Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko został zaproszony do Paryża na obchody z okazji 100. rocznicy zakończenia I wojny światowej, które odbędą się 11 listopada. Poinformowała o tym telewizja Biełsat, powołując się na francuskiego deputowanego Christophe'a Lejeune'a. Mińsk potwierdził tę informację, ale jeszcze nie wiadomo, czy na Paryż znajdzie się miejsce „w kalendarzu prezydenta".

Łukaszenko może swobodnie przekraczać zachodnią granicę dopiero od maja 2016 r., wtedy Bruksela zniosła sankcje wobec 170 białoruskich urzędników, w tym wobec niego. Zostały wprowadzone w grudniu 2010 r., gdy w Mińsku brutalnie rozpędzono powyborcze protesty, a wszyscy kontrkandydaci trafili za kraty. Przedtem UE i USA też stosowały sankcje wobec białoruskiego przywódcy, co kończyło się ociepleniem relacji, po którym nadchodziły kolejne spacyfikowane wybory i kolejne sankcje.

Po raz pierwszy nie spacyfikował wyborów prezydenckich w 2015 r., wypuścił też więźniów politycznych. Dzięki temu odwiedził Rzym przy okazji wizyty w Watykanie i spotkał się z prezydentem Sergio Mattarellą. Była to pierwsza oficjalna wizyta Łukaszenki w kraju UE od siedmiu lat. Białoruskie władze nie ukrywały radości, gdy w maju do Łukaszenki zadzwonił kanclerz Austrii Sebastian Kurz i zaprosił go do Wiednia. Prezydent zaproszenie od razu przyjął, daty wizyty nie wyznaczono, ale wiadomo, że odbędzie się jeszcze jesienią. Kurz dwukrotnie odwiedzał Mińsk, będąc szefem austriackiej dyplomacji, i opowiadał się za zniesieniem unijnych sankcji wobec Białorusi. Za Bugiem chwalą austriackich inwestorów, którzy działają na białoruskim rynku. Tylko austriacki Kronospan (przetwórstwo drewna) zainwestował na Białorusi ok. 1 mld dol., austriacki kapitał jest obecny tam m.in. w sektorze bankowym i telekomunikacyjnym.

Po aneksji Krymu władze w Mińsku coraz głośniej zaczęły mówić o „wielowektorowej polityce zagranicznej". Białoruscy politycy mówią, że miliardowe zobowiązania wobec Rosji nie przeszkadzają współpracować i ocieplać relacji z UE. Mińsk zniósł nawet wizy dla obywateli państw unijnych i USA (dotyczy to przybywających drogą lotniczą na nie więcej niż 30 dni).

– Od Unii Europejskiej w Mińsku oczekują wzajemnych kroków. Białoruskie władze liczą też, że ocieplenie relacji zaowocuje inwestycjami i funduszami unijnymi – mówi „Rzeczpospolitej" Aliaksandr Klaskouski, znany białoruski politolog. – Większej integracji z UE nie można się spodziewać. W Europie czekają na reformy, do których Łukaszenko nie jest gotowy. Dobrze wie, że poważne reformy mogłyby źle się skończyć dla jego reżimu – dodaje.