Rewolucyjna zmiana prawa transportowego (lex Uber), będąca efektem wielomiesięcznych prac i trudnego konsensusu całej branży przewozowej, weszła w życie 1 października - obliguje operatorów aplikacji łączących kierowców z pasażerami do posiadania licencji pośrednika, a także korzystania wyłącznie z oznakowanych aut prowadzonych przez osoby z uprawnieniami taksówkarza. W efekcie od tygodnia kierowcy takich platform jak Uber, czy Bolt muszą być w praktyce taksówkarzami. Niespodziewanie jednak Senat ostatniego dnia września wystąpił o cofnięcie tych regulacji. W ramach poprawek do ustawy o przeciwdziałaniu skutkom Covid-19 senatorowie zaproponowali, by wstrzymać działanie kluczowych zapisów lex Uber do końca 2020 r. W środę kontrowersyjną propozycję, przy braku sprzeciwu rządu, jednogłośnie poparła sejmowa Komisja finansów Publicznych.
Zatem opozycja i większość parlamentarna zgodnie stwierdziły, że uchwalone wcześniej regulacje, choć już weszły w życie, muszą być zawieszone. W efekcie przewoźnicy dalej nie będą musieli legitymować się licencją taxi. Owe poprawki czekają jeszcze na uchwalenie przez Sejm. Ale branża taksówkarska już wrze. Krzysztof Urban, dyrektor zarządzający Free Now, podkreśla, że okres przejściowy w lex Uber był wystarczający, by przygotować się do zmian w prawie.
- Współpracujący z nami kierowcy to zrobili. Od ponad dziewięciu miesięcy wspieramy ich w tym procesie i na bieżąco sprawdzamy, czy zdążą ze spełnieniem wszystkich nowych formalności. Oznacza to, że od 1 października nasza flota w całości składa się z licencjonowanych kierowców – tłumaczy. I dodaje, że przed wszystkimi platformami stało to samo zadanie: dopełnić formalności związanych z wyrobieniem licencji pośrednika, wesprzeć kierowców w uzyskaniu licencji taxi i dokonać weryfikacji kierowców do 1 października.
Taksówkarze wskazują, że parlament ugiął się pod naciskiem Ubera, choć w oficjalnych rozmowach nie chcą wskazywać na lobbing amerykańskiego giganta. - Sytuacja, w której brak przygotowania się do reformy przez jedną z platform wpływa na finalny kształt przepisów dla całego rynku, jest niezrozumiała. Przede wszystkim jest to krzywdzące dla podmiotów, które poniosły już koszty dostosowania się do zmienionych przepisów – argumentują nasi rozmówcy.
Poparła ich Konfederacja Lewiatan. W oficjalnym stanowisku czytamy: „Pracodawcy wyrażają sprzeciw wobec nagłego wydłużenia okresu przejściowego dla pośredników w przewozie osób w ramach tzw. lex Uber. Zmiany przepisów nie powinny faworyzować jednej firmy, która nie zdołała dostosować się do nowych przepisów. Jest to krzywdzące wobec całego rynku, czyli firm, które poniosły ten wysiłek i związane z nim koszty”.