Nie szukajmy drogi na skróty

Niepokoi fakt, że na Ukrainie coraz liczniejszym wyrazom hołdu dla UPA nie towarzyszą żadne działania zmierzające do opisania ciemnych stron jej historii i upamiętnienia ofiar. Co więcej, w tej sprawie dostrzec można tendencję do bagatelizowania problemu – pisze historyk, prezes IPN.

Aktualizacja: 17.05.2015 23:05 Publikacja: 17.05.2015 22:17

Nie szukajmy drogi na skróty

Foto: AFP

Miesiąc temu ukraiński parlament przyjął ustawę, w której wśród wielu organizacji walczących o niepodległość i zasługujących na uznanie wymieniona została także Ukraińska Powstańcza Armia. Wydarzenie to odnotowano w Polsce z zaniepokojeniem spotęgowanym faktem, że głosowanie nad tą ustawą odbyło się zaledwie kilka godzin po przemówieniu prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Nowy sposób świętowania

W odpowiedzi na polskie reakcje głos zabrali szef Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej Wołodymyr Wiatrowycz, jego doradca Ołeksander Zinczenko i wreszcie przewodniczący parlamentu Wołodymyr Hrojsman. Tłumaczyli oni, że zbieg głosowania z wizytą polskiego prezydenta był kwestią przypadku, a dyskusyjna ustawa jest jedną z pakietu aktów prawnych o antysowieckim, a nie antypolskim charakterze. Kolejne z nich dotyczyły potępienia nazizmu i komunizmu, zakazu propagowania ich symboli, przekazania archiwów sowieckich organów bezpieczeństwa do UIPN oraz wprowadzenia nowego sposobu świętowania zakończenia II wojny światowej.

Przyjmując tę argumentację, warto zwrócić uwagę, że polskie obawy związane są nie tylko z uhonorowaniem przez parlament żołnierzy UPA. Budująca swoją nową tożsamość Ukraina w coraz większym stopniu odwołuje się do historii tej formacji. Wielu Polaków rozumie, że związane jest to przede wszystkim z długotrwałą walką UPA przeciw Sowietom. Historia ukraińskiego podziemia ma jednak także inne elementy, w tym masowe zbrodnie na Polakach. Niepokoi fakt, że coraz liczniejszym wyrazom hołdu dla UPA nie towarzyszą żadne działania zmierzające do opisania ciemnych stron jej historii i upamiętnienia ofiar. Co więcej, we wspomnianych głosach dostrzec można tendencję do bagatelizowania problemu. Wołodymyr Hrojsman w artykule opublikowanym na łamach „Gazety Wyborczej" pisze jedynie o „działaniach poszczególnych członków formacji narodowowyzwoleńczych (...), które mogły nosić znamiona zbrodni przeciwko ludności cywilnej".

Aktywność rosyjskiej propagandy

Ukraina zmaga się z rosyjską agresją i głębokim kryzysem gospodarczym, jednocześnie podejmując szeroko zakrojone reformy. Polska jednoznacznie udzieliła wsparcia swemu sąsiadowi. Rodzi się naturalna pokusa, by trudny i bolesny proces pojednania, oparty na poszukiwaniu prawdy o przeszłości, odłożyć na później, na spokojniejszy czas.

Sytuacji nie ułatwia aktywność rosyjskiej propagandy. Rosyjskie media od kilkunastu miesięcy wykazują duże zainteresowanie kwestią zbrodni dokonanych na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów z OUN i UPA. Także w Polsce poszukują historyków i świadków wydarzeń gotowych wystąpić w przygotowywanych programach, filmach dokumentalnych itp. Sytuacja ta kontrastuje z brakiem jakiegokolwiek zainteresowania z ich strony podczas obchodów 70. rocznicy zbrodni wołyńskiej.

Powód jest oczywisty. Historia tysięcy niewinnych ofiar zbrodni jest Rosji potrzebna tylko jako kolejne narzędzie w antyukraińskiej propagandzie, w tym także tej skierowanej do Polaków. Fakt ten nie jest jednak argumentem, by dla wspólnego dobra nie podejmować działań zmierzających do zmierzenia się z trudną przeszłością. Wprost przeciwnie – jest to ważny powód do tego, aby podjąć ten trud. W przeciwnym razie damy rosyjskiej propagandzie silne argumenty. Będzie ona mogła głosić, że Polacy dla doraźnego interesu politycznego gotowi są zapomnieć o ofiarach, a Ukraińcy budują swoją tożsamość na ukrywaniu zbrodni.

Wspólna akcja

Wołodymyr Hrojsman w przywołanym artykule przypomniał historię wspólnej walki Polaków i Ukraińców w czasie wojny z bolszewikami w 1920 r. Ukraiński IPN w ostatnich dniach zwracał uwagę na walkę Ukraińców w szeregach Wojska Polskiego we wrześniu 1939 r. i w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Wołodymyr Wiatrowycz na blogu opisał swoje marzenie, by w przyszłym roku prezydenci Polski i Ukrainy spotkali się w Hrubieszowie. W maju 2016 r. przypadać będzie 70. rocznica zajęcia tego miasta przez połączone siły Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość oraz UPA. Była to największa wspólna akcja polskiego i ukraińskiego podziemia, które w obliczu wspólnego zagrożenia zawarły taktyczne porozumienie.

Ta ostatnia historia jest mi osobiście bliska, kilkanaście lat temu opublikowałem kilka nieznanych dokumentów na temat prób porozumienia między AK a UPA. To bardzo dobrze, że mamy w naszej wspólnej historii także przykłady dobrej współpracy i współistnienia. Mogą one dziś stanowić ważny element budowy wzajemnego zrozumienia i stanowić impuls dla rozwoju współdziałania. Odwoływanie się do nich nie może jednak zastąpić dialogu o trudnej przeszłości.

Próby polsko-ukraińskiego pojednania podejmowano już kilkakrotnie. Szczególnie istotną rolę odegrał Kościół, z osobistym udziałem Jana Pawła II. Do pierwszego spotkania polskich i ukraińskich biskupów doszło w 1987 r. w Watykanie. W 60. rocznicę zbrodni wołyńskiej polski papież w liście do obu episkopatów wzywał „aby Ukraińcy i Polacy nie pozostawali zniewoleni swymi smutnymi wspomnieniami z przeszłości. Rozważając minione wydarzenia w nowej perspektywie i podejmując się budowania lepszej przyszłości dla wszystkich, niech spojrzą na siebie nawzajem wzrokiem pojednania". Ostatnim efektem dialogu Kościołów była wspólna deklaracja z czerwca 2013 r., której tekst (wypracowany nie bez trudu) zawiera nie tylko wezwanie do dociekania prawdy o przeszłości, lecz także słowa wzajemnej prośby o przebaczenie.

Przez wiele lat toczyły się także dyskusje między ukraińskimi i polskimi historykami. Szczególną rolę odgrywały konferencje z cyklu „Polska – Ukraina: trudne pytania", organizowane z inicjatywy Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Prowadzone przez wiele lat badania, prace dokumentacyjne i dyskusje przyniosły znaczący wzrost wiedzy na temat wzajemnych relacji w latach II wojny światowej i tuż po jej zakończeniu. Trudno jednak mówić o istotnym zbliżeniu stanowisk badaczy z obu krajów, z perspektywy ostatnich lat można chyba nawet mówić o wzroście różnic. Podstawowe z nich dotyczą liczby ofiar po obu stronach oraz roli odegranej przez UPA.

Bez rezultatu

W ostatnim ćwierćwieczu padło wiele politycznych deklaracji na temat pojednania. Pierwszą z nich była uchwała polskiego Senatu z 1990 r., zawierająca potępienie akcji „Wisła" z 1947 r. To stanowisko było efektem wielkiej pracy opozycji lat 70. i 80., w której toczyły się dyskusje na temat relacji między Polakami i Ukraińcami. W drugim obiegu otwarcie pisano o polskich winach wobec sąsiedniego narodu. W ostatnich kilkunastu latach kilkakrotnie doszło do spotkań prezydentów obu państw, którzy również składali deklaracje o pojednaniu.

Wszystkie te działania nie przyniosły ostatecznego rezultatu. Przyczyn takiego stanu rzeczy wskazać można kilka. Najważniejszą z nich jest fakt, że dotychczas dialog w większości obejmował elity, niewiele było inicjatyw angażujących społeczeństwa. Ponadto, jak dowiodły badania opinii publicznej sprzed dwóch lat, bardzo wielu Polaków i zdecydowana większość Ukraińców nie ma podstawowej wiedzy na temat wydarzeń sprzed dziesięcioleci. Trudno w tej sytuacji mówić o pojednaniu, gdy nie wiadomo, co mamy sobie nawzajem wybaczyć.

Obecna sytuacja stwarza unikalną szansę nie tylko na kontynuowanie dialogu, lecz także na osiągnięcie jego trwałych rezultatów. Opierając się na fundamencie, jaki tworzą działania z ostatnich 30 lat, możemy uczynić następny krok na drodze do pojednania. Wymaga to jednak znalezienia nowej formuły wspólnego działania.

Najlepszą drogą dalszego działania wydaje się skupienie się na losie ofiar. Wspólna praca na rzecz ich upamiętnienia, sporządzenia imiennych list i odnalezienia nieoznaczonych miejsc ich pochowania pozwoli przenieść dyskusję historyków na grunt wspólnych ustaleń, zamiast trwającego od lat sporu opartego na mniej lub bardziej precyzyjnych szacunkach. Troska o los ofiar pozwoli także na szersze zaangażowanie społeczeństw, szczególnie młodych ludzi. Drugim filarem współdziałania winny być wspólne edycje dokumentów pochodzących z różnych archiwów. Dopiero ustalenie wspólnego zrębu źródeł pozwoli na wznowienie dyskusji wokół ich interpretacji.

Pojednanie nie wymaga, abyśmy osiągnęli pełną zgodność w ocenie przeszłości. Powinniśmy jednak rozumieć nawzajem swoje stanowiska i wrażliwość, a także zgadzać się co do podstawowych faktów. Droga do osiągnięcia tego stanu nie będzie łatwa, czeka nas wielki trud. Próby pominięcia tego wysiłku, swoistego pójścia na skróty, nie przybliżą nas jednak do celu.

W dążeniu do pojednana jest miejsce dla wszystkich. Wielką rolę odegrać mogą politycy, samorządowcy, duchowni różnych wyznań, przedstawiciele świata nauki i kultury, organizacje pozarządowe. Szczególna odpowiedzialność spoczywa jednak na polskim i ukraińskim Instytucie Pamięci Narodowej. W Kijowie otwarta zostanie ukraińska wersja wystawy „Zagłada polskich elit. Akcja AB – Katyń". To pierwsza od wielu lat wspólna inicjatywa obu instytucji. Wierzę, że to spotkanie może zapoczątkować wspólny wysiłek na rzecz poznania prawdy o przeszłości, dzięki czemu możliwe będzie wzajemne przebaczenie i pojednanie.

Potrzeba odwagi

W listopadzie tego roku minie pół wieku od wydania przez polskich biskupów historycznego orędzia „do niemieckich braci w chrystusowym urzędzie pasterskim". Odwaga polskich hierarchów, widoczna już w samym adresie listu, nie spotkała się początkowo z powszechnym zrozumieniem zarówno po polskiej, jak i niemieckiej stronie. Wkrótce jednak gest ten zaczął przynosić obfite owoce, stając się katalizatorem procesu, który dziś nazywany jest cudem pojednania.

Oby i nam nie zabrakło dzisiaj podobnej odwagi. Jesteśmy to winni ofiarom, samym sobie i przyszłym pokoleniom. Prawdziwe pojednanie między Polakami a Ukraińcami może stać się podstawą trwałej zmiany losu całej Europy Środkowo-Wschodniej, wyrwania jej z geopolitycznego fatalizmu ostatniego stulecia.

Miesiąc temu ukraiński parlament przyjął ustawę, w której wśród wielu organizacji walczących o niepodległość i zasługujących na uznanie wymieniona została także Ukraińska Powstańcza Armia. Wydarzenie to odnotowano w Polsce z zaniepokojeniem spotęgowanym faktem, że głosowanie nad tą ustawą odbyło się zaledwie kilka godzin po przemówieniu prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Nowy sposób świętowania

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Zachód nie może odpuścić Iranowi. Sojusz między Teheranem a Moskwą to nie przypadek
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem