W przypadku tytułowego Doriana Graya doszło jednak do niezwykłego, nadnaturalnego zjawiska. Sam Gray pozostawał piękny i młody, zachowując urodę i powab dziewiętnastolatka. Bo właśnie tyle miał lat, gdy sportretował go zakochany w nim malarz. Gray szybko zauważył, że gdy dopuszczał się kolejnych bezeceństw, szpetniał jego portret, on sam zachowywał piękne oblicze. Bez hamulców i opamiętania bohater upadał coraz niżej i niżej, pozostając pociągającym młodzieńcem, tymczasem potworniał jego ukryty w domu portret. Pewnego razu Graya tknęło jednak sumienie i powstrzymał się od kolejnego grzechu. Popędził wówczas zobaczyć, czy może jego twarz wypiękniała od tego szlachetnego gestu. Tak się jednak nie stało, nabrała jeszcze gorszego wyrazu, tym razem dotychczasowe moralne zepsucie zabarwione zostało nutą obłudy.
Czytałem tę książkę ze dwie dekady temu, ale pamiętam, że wywarła na mnie ogromne, choć niezwykle ponure wrażenie. Podobne miałem w ostatnich dniach, gdy czytałem kolejne doniesienia dotyczące seksafery z udziałem jednej z gwiazd polskiej polityki. Nie wiem, czy ta osoba jest winna czy też nie, o winie decyduje w Polsce niezależny sąd, a jak dotąd nie wyszedł z prokuratury akt oskarżenia. Dlatego też umówmy się, że będę pisał o panu X. Trzeba też wziąć poprawkę na to, że rewelacje na jego temat pochodzą z rozmów ludzi podejrzanych o przestępstwo, więc również trzeba podzielić to, co mówią, przez pięć. Albo dziesięć. Ale nawet jeśli prawdą okaże się pięć procent tego, co ostatnio o sprawie pisano, to i tak mamy do czynienia z kolejnym spektakularnym i smutnym upadkiem w polskiej polityce.
X bowiem dwadzieścia parę lat temu był prominentnym działaczem katolickim, bronił Kościoła i walczył z aborcją, protestował nie tylko przeciw usuwaniu ciąży z przyczyn społecznych, ale również opowiadał się za tym, by w ustawie nie było trzech obowiązujących dziś wyjątków od karalności aborcji.
Potem jednak z X zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Zaczął krytykować Kościół, a także głosić w sprawach moralnych poglądy, które dla wierzących i naprawdę praktykujących katolików są trudne do zaakceptowania. Równocześnie w jego wypowiedziach było coraz więcej agresji, jeśli nie nienawiści. Gdy wygłaszał płomienne mowy skierowane przeciwko politycznym wrogom, gdy używał coraz bardziej obelżywych słów i porównań, wyglądał coraz straszniej. Jakby ta nienawiść zostawiała bruzdy na obliczu.
Różni ludzie zastanawiali się, jakie są przyczyny tej przemiany. Niektórzy uważali, że to powody polityczne – znalazł się w pewnym momencie w partii, która znalazła się w opozycji do Kościoła i ta zmiana spowodowała zmiany światopoglądowe.