.

Pozostało 99% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów