W rumuńskim Sybinie zebrali się w czwartek przywódcy 27 państw UE (bez Wielkiej Brytanii), żeby dyskutować o przyszłości Unii.

Od 23 do 26 maja odbywają się wybory do Parlamentu Europejskiego, co oznacza początek nowego, 5-letniego cyklu instytucjonalnego. Potrzebne są osoby na 5 stanowisk: przewodniczącego Komisji Europejskiej (po Jean-Claude Junckerze), przewodniczącego Rady Europejskiej (po Donaldzie Tusku), wysokiego przedstawiciela UE (po Federice Mogherini) oraz — wyjątkowo tym razem, bo upływa właśnie 8-letnia kadencja — prezesa Europejskiego Banku Centralnego (po Mario Draghim). 

czytaj także: Nowe rozdanie w UE: Kto obroni nasz region w Brukseli

Poza kompetencjami pakiet nominacji powinien brać pod uwagę różne kryteria, takie jak kraj pochodzenia, barwy polityczne, płeć. Idealnie byłoby, aby na najwyższych stanowiskach znaleźli się przedstawiciele Północy i Południa, starych i nowych członków UE , chadecy socjaliści i liberałowie (to największe grupy polityczne), wreszcie przynajmniej jedna, a najlepiej dwie lub trzy kobiety. Obecnie w gronie pięciu szefów jest troje Włochów (Tajani, Mogherini i Draghi), za przedstawiciela Północy można uznać Junckera, on też — razem z Włochami — reprezentuje starą Unię. Z nowej jest tylko Tusk. Patrząc przez szkła partyjne mamy troje chadeków (Juncker, Tusk i Tajani) i jedną socjalistkę (Mogherini).

Na wszystkie cztery stanowiska w procedurze większościowej mianuje Rada Europejska, co oznacza, że gospodarzem tego procesu będzie Donald Tusk. W Sybinie Polak zapowiedział dwa spotkania na ten temat. Pierwsze 28 maja, czyli dwa dni po wyborach, żeby przeprowadzić wstępną dyskusję. Tak było też pięć lat temu. Potem regularny szczyt 20-21 czerwca, na którym Tusk chce już konkretnych nazwisk i zakończenia procedury nominacji. — Konsensus jest lepszy niż głosowanie. Ale nie mam złudzeń, że on będzie łatwy, czy w ogóle możliwy. Nie będę przez trzy miesiące szukał konsensusu — powiedział Tusk. Pięć lat temu też nie było konsensusu, nominacji Junckera sprzeciwiły się Węgry i Wielka Brytania, Z kolei w 2017 roku, gdy na kolejną 2,5 roczną kadencję wybierano Tuska, to przeciw była Polska.

Już teraz wiadomo, że chadecja, czyli Europejska Partia Ludowa, nie utrzyma swojego imponującego stanu posiadania trzech stanowisk. Może ewentualnie na pół kadencji dostanie szefowanie PE, ale poza tym — nawet jeśli wygra wybory — będzie musiała wybrać między Komisją Europejską i Radą Europejską. — Dla nas priorytetem jest Komisja — powiedział szef EPL Joseph Daul. Oficjalnie kandydatem na to stanowisko jest Manfred Weber, niemiecki chadek , tzw. spitzenkandidat, czyli czołowy kandydat EPL w wyborach do PE. Ale jego kandydatura napotyka opór. Dla części przywódców jest zbyt konserwatywny, a wielu ma problem w ogóle z procesem spitzenkandidat. Zgadzają się, że trzeba brać pod uwagę wynik wyborów do PE i dać pierwszeństwo na szefa KE kandydatowi popieranemu przez większość w PE, ale — jak powiedział Tusk — nie ma tu automatyzmu. Dlatego pojawiają się inne nazwiska, jak Michel Barnier, francuski chadek, obecnie negocjator brexitu, czy Margrethe Vestager, komisarz ds. konkurencji.

 Na szefa Rady Europejskiej wymienia się Marka Rutte, premiera Holandii, liberała, w kuluarach ostatnio pojawia się też nazwisko innego liberała — Xaviera Bettela, premiera Luksemburga. W kontekście szefa unijnej dyplomacji wiadomo o ambicjach Fransa Timmermansa, holenderskiego socjalisty, obecnie wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej.

Timmermans jest spitzenkandidatem listy socjalistów, teoretycznie więc jego szanse są mocne. Ale unijni dyplomaci narzekają, na jego brak umiejętności negocjacyjnych. Ciosem dla niego jest też postawa Pedro Sancheza, premiera Hiszpanii, które na wysokie stanowiska w UE forsuje Josepa Borrela, swojego ministra spraw zagranicznych. Sanchez wygrał wysoko ostatnie wybory w Hiszpanii, a Timmermans pochodzi z bardzo słabej holenderskiej socjaldemokracji, uznawanej zresztą przez socjalistów za zbyt liberalną gospodarczo. Zatem to Hiszpan będzie raczej dyktował warunki gry. Natomiast jeśli chodzi o prezesa EBC to wspomina się o kandydatach z Finlandii oraz Francji.

Jak zawsze jednak, poza nominacją pięć lat temu dla Junckera, nazwiska prawdziwych kandydatów mogą pojawić się w ostatniej chwili. W szczególności osobom sprawującym funkcję szefa rządu trudno oficjalnie oświadczyć, że walczy o stanowisko w UE. tak było 5 lat temu z Tuskiem, ktpry do końca zaprzeczał, że jest kandydatem na przewodniczącego Rady Europejskiej