Jan Romanowski: Z Jana Pawła II uczyniliśmy kremówkę, nie zróbmy z Franciszka rewolucjonisty z młotem

Przez 12 lat pontyfikatu Franciszek nazywany był socjalistą, komunistą, lewakiem, agentem Putina w Watykanie, protestantem czy nawet – przez niektórych – antychrystem. Szufladkowanie papieża prowadzi do spłycenia jego postaci i nauczania. Tak samo Jana Pawła II zapamiętaliśmy głównie za kremówki, zapominając o jego bogatej spuściźnie intelektualnej i duszpasterskiej.

Publikacja: 22.04.2025 12:14

Jan Romanowski: Z Jana Pawła II uczyniliśmy kremówkę, nie zróbmy z Franciszka rewolucjonisty z młotem

Foto: PAP/PA

Podsumowania pontyfikatu Franciszka, debaty na temat tego, czy był on rewolucjonistą, czy też nie i za co zapamięta go historia – to wszystko rozpoczęło się już, gdy papież trafił do szpitala. Zaczęto go oceniać: czy był to czas dobry, czy zły; rozpoczęło się szufladkowanie – często polityczne – które, tak samo jak w przypadku papieża Polaka, może doprowadzić do spłycenia 12 lat kościoła „Franciszkowego”.

Kościół Franciszka: pontyfikat przejściowy stał się pontyfikatem ważnych gestów

Niezależnie od ocen pontyfikatu Franciszek – w wymiarze symbolicznym i w wymiarze gestów – wprowadził pewien powiew świeżości, który zmienił postrzeganie Kościoła katolickiego zarówno jako instytucji, jak i wspólnoty. Wiele tych gestów zapewne z nami pozostanie – na dłużej czy na krócej – może przejdą one do historii i odcisną piętno na katolicyzmie. Ale choć wprowadziły one do debaty kościelnej nowe tematy i może podłożyły fundamenty pod przyszłe zmiany, to same w sobie nie wywróciły wszystkiego do góry nogami – nie były rewolucją.

Czytaj więcej

Pogrzeb papieża Franciszka. Watykan ogłosił datę

Co więcej, wiele decyzji podjętych przez argentyńskiego papieża jest logiczną kontynuacją tego, co wcześniej wprowadzali Jan Paweł II i Benedykt XVI. Przykładami są podejście do kary śmierci, ekologii czy fundamentalizmów religijnych i ideologicznych. Franciszek w mocniejszych słowach i bardziej dosadnie akcentował kierunek, w którym zmierza Kościół. Nie był rewolucjonistą, bo nie odrzucał tego, co było wcześniej – sam czerpał wiele z tradycji i nauczania Kościoła, i korzystał z tego, co pozostawili jego bezpośredni poprzednicy, wielokrotnie ich cytując i zachęcając do zagłębiania ich nauczania. Współczesność Franciszka polegała na głoszeniu w dużej mierze kontynuacji tego, co było wcześniej, ale w inny, być może w bardziej nowoczesny sposób.

Pontyfikat Franciszka: sygnał do działania, nie rewolucja

Pewne nowości, które wprowadził Franciszek, należy postrzegać raczej jako sugestię tego, w jakim kierunku powinien zmierzać kościół – były one początkiem, a nie rewolucją. Jednym z kluczowych wydarzeń, za które zapewne zapamięta się 266. głowę Kościoła katolickiego, był tzw. synod o synodalności. Choć wiele się o nim mówiło, a krytycy potrafili zarzucać papieżowi, że w ten sposób zrywa z „prawdziwym” katolicyzmem, to z samego synodu, koniec końców, niedużo wynikło. Był on jednak przykładem, że Kościołem można zarządzać inaczej. Pokazał, że biskupi, przyszli papieże mogą, a nawet powinni częściej rozmawiać ze zwykłymi księżmi i wiernymi. Ale znów: był to znak na przyszłość, a sam synod fundamentalnie prawa i nauczania kościelnego nie zmienił.

Podobnie było z reformą Kurii Rzymskiej i zmianą postrzegania posługi biskupiej. Papież mocno naciskał tu na zmiany – część się udała, część mniej – ale prawdopodobnie dopiero w kolejnych latach się okaże, czy nie są potrzebne dalsze głębokie reformy. Franciszek wysłał taki sygnał: fakt, że Kościół robił coś przez wieki, nie oznacza, że musi tak być aż do powtórnego przyjścia Chrystusa.

Czytaj więcej

Internet już wybiera papieża. Kim jest „Wojtyła z Azji”?

Papież otworzył kolegium kardynalskie na „peryferie Kościoła”, naciskał, by „pasterze pachniali swoimi owcami”, czyli by wyszli ze swoich pałaców biskupich i plebanii, by byli wśród ludzi – łącząc się z nimi w ich radościach i problemach. Kolejną ważną zmianą były pierwsze w historii nominacje kobiet na znaczące funkcje kościelne – s. Raffaella Petrini została gubernatorem państwa watykańskiego a s. Simona Brambilla – prefektem Dykasterii ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego. Papież w ten sposób dał sygnał, że uniwersalność Kościoła opiera się na ciągłej ewolucji i na rozeznawaniu swojej drogi. Rozeznawaniu (słowo, które zapewne było jednym z najczęściej wypowiadanych przez papieża słów), które ma prowadzić do Boga i bierze pod uwagę kontekst życiowy i historyczny, w jakim znajduje się każdy człowiek i Kościół.

Nie szufladkujmy Franciszka, nie był rewolucjonistą z młotem

Przez 12 lat Franciszek nazywany był socjalistą, komunistą, lewakiem, agentem Putina w Watykanie, protestantem czy nawet – przez niektórych – antychrystem. Oczywiście pojawiały się również opinie pozytywne – nazywano go papieżem bliskim ludziom, prorokiem naszych czasów, odnowicielem Kościoła, który życzył dobrego obiadu. Zapewne jakby poszukać, to tych określeń zarówno pozytywnych, jak i negatywnych znalazłoby się jeszcze więcej.

Papież starał się pochylić nad losem i sytuacją każdej osoby, zrozumieć jej problemy i pomóc w rozeznawaniu swojej drogi

Natomiast szufladkowanie papieża tuż po zakończeniu pontyfikatu prowadzi do spłycenia jego postaci i nauczania. Jana Pawła II zapamiętaliśmy za całowanie ziemi, walkę z komunizmem czy za kremówki. Redukując go do pojedynczych rzeczy mieszczących się w szufladkach politycznych czy społecznych, zapominamy o jego bogatej spuściźnie intelektualnej i duszpasterskiej. Mało kto pamięta, że np. papież Polak przestrzegał przed hurraoptymizmem po upadku żelaznej kurtyny i był jednym z głównych adwokatów praw człowieka i narodów.

Tak samo, sprowadzając Franciszka do ogólnikowych, często mocno upolitycznionych frazesów, narażamy się na ryzyko pominięcia niuansów, czasem może nawet pozornych sprzeczności, które Franciszek – tak samo jak wszyscy jego poprzednicy – prezentował. W pamięci zostanie kilka medialnych tematów, niekiedy niezrozumianych czy źle przekazywanych (co było często wynikiem słabej polityki komunikacyjnej Watykanu). Zamiast myśleć, za czym warto podążać, a co powinno pozostawić się za sobą, możemy zredukować postać Franciszka do narzędzia ideologiczno-politycznej walki w Kościele i poza nim.

Franciszkowy pontyfikat czułości

Wspólnym mianownikiem wszystkiego, co robił papież, była czułość wobec drugiego człowieka. Jak odrzucimy szufladkowanie i polityczne etykiety, postaramy się zobaczyć, co było dla Franciszka najważniejsze – to zobaczymy, że w centrum zawsze stawiał każdego pojedynczego człowieka. Papież starał się pochylić nad losem i sytuacją każdej osoby, zrozumieć jej problemy i pomóc w rozeznawaniu swojej drogi. Nawet jeżeli nie zawsze mu to wychodziło, Franciszek widział w każdym człowieku Boga, a jego działania cechowały się pragnieniem, by w centrum Kościoła zawsze umieszczać Chrystusa, a zaraz za nim każdego człowieka z osobna.

Jan Romanowski

Jan Romanowski

Foto: mat. pras.

Autor

Jan Romanowski

Publicysta, student Uniwersytetu Londyńskiego (UCL), przewodniczący stowarzyszenia polskich studentów UCL. Był redaktorem naczelnym portalu MyPolitics

Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Wiadomo, kto przegra wybory prezydenckie. Nie ma się z czego cieszyć
Publicystyka
Pytania o bezpieczeństwo, na które nie odpowiedzieli Trzaskowski, Mentzen i Biejat
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Brudna kampania, czyli szemrana moralność „dla dobra Polski”
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Jaka Polska po wyborach?
Publicystyka
Europa z Trumpem przeciw Putinowi