Thiem jest drugim Austriakiem po Thomasie Musterze, który awansował do wielkoszlemowego finału (Muster wygrał turniej Roland Garros w roku 1995). Cecchinato przegrał, ale można śmiało powiedzieć, że nie zawiódł. Przez dwa sety toczył z Thiemem wyrównaną walkę, ani przez moment nie było widać, że w rankingu ATP przed turniejem dzieliła ich przepaść (Thiem - nr 8; Cecchinato - 72).

Dzielny Marco z Sycylii grał śmiało, przejmował inicjatywę, Thiem bardzo często musiał grać z niewygodnych pozycji, Cecchinato ryzykował i wygrywał. Oglądanie ich długich wymian (obaj grają pięknym jednoręcznym bekhendem) było prawdziwą estetyczną ucztą. W tie-breaku najpierw Thiem miał trzy piłki setowe, ale dokonał złych wyborów, a przy ostatniej z nich katastrofalnie pomylił się z woleja. Włoch przy dopingu wspierającej go publiczności wyrównał i z kolei on miał trzy setbole i żadnego nie wykorzystał. Austriak przyznał, że zwycięstwo w drugim secie było kluczowe, gdyby przegrał, mecz mógłby potoczyć się zupełnie inaczej.

Dla Thiema jest to pierwszy w karierze wielkoszlemowy finał, jak na taką okazję, po ostatniej piłce zareagował dość powściągliwie. Austriak rok i dwa lata temu odpadał w Paryżu w półfinale.

Jego rywalem w niedzielnym finale będzie zwycięzca meczu Rafael Nadal - Juan Martin Del Potro.