Jerzy Kalina, skądinąd artysta o dużym dorobku, ostatnio utożsamiający się z “dobra zmianą”, a wręcz nazywany przez jej twórców za “artystę wykluczanego”, na co dowodem są lukratywne, polityczne zamówienia  – przygotował na dziedzińcu Muzeum Narodowego instalację “Zatrute źródło”.

Może nawiązuje do songu barda opozycjonisty Jacka Kaczmarskiego “Źródło”, z pewnością nieudanie, a już na pewno do kontrowersyjnej instalacji włoskiego artysty Maurizio Cattelana, “Dziewiąta godzina”, który przedstawił Jana Pawła II przywalonego meteorem.

Globalnie rozsławił tę instalację m. in. znakomity serial “Młody papież”, pokazując w czołówce, a już lokalnie, wcześniej, dwójka posłów-performerów Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego (wg definicji Jarosława Kaczyńskiego, partia która obrzydzała Polakom Kościół). Kiedy obiekt został pokazany w Zachęcie, wdarli się w jego przestrzeń, chcąc zdjąć ciężar z papieża.

Performerskiego waloru nie miały polityczne gromy ciskane na dyrektorkę Andę Rottenberg, choć przecież wieloznaczna praca Włocha dużo mówiła o ludzkim cierpieniu i losie, który dotyka każdego człowieka, w tym papieża. On zaś wiedział o tym najwięcej, będąc przecież ofiarą zamachu, który miał zakończyć jego pontyfikat. Każdemu zresztą, nawet papieżowi, w obliczu śmierci, przystoi pokora.

Z pewnością nie mają jej wszyscy ci, którzy zobrzydzili Jana Pawła II setkami koszmarnych pomników zbudowanych w Polsce. Ten festiwal kiczu i brzydoty jest jednak dziełem samorzutnych akcji proboszczów, parafian oraz amatorów. Może grzeszą brakiem gustu, ale może też nie zdają sobie z tego sprawy. Nie mają kompetencji. Od dyrekcji Muzeum Narodowego można jednak ich wymagać, a może nawet trzeba.

Może pracy Jerzego Kaliny przyświecał szczytny cel, choć na marginesie trzeba dodać, że już sam pomysł polemiki Kaliny z negowaną przez prawicę pracą Włocha, po latach siłą rzeczy potwierdza jej znaczenie. Zaś mistrzowskie wykonanie na tle partactwa Kaliny sprawia, że oceny narzucają się same.

Na usta ciśnie się pytanie, “gdzie oni mieli oczy?”. Każdy widzi, że nawet w kategorii realizmu Jan Paweł II został przedstawiony nieudolnie, jak golem w stylu malarstwa Beksińskiego. O to chodziło wyznawcom? Kroi się jakaś gra komputerowa, wzorowana na “Wiedźminie” - gra-zabijanka?

Jan Paweł II jest pokazany jako siłacz, który powstał z upadku, a może z martwych, dźwignął głaz i chce nim cisnąć w zabarwioną na czerwono sadzawkę. Można ironizować na temat ewentualnych interpretacji i zapytać, czy artysta nie instrumentalizuje papieża w politycznej rozgrywce? Czy nie nakłada na Kościół katolicki kostiumu mściwego pogaństwa z doby "Quo vadis"? (Intencja Sienkiewicza zostanie uznana za błędną?). Można też zapytać, czy Kalina czytał “Nowy Testament”, zna frazę o ciskaniu kamieniem (krótki quiz: kto to powiedział?)

Pytania wykazujące katastrofę instalacji, która jest kolejnym “misiem na miarę czyichś możliwości” - można mnożyć. W duchu ulubionym przez prawicę, można nawet zadać pytanie, czy to jakiś spisek, który ma obrzydzić Jana Pawła II Polakom?

Nie trzeba było długo czekać na komentarze w sieci. O ile Kalina słabo polemizuje z Włochem, twórcy memów udanie polemizują z Kaliną. Jeden z nich skierował bohatera nieudanej instalacji, nazywając go “godzillą”, na Woronicza. Siłacz uniósł głaz nad siedzibą TVP, powszechnie zwaną jako “szczujnia”, która non stop łamie deklarowane przywiązanie do katolickich wartości.

To ma ostatecznie jakiś sens, choć, przemocy, w tym słownej, wzorowanej na tak zwanych "Wiadomościach" nie polecamy. Uczestnikom “wernisażu” współczujemy. Co oni z oczami poczną? Sadzawka na dziedzińcu Narodowego już płonie ze wstydu.