Wydawało się już, że Unia wpływa na spokojne wody, bo w Paryżu zasiadł proeuropejski Emmanuel Macron, w Berlinie po raz czwarty kanclerzem będzie Angela Merkel, naśladowców brexitu nie widać, a gospodarka ma się coraz lepiej.
I można wreszcie myśleć o przyszłości, a nie o gaszeniu bieżących pożarów.
I nagle ten spokój zburzyły ambicje regionalnego rządu w Barcelonie. Sprawa nie jest błaha, bo dotyczy kluczowego regionu w kraju kluczowym dla UE i strefy euro.
A Unia trochę sama pada ofiarą własnych idei. Część jej elit przecież promuje zatapianie tego, co narodowe w tym, co federalne. Dobrym wyrazicielem takiego federalizacyjnego sposobu myślenia, jest Guy Verhofstadt, lider europejskich liberałów, były premier targanej konfliktami językowymi Belgii.
– Przyszłością ponad 70 europejskich narodów, przyszłością Katalonii, przyszłością mojej własnej flamandzkiej społeczności nie jest brutalne rozstanie, ale głęboka współpraca w ramach federalnych struktur w federalnej Europie – powiedział Verhofstadt. Jest on przeciwnikiem niepodległości Katalonii, tak jak sprzeciwia się rozpadowi Belgii.