Wszystko wskazuje na to, że po przyszłotygodniowych wyborach parlamentarnych w Czechach premier Bohuslav Sobotka będzie musiał oddać władzę swemu rywalowi. Jest nim 63-letni miliarder Andrej Babiš, do maja tego roku wicepremier i minister finansów w koalicyjnym rządzie Sobotki.
Babiš stoi na czele własnej partii ANO, co znaczy TAK, która prowadzi we wszystkich przedwyborczych sondażach. Ma na nią zamiar głosować 26,5 proc. obywateli, podczas gdy na socjaldemokratów ČSSD premiera Sobotki 14,5 proc. Komuniści są na trzecim miejscu z poparciem 13 proc., takim jak konserwatywna ODS.
Jeżeli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, premierem będzie wkrótce Andrej Babiš, który został właśnie pozbawiony immunitetu poselskiego, aby mogło się rozpocząć postępowanie w sprawie dotyczącej wyłudzenia 1,9 mln euro dotacji z UE. Babiš miał wykorzystać te pieniądze niezgodnie z przeznaczeniem, na budowę Bocianiego Gniazda, czyli ekskluzywnego kurortu. Postępowanie w tej sprawie prowadzi także unijna agencja śledcza OLAF. On sam zaprzecza, ale nie jest to jedyna sprawa, która ciągnie się za nim od lat. Wytykano mu niejasne pochodzenie majątku ocenianego przez „Forbes" na 3,4 mld dol., wykorzystywanie kreatywnej księgowości do rozliczeń podatkowych czy też posługiwanie się swoim imperium medialnym do zwalczania przeciwników politycznych. Niedawno pojawiło się w sieci nagranie, w którym Babiš jako właściciel koncernu medialnego Mafra dyskutuje z dziennikarzami na temat strategii wyborczej.
Jest nierzadko w Czechach nazywany Babisconi, co jest nawiązaniem do Silvio Berlusconiego, którego ma przypominać nie tylko z powodu zaangażowania finansowego w mediach, ale i stylem życia. abiš nie kryje, że lubi spędzać czas na francuskiej Riwierze, gdzie ma zresztą własną restaurację z gwiazdką Michelina. Zaczynał przed laty w branży rolno-spożywczej. Dzisiaj jest właścicielem wielkiego koncernu Agrofert.
W maju tego roku premier Sobotka doprowadził do jego dymisji. Miał nadzieję, że kłopoty Babiša spowodują spadek popularności partii ANO. Jednak to socjaldemokraci nie mogą się przebić ze swym programem socjalnym. Partia Babiša jest w tej sprawie umiarkowana, ale szermuje hasłami modernizacji Czech i zmniejszenia zależności do zagranicznego kapitału. Sam Babiš przypomina, że zagraniczne banki transferują rocznie z Czech 10 mld euro zysków.