Komisja Europejska wszczęła postepowanie wobec Polski, Czech i Wegier w związku z odmową przyjecia imigranów w ramach polityki relokacji. Zarzuca im brak solidarności i niezrozumienie, czym są wartości europejskie. Z kolei niemiecka posłanka Zielonych w Parlamencie Europejskim apeluje o przesiedlanie całych wiosek z Syrii, by ułatwić integrację z muzułmanami. Komisja stosuje wątpliwe podstawy prawne wobec krajów slabszych. A niemiecka posłanka nieco się zagalopowała, nieświadomie nawiązując do metod swojej tradycji kulturowej stosowanych niegdyś wobec całych narodów.
Język „europejskich wartości" skrywa bezradność i utratę kontroli elit unijnych nad procesem imigracji (z decyzją kanclerz Merkel o otwarciu granic demolującą układ Schengen i rozporządzenie Dublin III na czele). Ten chaos jest konsekwencją założeń ideowych projektu unifikacyjnego.
Unijna dyskusja o imigracji jest inna niż w Stanach Zjednoczonych. Tam imigrację łączy się z procesem asymilacji, a problem definiowany jest głównie w kategoriach jej legalności. W Unii dyskusja traktowana jest jako realizacja „europejskich wartości" którym sprzeciwiają się „rasiści" i „ksenofobi" . Problem imigracji stał się w jezyku elit unijnych odpowiednikiem amerykańskiego problemu rasowego niezwiązanego z imigracją. W Europie jest z nim tożsamy. Dziedzictwo postkolonialnego kompleksu elit zachodniej Europy spowodowało traktowanie imigracji jako zjawiska z definicji moralnie dobrego, a krytyków jako moralnie złych.
Unia Europejska została oparta na przekonaniu, że przeszkodą w stworzeniu pokojowego i odgórnego projektu europejskiego jest nacjonalizm i państwo narodowe, z jednoczesnym niedostrzeganiem oligarchizacji ich niekontrolowanych elit. W tym kontekście problem imigracji przestał być jedynie kwestią pragmatyzmu czy solidarności. Stał się narzędziem rozbijania tożsamości narodowych. Ideologia wielokulturowości stała się sojusznikiem liberalno-lewicowej antropologii definiującej prawa człowieka jako nieustanne rozszerzanie uprawnień suwerennej jednostki w kontrze do zobowiązań wspólnotowych. Sprzyjała temu konstrukcja prawna Schengen likwidująca wewnętrzne granice Unii, pozostawiająca decyzje o imigracji poszczególnym panstwom.
Unijna polityka imigracyjna stała się nagle zakładnikiem tego panstwa, które okazało się najsłabiej broniące granic zewnętrznych w momencie jakiegokolwiek kryzysu emigracyjnego. Gdy kanclerz Merkel z pozycji moralnego cenzora w Unii otworzyla granice na niekontrolowaną imigrację, nastąpił kryzys. Błąd Niemiec natychmiast zuniwersalizowano jako problem domniemanych „europejskich wartości" .