Szczyt UE w Brukseli: W Unii ciszej o relokacji

Donald Tusk chce zakończenia wyniszczającej UE dyskusji o obowiązkowym rozdziale imigrantów.

Aktualizacja: 20.10.2017 08:07 Publikacja: 19.10.2017 19:13

Kanclerz Angela Merkel rozmawia w kuluarach szczytu z premierem Portugalii António Costą

Kanclerz Angela Merkel rozmawia w kuluarach szczytu z premierem Portugalii António Costą

Foto: AFP

Korespondencja z Brukseli

– Nie widzę jakiejś specjalnej przyszłości dla tego projektu, ale warto będzie znaleźć porozumienie, które nie będzie separowało Polski i innych krajów Grupy Wyszehradzkiej od reszty Europy – powiedział polskim mediom przewodniczący Rady Europejskiej przed unijnym szczytem w Brukseli.

Według niego trzeba zakończyć ten zupełnie niepotrzebny konflikt między państwami członkowskimi. Za najważniejsze w polityce migracyjnej uznał zabezpieczenie granic zewnętrznych. – Do tego potrzebujemy więcej determinacji, więcej pieniędzy, więcej poświęcenia ze strony wszystkich państw członkowskich – dodał szef Rady.

Na samym szczycie przywódcy jednak nie mieli rozmawiać o kwotach, w kwestii migracji skupiano się raczej na ochronie granic zewnętrznych. A to pokazuje, że ciągle nikt nie wie, jak rozwiązać wewnętrzny spór.

Tymczasowe rozporządzenie o obowiązkowej relokacji zostało przyjęte we wrześniu 2015 r. Polska, Węgry i Czechy nie wykonują tej decyzji, a Komisja Europejska prowadzi przeciwko nim procedurę o naruszenie prawa, która może skończyć się karami finansowymi nałożonymi przez unijny Trybunał Sprawiedliwości. Ale nie o to toczy się dzisiaj gra, bo rozporządzenie o obowiązkowych kwotach było tymczasowe i wygasło pod koniec września. Natomiast przedmiotem trwających od miesięcy negocjacji jest reforma systemu azylowego, która ma wprowadzić na stałe system obowiązkowej relokacji. Grupa Wyszehradzka, czyli Polska, Węgry, Czechy i Słowacja, która sprzeciwia się temu, ma wyraźne poparcie – po raz pierwszy tak otwarcie wyrażone – przewodniczącego Rady Europejskiej.

– System ten nie pomógł nikomu, ani uchodźcom, ani żadnemu z nadmiernie obciążonych państw. Jest dobry moment, żeby się z niego wycofać – mówił Konrad Szymański, sekretarz stanu ds. europejskich. Jak poinformował, temat był też poruszany w czasie kolacji przywódców Grupy Wyszehradzkiej z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jeanem-Claude'em Junckerem w środę wieczorem. – Ze strony premierów czterech krajów padło wiele szczegółowych merytorycznych argumentów. Widzimy, co działa, a co nie, z politycznego punktu widzenia to jest argument rozstrzygający. Niezależnie od humanitarnego punktu widzenia – powiedział Szymański.

Argumentom Grupy Wyszehradzkiej sprzyjają zmiany polityczne w Europie i wzrost popularności partii antyimigranckich. W Niemczech Alternatywa dla Niemiec (AfD) odebrała część wyborców CDU/CSU właśnie hasłami antyimigranckimi, co oznacza, że nowy rząd Angeli Merkel musi nieco zaostrzyć kurs. W Austrii nowym kanclerzem będzie polityk centroprawicy Sebastian Kurz, znany z bardziej restrykcyjnego podejścia do polityki migracyjnej, który na dodatek będzie musiał sobie wziąć do koalicji skrajnie prawicową i antyimigrancką Partię Wolnościową. W czwartek w Brukseli zapewniał, że jest proeuropejski, ale to nie oznacza, że musi akceptować proponowaną przez Komisję Europejską reformę tzw. systemu dublińskiego, czyli właśnie zasad przyznawania azylu.

Obecnie obowiązuje reguła, że odpowiedzialne za rozpatrzenie wniosku azylowego jest państwo wjazdu imigranta, w którym został on zarejestrowany. W praktyce oznacza to, że wszystkich imigrantów musiałyby przyjąć Grecja i Włochy. Tak się nie dzieje, bo kraje te odmawiają obowiązku rejestrowania imigrantów i puszczają ich dalej. System obowiązkowych kwot miał im ulżyć, ale nie zadziałał, bo imigranci i tak woleli sami sobie wybierać kraje przeznaczenia (głównie Niemcy czy Szwecję), niż być kierowani z automatu np. do Europy Wschodniej czy do państw bałkańskich. Wszyscy zgadzają się z tym, że musi on być zreformowany i dla większości elementów reformy jest poparcie. Poza tym jednym, ale kluczowym, czyli obowiązkowej relokacji w razie kryzysu imigracyjnego. Teoretycznie większość mogłaby przegłosować mniejszość, tak jak zrobiła to ponad dwa lata temu. Ale, po pierwsze, nie wiadomo, czy taka większość – szczególnie po wyborach w Niemczech i Austrii – jeszcze faktycznie istnieje. Po drugie, tamta decyzja doprowadziła do tak głębokiego podziału na zachód i wschód Europy, że teraz wielu polityków chciałoby uniknąć podobnej konfrontacji.

Nie znaczy to, że ofensywa zwolenników obowiązkowej relokacji osłabła. W czwartek rano Komisja Wolności Obywatelskich Parlamentu Europejskiego przyjęła stanowisko w sprawie projektu reformy, w którym apeluje o kwoty uchodźców i odbieranie funduszy unijnych krajom, które będą się temu sprzeciwiać. Stanowisko musi być jeszcze przyjęte przez cały Parlament Europejski, a następnie poparte przez unijną Radę.

A ta na razie odwleka dyskusję.

Korespondencja z Brukseli

– Nie widzę jakiejś specjalnej przyszłości dla tego projektu, ale warto będzie znaleźć porozumienie, które nie będzie separowało Polski i innych krajów Grupy Wyszehradzkiej od reszty Europy – powiedział polskim mediom przewodniczący Rady Europejskiej przed unijnym szczytem w Brukseli.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782