Firmy taksówkarskie i mytaxi idą na wojnę z Uberem

Operator aplikacji mytaxi oraz tradycyjne korporacje łączą siły. To sposób, aby dać odpór nielicencjonowanej konkurencji, m.in. Uberowi i Taxify.

Aktualizacja: 23.05.2018 06:02 Publikacja: 22.05.2018 23:59

Firmy taksówkarskie i mytaxi idą na wojnę z Uberem

Foto: Fotolia

Między przewoźnikami osób trwa ostry wyścig o pasażerów. Teraz do ofensywy przechodzi mytaxi. Związana z koncernem Daimler aplikacja, pośrednicząca między pasażerami a kierowcami taksówek, rusza z usługami w Poznaniu. To już piąta, po Warszawie, Krakowie, Trójmieście i konurbacji śląskiej, aglomeracja w naszym kraju, w której można zamówić i zapłacić mobilnie za taksówkę, korzystając z aplikacji tej firmy. Ale nie ostatnia. Kolejna lokalizacja na mapie mytaxi to Łódź, gdzie usługa ruszy w czerwcu. Co ważne, mytaxi nie zamierza rywalizować z licencjonowanymi taksówkarzami, lecz z nimi współpracować. Usługi w Poznaniu i Łodzi będą bowiem rozwijane przy wykorzystaniu działających już tam korporacji – Poznańskiego Stowarzyszenia Taksówkarzy (PST) i łódzkiego Green Cab Taxi.

Zyskają taksówkarze

– Po raz pierwszy uruchamiamy naszą usługę we współpracy z lokalną korporacją. Nasze kompetencje uzupełniają się w różnych obszarach. PST ma dobrze rozwiniętą centralę taxi i zna lokalny rynek, a my jesteśmy liderem w segmencie aplikacji i marką rozpoznawalną w Europie – mówi nam Krzysztof Urban, dyrektor zarządzający mytaxi w Polsce.

To rewolucyjna zmiana, bo dotąd korporacje nie chciały z operatorami aplikacji taxi współpracować. – Traktowały nas jako konkurencję, a czasami jako podmiot niewart uwagi. Nie wierzyły, że ten biznes można prowadzić w inny sposób – przez aplikację. Ale wreszcie zostaliśmy docenieni i klasyczne korporacje zaczęły się do nas zwracać z pytaniami o współpracę. Działamy już w taki sposób w Portugalii oraz W. Brytanii. W UE Polska jest trzecim rynkiem, na którym wdrażamy tego typu model kooperacji – wyjaśnia Krzysztof Urban.

Jacek Kalka, prezes PST, liczy na realne korzyści ze współpracy. – Nas i mytaxi różni profil działalności i kanały obsługi zleceń, a z tym wiąże się odmienny profil pasażerów oraz fakt, że szczyty zamówień w obu firmach następują w innym czasie. Dlatego możliwość przyjmowania przez kierowcę zleceń z obu źródeł pozwoli mu ograniczyć czas oczekiwania na kolejne zlecenie i zwiększyć zarobki – podkreśla prezes Kalka.

Eksperci twierdzą, że taka kooperacja może być skuteczną bronią w walce z nielicencjonowanymi rywalami, jak np. Uber i Taxify. Dlatego mytaxi zamierza wprowadzić nowy model współpracy też w miastach, w których już działa – w Krakowie i Katowicach.

Ekspansja Taxify

Jak ustaliliśmy jeszcze w br., mytaxi wejdzie do Wrocławia. – Tam być może pojawimy się w jeszcze innym, nowym na polskim rynku modelu. Na szczegóły jest jednak zbyt wcześnie – zastrzega Krzysztof Urban. – Małe miasta na razie nas nie interesują. Koncentrujemy się na dużych ośrodkach – kontynuuje.

I zaznacza, że w Warszawie mytaxi nie planuje współpracy z korporacjami. Tu firma wykroiła już pokaźny kawałek przewozowego tortu. – Jesteśmy największą flotą licencjonowanych taksówek w stolicy, mamy 15–20 proc. tego rynku – dodaje.

W Warszawie w przyszłości mytaxi może natomiast wdrożyć innowacyjną usługę wraz z „siostrzanymi" biznesami carsharingowymi Daimlera.

– Można zrobić wiele integracji między aplikacjami, tak jak to jest np. na rynku niemieckim. Zamawianie usług tego typu mogłoby odbywać się z jednej aplikacji – twierdzi dyrektor mytaxi w Polsce.

Ale konkurenci nie zamierzają oddawać rynku bez walki. Rodzime iTaxi opanowało już grubo ponad setkę miast w Polsce i zdobywa kontrakty na obsługę centrów komunikacyjnych, dworców i lotnisk. Nielicencjonowani pośrednicy również stawiają na rozwój. Estońsko-chiński Taxify, który dotychczas działał w stolicy i Krakowie, w miniony czwartek ruszył we Wrocławiu. W sumie aplikacja jest już dostępna w ponad 40 miastach w 25 krajach Europy i Afryki. Ma ponad 10 mln użytkowników.

– Wrocław był dla nas oczywistym krokiem w rozwoju aplikacji. To miejsce tętniące życiem, ośrodek kulturalny i akademicki, przez co zapotrzebowanie na usługi „ride sharingowe" jest ogromne – tłumaczy Alex Kartsel, country manager Taxify. W ciągu paru miesięcy aplikacja ma być dostępna w Trójmieście. ©?

Opinia

Jarosław Grabowski, prezes, iTaxi

W tym roku skupiamy się na rozwoju segmentu B2B oraz wprowadzaniu kolejnych udogodnień. Jesteśmy już obecni w 150 miastach Polski, w tym w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Trójmieście, Łodzi i Wrocławiu. W najbliższym czasie nie planujemy ekspansji na kolejne obszary, ale skoncentrujemy się na intensywnym rozwoju tam, gdzie już jesteśmy. Podpisaliśmy niedawno umowy z Portem Lotniczym Poznań-Ławica, Portem Lotniczym w Lublinie czy choćby z Dworcem Głównym w Poznaniu. W maju wygraliśmy przetarg na obsługę miejsc parkingowych na terenie Dworca Centralnego w Warszawie i niedługo ogłosimy objęcie kolejnego kluczowego obszaru. Współpracuje z nami już ponad 10 tys. kierowców z całej Polski, również z korporacji.

Wolimy własny samochód lub autobus

W naszym kraju – pod względem popytu na usługi taksówkowe – absolutnym hegemonem jest Warszawa. W stolicy z takich przewozów regularnie korzysta blisko 350 tys. osób. To mniej więcej tyle, co w Poznaniu, Katowicach i Trójmieście razem wziętych. Jak pokazują badania GfK, do taksówek wsiadamy głównie, jadąc: w odwiedziny do znajomych (58 proc. ankietowanych), na dworzec lub lotnisko (43 proc.), na imprezę do klubu lub na kolację w restauracji (41 proc.), ale także wybierając się na wizytę do lekarza (26 proc.). Z takich usług 23 proc. z nas korzysta, jadąc z lub do pracy, zaś 18 proc. tylko w przypadku złej pogody lub innych nieoczekiwanych zdarzeń. Wciąż wolimy poruszać się własnym samochodem (według 48 proc. badanych to najczęściej wykorzystywana forma transportu w mieście), autobusem, metrem lub tramwajem (odpowiednio 45, 34 i 29 proc.). Co dziesiąty respondent stawia na taxi. Z kolei po 5 proc. ankietowanych wybiera jazdę rowerem albo pociągiem, a 1 proc. – motorem.

GfK sprawdził również, jaki jest stosunek pasażerów do usług taksówkowych. Okazuje się, że aż 51 proc. osób uważa, iż cena nie jest barierą w korzystaniu z takich przewozów. Co więcej, 48 proc. twierdzi, że licencjonowane taksówki są gwarancją bezpieczeństwa, a licencjonowani taksówkarze lepiej znają drogę (45 proc.).

Tylko 12 proc. respondentów uważa, że taksówki są zbyt drogie. Z kolei 11 proc. ma złe zdanie o osobach wykonujących ten zawód – uważa, że większość taksówkarzy to oszuści.

Przeciętny pasażer taxi to kobieta (58 proc.) w wieku 30–39 lat (37 proc.) lub 50+ (32 proc.).

Między przewoźnikami osób trwa ostry wyścig o pasażerów. Teraz do ofensywy przechodzi mytaxi. Związana z koncernem Daimler aplikacja, pośrednicząca między pasażerami a kierowcami taksówek, rusza z usługami w Poznaniu. To już piąta, po Warszawie, Krakowie, Trójmieście i konurbacji śląskiej, aglomeracja w naszym kraju, w której można zamówić i zapłacić mobilnie za taksówkę, korzystając z aplikacji tej firmy. Ale nie ostatnia. Kolejna lokalizacja na mapie mytaxi to Łódź, gdzie usługa ruszy w czerwcu. Co ważne, mytaxi nie zamierza rywalizować z licencjonowanymi taksówkarzami, lecz z nimi współpracować. Usługi w Poznaniu i Łodzi będą bowiem rozwijane przy wykorzystaniu działających już tam korporacji – Poznańskiego Stowarzyszenia Taksówkarzy (PST) i łódzkiego Green Cab Taxi.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Transport
Katastrofa w Baltimore. Zerwane łańcuchy dostaw, koncerny liczą straty
Transport
Nowy zarząd Portu Gdańsk. Wiceprezes z dyplomem Collegium Humanum
Transport
Spore różnice wartości inwestycji w branżach
Transport
Taksówkarze chcą lepiej zarabiać. Będzie strajk w Warszawie
Transport
Trzęsienie ziemi w Boeingu. Odchodzą dwaj prezesi