W zbiórce wzięło udział ponad 2 tys. osób. Przekazały pieniądze po tym, jak w zeszłym miesiącu burmistrz Lodi wprowadziła przepisy, wymagające od rodziców uczniów spoza Unii Europejskiej przedstawienia dowodów na posiadanie majątku zarówno we Włoszech, jak i w ich krajach ojczystych.
Ci, którzy tego nie zrobią, są automatycznie obciążani najwyższą stawką za posiłki w stołówce szkolnej. Dzieci, które zdecydują się zjeść suchy prowiant, muszą jeść oddzielnie od reszty swoich kolegów z klasy. Ta sama polityka wyklucza również dzieci z korzystania z autobusów szkolnych.
Uważa się, że restrykcje, pomysł burmistrz Sary Casanowy z antyimigranckiej Ligi, dotykają od 200 do 300 uczniów.
Przepisy spotkały się z ostrą krytyką ze strony tych, którzy twierdzą, że niesprawiedliwie traktują one dzieci, szczególnie w tych przypadkach, gdy ich rodzice uciekli ze swoich ojczystych krajów, nie zabierając nic ze sobą, lub nie byli w stanie uzyskać dokumentów. Minister edukacji Marco Bussetti ostrzegł, że "dzieci nigdy nie powinny być wykorzystywane" i wezwał radę miasta Lodi do znalezienia alternatywnego rozwiązania.
Szefowa włoskiego urzędu sprawującego opiekę nad dziećmi powiedziała, że wykluczenie dzieci ze stołówki stanowiło naruszenie ich praw człowieka i wezwało do natychmiastowej zmiany przepisów. - Nie do pomyślenia jest zmuszanie małych dzieci do samodzielnego jedzenia, odcięcia od swoich kolegów z klasy, ponieważ ich rodzice nie mogą płacić - powiedziała Filomena Albano w "La Repubblika".