Rzeczpospolita: Stał pan do niedawna na czele jednej z najważniejszych instytucji europejskich. Czy podziela pan opinię, że jedną z zasadniczych przyczyn Brexitu jest to, że brukselska biurokracja stała się nieprzejrzysta, obca i niezrozumiała dla obywatel?
Henri Malosse: Tak właśnie jest. Wielu brukselskich urzędników zachowuje się arogancko i jest zorientowanych wyłącznie na własną karierę. Komitet, którym kierowałem i którego celem jest utrzymywanie bezpośrednich więzi z obywatelami, miał nieraz trudności z przekonaniem Komisji Europejskiej do inicjatyw obywatelskich. Tak było w sprawie petycji obniżenia opłat za roaming. Początkowo nie spotkało się to ze zrozumieniem Komisji.
Jak można to wytłumaczyć?
Cały system brukselski przejął w pewnym stopniu kontrolę nad jego twórcami. Niezmiernie trudno podejmować decyzje w warunkach skomplikowanych procedur i w gronie 28 państw. W takiej sytuacji urzędnicy unijni przejmują inicjatywę. Komisja Europejska nie tylko zdobywa coraz większe znaczenie jako wykonawca decyzji Rady Europejskiej, ale też uzurpuje sobie prawo ich interpretacji.
Czy wynik głosowania w Wielkiej Brytanii wpłynie na zmianę tych praktyk?