Nikołaj Kolada, jeden z najczęściej wystawianych dramaturgów współczesnej Rosji, który popularnością przewyższył Czechowa, jest także cenionym w świecie, choć kontrowersyjnym, reżyserem. Dobrze się stało, że twórca z Jekaterynburga reżyseruje też w Polsce.
Po sukcesach jego inscenizacji w Krakowie, Gdańsku i Warszawie mamy okazję obejrzeć komedię Gogola „Ożenek" w Katowicach – skrzącą się dowcipem, ekspresją, szaleństwem, za którym kryją się smutek, gorycz i nostalgia.
Kolada nie waha się malować rzeczywistości grubą kreską. Czasem wydaje się, że gdybyśmy nie wiedzieli, iż spektakl zrobił Rosjanin, moglibyśmy posądzić reżysera o antyrosyjskie fobie. Cóż, żyjemy w takich czasach, że wszystko kojarzy się z polityką.
Świat, w którym tkwią bohaterowie, jest kwintesencją kiczu utkaną z naszych wyobrażeń o Rosji. Są więc dywany i kilimy z ikonami, malowane kwiaty, postacie wystylizowane na matrioszki, a samowary stanowią nie tylko niezbędny rekwizyt, ale też część... garderoby. To Rosjanie w całej swej „cepeliowatości", ale gdy się przyjrzymy, dostrzeżemy, jak ich śmieszności oraz małości są nam bliskie.
Kolada zrobił spektakl o gorsecie konwencji, rytuałów, od których nie potrafimy się uwolnić, choć próbujemy zagłuszyć samotność i potrzebę miłości. A szczęście jest jak bańka mydlana lub balon, który zawsze można przekłuć.