Historia medycyny: Grzechy Zygmunta Freuda

10 maja 1933 r. dzieła wiedeńskiego psychiatry razem z książkami Manna, Einsteina, Zoli i innych zostały spalone przez niemieckich studentów. Dzięki doborowemu towarzystwu na stosie Freud zyskał opinię jednej z najznamienitszych postaci w historii medycyny. Czy słusznie?

Aktualizacja: 21.08.2016 13:56 Publikacja: 18.08.2016 17:02

Foto: Wikipedia

Około 30 lat temu świat poznał zupełnie inne oblicze ojca współczesnej psychoanalizy – Zygmunta Freuda. Okazuje się, że nie był to tylko lekko zwariowany na punkcie seksu naukowiec. Na przełomie XIX i XX w. ten neurolog i psychiatra żydowskiego pochodzenia stworzył teorie, które ciągle żyją we współczesnych nurtach psychologicznych. Jednak za jego sławę i odkrycie psychoanalizy zapłaciło zdrowiem, cierpieniem, a nawet życiem wielu pacjentów i ich rodziny. Ofiarami trudnego charakteru lekarza stali się również jego najbliżsi. Najwierniejszą osobą z otoczenia Freuda była jego najmłodsza córka Anna, która do końca życia pilnie strzegła tajemnic ojca i cenzurowała upublicznienie jego korespondencji. Dlatego dopiero po jej śmierci w 1982 r. wyszły na jaw sprawki Zygmunta Freuda. Nie tylko okazał się bezwzględnym eksperymentatorem, nieetycznym lekarzem i kłamcą. Przede wszystkim świat ujrzał kruchość podstaw naukowych psychoanalizy – teorii, która od ponad 100 lat „służy" zagubionym i nieszczęśliwym pacjentom.

Koszmary wyszły z szafy. Jednym z nich okazała się historia Emmy Eckstein, młodej i pięknej ofiary dwóch upiorów. Pierwszym z nich był Freud, a drugim Wilhelm Fliess, berliński otolaryngolog i wieloletni przyjaciel psychiatry. Był przekonany, że bóle brzucha i menstruacje wywołane są masturbacją. Rozwiązaniem problemu bólu brzucha miała być... operacja nosa. Fliess wymyślił bowiem teorię, której Freud szybko stał się zwolennikiem, że nos jest odpowiednikiem genitaliów. Zatem zaburzenia związane z nosem powodują dysfunkcje psychoseksualne i na odwrót. Skoro od nosa bierze się masturbacja, ta zaś jest przyczyną bólu brzucha, logiczne wydawało mu się, że ingerencja chirurgiczna rozwiąże problem zdrowotny pacjentki cierpiącej na – jak to nazwał – „neurozę nosowo-odruchową".

Pycha

Na podstawie tych założeń śliczna Emma Eckstein została w lutym 1895 r. wysłana przez Freuda do Fliessa na operację „przyżegania kości gąbczastej przewodu nosowego". Sam zabieg się powiódł, jednak wkrótce w ranę wdała się infekcja i pojawiły się nawracające krwawienia. Fliess po operacji powrócił do Berlina, a stan pozostawionej pacjentki zaczął się pogarszać. Rana puchła i wydzielała cuchnący zapach. 8 marca Freud napisał do przyjaciela interesujący list, w którym wyjaśniał, co zaszło. Przyznał w nim, że obaj się pomylili. Dotąd twierdził, że Emma „wykrwawia miłość do lekarza". Do tego dnia nie brał poważnie pod uwagę błędu w sztuce lekarskiej: „Jej ból jest nieprawdziwy, a krwawienia, które wydawały się być spowodowane Twoją operacją, mają w rzeczywistości podłoże psychologiczne – są histeryczne". W liście z 8 marca Freud wyjaśnił, co naprawdę się stało krytycznego dnia.

Po operacji i wyjeździe Fliessa Emmą Eckstein zajął się inny znajomy Freuda i popularny wówczas w Wiedniu lekarz – Robert Gersuny. Obecnie jest znany z wkładu w rozwój chirurgii plastycznej, odkrycia wazeliny i parafiny jako nośnika do wstrzykiwań oraz katastrofalnych w skutkach prekursorskich operacji powiększania piersi. Pod okiem Gersuny'ego Emma jednak nie chciała wracać do zdrowia. Pewnego dnia dostała ponownie bardzo silnego krwotoku i Freud, nie mogąc skontaktować się z lekarzem, wezwał innego znajomego – Horaza Ignaza Rosanesa. Ten, oczyszczając ranę ze skrzepu i wydzielin, natknął się na dziwny obiekt i wyciągnął z rany pół metra gazy pozostawionej przez Fliessa w trakcie zabiegu. Pacjentka nagle zalała się krwią, zbladła i straciła puls. Nie opuściła jej jednak przytomność. Gdy Freud wrócił do jej pokoju po pokrzepieniu się koniakiem, przywitała go pobłażliwą uwagą: „Więc to jest mocny seks". Odtąd rana zaczęła się goić.

W liście opisującym dramatyczne chwile przy łóżku Emmy Eckstein Freud przekonuje przyjaciela, że nie ma do niego pretensji o błąd w sztuce lekarskiej. Bierze na siebie częściową winę za zaistniałą sytuację, zapewnia o szacunku i przyjaźni, deklarując, że w dalszym ciągu powierzyłby Wilhelmowi swoje życie i zdrowie.

Emma Eckstein nie została uzdrowiona. Spędziła resztę życia głównie we własnym łóżku – oszpecona i pogrążona w depresji. Jedyną osobą trzeźwo myślącą w całej tej historii okazał się doktor Rosanes. Pozostała trójka jawi się jako doborowe towarzystwo, skłonne do szafowania ludzkim życiem dla poparcia własnych teorii, które miały więcej wspólnego z narkotycznym filozofowaniem niż z medyczną diagnostyką. Ostatecznie Freud nie tylko leczył swoich pacjentów kokainą, ale sam był od niej uzależniony, wielokrotnie wysnuwając wnioski na podstawie narkotycznych wizji i wspomnień.

Historia Emmy Eckstein była wielką tajemnicą Freuda i innych osób zaangażowanych w okaleczenie dziewczyny. Wyszła na jaw po 90 latach dzięki analizie korespondencji ujawnionej po śmierci jego córki Anny. Wiadomo też, że nieopublikowana część listów została zamknięta (dla dobra nauki) w tzw. kapsule czasu w Bibliotece Kongresu Narodowego. Otwarcie kapsuły ma nastąpić dopiero w XXII w.

Arogancja

Obrońcy psychoanalizy nazywają przypadek Emmy przedanalitycznym wybrykiem młodego (39-letniego!) lekarza. Sześć lat później Freud spisał historię choroby kolejnej pacjentki. Opublikował ją w 1905 r. pod tytułem „Fragment analizy pewnej histerii". „Przypadek Dory" stał się krokiem milowym w rozwoju teorii psychoanalizy jako klasyczny opis struktury i genezy histerii.

W 1900 r. zgłosiła się do psychiatry 18-letnia Ida Bauer, zwana później „Dorą" (na cześć pokojówki Freuda). Ida nie miała zamiaru poddawać się terapii, zrobiła to na życzenie swojego ojca, żydowskiego przedsiębiorcy. Od 8. roku życia cierpiała na różne objawy nerwicy. Po raz pierwszy Freud zetknął się z nią dwa lata wcześniej, gdy miała 16 lat. Targały nią wówczas ataki kaszlu i była nieustannie zachrypnięta. Objawy ustąpiły samoistnie, dlatego nie kontynuowała terapii. Jako 18-latka powróciła na terapię, mając na koncie próbę samobójczą. Ponadto powróciły problemy z oddychaniem, histeryczne krztuszenie się, afonia (chrypka), omdlenia, a także depresja i niechęć do kontaktów z otoczeniem.

Ortodoksyjni wyznawcy Freuda nazywają przypadek terapii Idy klasycznym dziełem, reszta świata psychologicznego klasycznym przypadkiem braku etyki i naginania interpretacji, po prostu naukowego oszustwa.

„Dora" została uwikłana w patologiczne relacje w swojej rodzinie. Państwo Bauerowie przyjaźnili się z państwem K. Panu Bauerowi ostatnie stadium syfilisu nie przeszkadzało w romansowaniu z panią K., którą Ida uwielbiała, choć wiedziała o jej związku z ojcem. Pan K. obsypywał dziewczynę prezentami i adorował. Przyjaciel rodziny ? pedofil ? zmusił Idę do pocałunku, gdy miała 14 lat i później nieustannie się do niej zalecał. Dziewczyna spoliczkowała pana K. i opowiedziała o incydencie ojcu. Ten skonfrontował ich ze sobą i dał wiarę „przyjacielowi rodziny". Ida wielokrotnie naciskała na zerwanie relacji z państwem K., jednak ojciec dał wiarę pedofilowi i nadal oddawał się rozkoszom z jego żoną. Ida zaczęła kaszleć tygodniami, moczyć się w nocy i myśleć o śmierci. Ojciec znalazł rozwiązanie – wysłał dziewczynę na terapię, by Freud nie tylko wyleczył ją z dolegliwości fizycznych, ale również wybił jej z głowy bunt.

Przez 3 miesiące lekarz przyjmował pacjentkę codziennie. Przeprowadził analizę i interpretację snów dziewczyny. Przyznał wprawdzie, że na jej stan wpłynęła sytuacja rodzinna, romans ojca z żoną człowieka, który ją molestował, ale już interpretacja wydarzeń była bardzo pokrętna. Diagnoza Freuda wyjaśniała: Ida jest zakochana w panu K., ale nie uświadamia sobie tego faktu. Moczenie nocne i upławy są wynikiem masturbacji. Wstręt podczas próby pocałunku to stan maskujący podniecenie seksualne. To Freud uznał za zdrowy objaw u dojrzewającej nastolatki. Później Ida postanowiła jak najszybciej pozbyć się państwa K., ponieważ odczuwała homoseksualny pociąg zarówno do własnej matki, jak i pani K., w której częściowo widziała matkę. W związku z tym była zazdrosna o romans ojca. Ida nie wytrzymała terapii i uciekła, zanim Freudowi udało się wmówić jej ten pokrętny punkt widzenia. Tak powstawała nauka...

Strategią pracy Freuda z pacjentami było tworzenie własnej interpretacji wydarzeń, nadanie jej konstrukcji teoretycznej i zaprezentowanie w publikacjach jako własne osiągnięcie naukowe. Freud wydawał się nieco zasmucony, że nie udaje mu się przekonać swoich pacjentów do jego wniosków, ale ostatecznie nie bardzo się tym przejmował. Malcolm Macmillan w książce „Freud oceniony", opisującej podstawy psychoanalizy, bardzo szczegółowo przeanalizował przypadek „Dory" i doszedł do wniosku, że „nieodłączne od stylu pracy Freuda było aroganckie tyranizowanie pacjentów, całkowite nieliczenie się z nauką, a w tym przypadku usprawiedliwianie pedofilii K. i podlizywanie się ojcu Idy".

Konfabulacje

Historię choroby Siergieja Pankiejewa, zwanego później człowiekiem-wilkiem, Freud opublikował w 1918 r. Z tym pacjentem pracował przez ponad 4 lata, od 1910 r. Bogaty rosyjski arystokrata w wieku 18 lat zaraził się rzeżączką, co doprowadziło go do depresji i wędrówki przez gabinety sław medycznych tamtych czasów. Zdiagnozowano u niego również „obłęd maniakalno-depresyjny". Jego siostra, ojciec i stryj również zdradzali objawy chorób psychicznych.

Diagnoza schorzenia Siergieja oparła się na jednym śnie i garści historii z dzieciństwa, gdy rodzice, wyjeżdżając, pozostawili go pod opieką ukochanej niani. Po powrocie zaobserwowali, że chłopiec stał się gwałtowny i przewrażliwiony. Zwolnili nianię, uznając, że jest to jej wina. Siergiej miał porywczy charakter, przejawiając jednocześnie wiele lęków i sporo agresji. Bał się koni i owadów, ale chętnie dręczył gąsienice i chrząszcze. Jak większość dzieci przerażała go postać wilka z bajki, co wykorzystywała jego siostra do straszenia brata. W wieku 4 lat (!) miał kluczowy dla Freuda sen: „Śniło mi się, że była noc i że leżałem w łóżku. (...) Wiem, że kiedy śniłem, była zima i że to była noc. Nagle okno samo się otwarło i z przerażeniem zobaczyłem, że na wielkim orzechu naprzeciwko okna siedziało kilka białych wilków. Sześć lub siedem. Wilki były całkiem białe i przypominały bardziej lisy czy owczarki, gdyż miały wielkie ogony jak lisy i postawione uszy jak psy, gdy nasłuchują. Z wielkiego przerażenia, najpewniej z uwagi na to, że mogłem być pożarty przez wilki, krzyknąłem i obudziłem się".

Freud wywnioskował, że Siergiej musiał być świadkiem stosunku seksualnego rodziców. To wydarzenie uruchomiło w nim lęk przed kastracją i kompleks Edypa (według Freuda naturalny etap rozwoju między 3. a 5. rokiem życia, a przejawiać miał się on w formie pociągu do matki i pragnieniu pozbycia się rywala w postaci ojca). W tym czasie psychiatra konstruował swoje wielkie dzieło. Pankiejew pasował tu idealnie i odegrał bardzo istotną rolę w tworzeniu trójpodziału umysłu na id, ego i superego. Freud doznał olśnienia i stwierdził, że lęk przed kastracją i kompleks Edypa są nie tylko powodem powstawania nerwic, ale też uniwersalnym mechanizmem kształtującym superego, czyli tę część, która jest w stanie okiełznać i kontrolować prymitywne instynkty (id).

Skąd się u Freuda wzięło pojęcie „kompleks Edypa" i wnioski, że to powszechne i kluczowe zjawisko w rozwoju człowieka? Odpowiedź znajduje się w listach opublikowanych dopiero po śmierci jego córki. 15 października 1897 r. pisał do Wilhelma Fliessa: „Odnalazłem w sobie stałą miłość do swojej matki i zazdrość o ojca. Teraz uważam, że to powszechne zdarzenie we wczesnym dzieciństwie". I tyle. Nic więcej. To koniec materiału dowodowego na istnienie kompleksu Edypa jako siły napędowej psychiki czterolatka. Niestety, większość teorii Freuda powstawała w taki właśnie sposób. Reszta zapisków, które mogłyby poszerzyć naszą wiedzę na temat materiału badawczego, spoczywa we wspomnianej kapsule czasu.

Wilki Pankiejewa okazały się zgrają psów, a możliwość podejrzenia rodziców podczas baraszkowania w łożu bardzo mało prawdopodobna, ponieważ w ówczesnej Rosji rygorystycznie przestrzegano zwyczaju, by dzieci do określonego wieku spały z nianią. Podstawą do postawienia diagnozy był jedynie sen jako główny dowód na seksualne podłoże obsesji chorego. Oto jak Freud go zinterpretował: „Wilki to rodzice; ich białość oznacza pościel; ich bezruch – dokładnie odwrotnie, ruchy wykonywane podczas stosunku; ich duże ogony oznaczały, według zasad tej samej logiki, kastrację; dzień oznaczał noc; a całość musiała stanowić odbicie wspomnienia pierwszego roku życia, gdy matka i ojciec Pankiejewa spółkowali, jak psy, co najmniej trzy razy z rzędu, podczas gdy on patrzył z kołyski i brudził się na znak protestu".

Podczas gdy Freud ogłaszał sukces w terapii Pankiejewa, ten cierpiał tak samo, miał te same lęki i obsesje. Jeszcze przez 60 lat od opublikowania jego historii choroby szukał pomocy u wielu psychoanalityków i wielokrotnie trafiał do szpitala. Nikt nigdy mu nie pomógł. Otrzymywał jednak od stowarzyszenia psychoanalityków zapłatę za milczenie.

Kłamstwo

Kolejne mistyfikacje to 18 przypadków osób opisanych w „Etiologii histerii", które jakoby miały być wyleczone poprzez przywrócenie pamięci o molestowaniu seksualnym w dzieciństwie. Niecały rok po okaleczeniu Emmy Freud wygłosił wykład skierowany do neurologów i psychiatrów. Przywołał wówczas te 18 przypadków, których terapia zakończyła się sukcesem. W tym samym czasie pisał do Wilhelma Fliessa, że pracował z 13 kobietami ze zdiagnozowaną histerią i u żadnej z tych pacjentek nie dało się odnotować poprawy. Freud po prostu wymyślał swoje „przypadki".

Na czym zatem się opierał? Frank Sulloway, współczesny amerykański psycholog, analizując historię Freuda, naliczył jedynie 8 przypadków, kiedy to odnotowano poprawę u pacjentów. Niestety, nie jest to dobry materiał dowodowy, ponieważ praca z tymi osobami oraz opisy przypadków naszpikowane są fałszerstwami, insynuacjami i najgorszymi praktykami badawczymi, jakie widać gołym okiem w opisanych wyżej historiach.

Najsłynniejszą z tych 18 pacjentek była Anna O., czyli Bertha Pappenheim, sufrażystka i działaczka społeczna. W zasadzie nie była tylko jego pacjentką – współdzielił ją ze starszym kolegą po fachu Josefem Breuerem, lekarzem, fizjologiem i filozofem, uznawanym za współodkrywcę psychoanalizy. Bertha była niezwykle aktywną osobą, gdy nagle w 1880 r. zaczęła mieć problemy z mową, bóle głowy i paraliż karku. Problemy zdrowotne i emocjonalne nasilały się, aż kobieta zamilkła na dwa tygodnie. Freud i Breuer pracowali intensywnie z Berthą na codziennych sesjach. Czasami odzyskiwała częściowo zdolność mówienia podczas hipnozy, jednak jej stan ostatecznie się pogarszał. Najistotniejsze załamanie zdrowia nastąpiło wówczas, gdy jej ojciec zmarł na gruźlicę. Popadła w odrętwienie. Spędziła wiele miesięcy w różnych ośrodkach medycznych. Objawy przybierały dziwne formy. Nie mogła przełknąć nawet kropli płynu przez 6 tygodni. Pragnienie zaspokajała, jedząc owoce (przede wszystkim arbuzy). Dla psychiatrów jasne było, że że jej choroba jest natury psychicznej. Josef Breuer i Zygmunt Freud skończyli terapię Berthy Pappenheim w 1882 r. Histeria pacjentki została wyleczona. Wierutna bzdura! Anna O. była nadal w bardzo ciężkim stanie. W jednym ze szpitali postawiono wreszcie prawidłową diagnozę: jej mózg niszczyło zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych spowodowane przez bakterie gruźlicy. Nadal jednak „histeria" była oficjalną diagnozą. Przypadek Anny O. i chwilowe poprawy jej zdrowia dały podstawy do breuerowskiej teorii katartycznej (od słowa „katharsis"), która w luźnym tłumaczeniu głosi, że jeśli ktoś zrzuci, co mu leży na wątrobie, to mu się polepsza. Prawda stara jak świat. W tej historii jest jeszcze jeden niepokojący aspekt: notatki Breuera z sesji nie pokrywały się z tym, co opisywał w swoich publikacjach. Freud robił to samo. Obydwaj twórcy psychoanalizy byli zwykłymi kłamcami.

Innym dowodem na fałszerstwa Freuda były zmiany w opisach przypadków poszczególnych pacjentów. W początkowej fazie kształtowania się jego teorii pacjenci rzekomo byli molestowani przez guwernantki, natomiast w późniejszej przez ojców (ta wersja bardziej pasowała do kompleksu Edypa).

Chciwość

„Twoje skargi, że nie potrafisz odnaleźć swojej homoseksualności, sugerują, że nie jesteś jeszcze świadom swoich pragnień, aby mnie uczynić bogatym człowiekiem. Jeżeli sprawy ułożą się pomyślnie, pozwól, abyśmy przekształcili tę fantazję w prawdziwy datek na fundusze w Psychoanalitic Funds" – te słowa skierował Zygmunt Freud do jednego ze swoich pacjentów. List odkryty 30 lat temu mógłby być rozumiany dwuznacznie, może nawet jako żart, gdyby nie związana z tym mroczna i pełna cierpienia historia.

Horacy Frinki, bogaty Amerykanin, wdał się w romans z Angeliką Bijur, spadkobierczynią banku. Freud wmawiał Horacemu, że posiada skłonności homoseksualne. Jedynym antidotum na niezręczną sytuację grożącą skandalem towarzyskim miał być według Freuda ślub kochanków po wcześniejszych rozwodach ze swoimi małżonkami. Psychiatra nie znał osobiście żadnego z partnerów życiowych Horacego ani Angeliki. Doprowadziło to do śmierci obydwojga rozwiedzionych małżonków, a i nowe małżeństwo trwało bardzo krótko. Sam Horacy z powodu poczucia winy wpadł w depresję i kilkakrotnie próbował odebrać sobie życie, nie przestając jednocześnie opłacać składek na „Psychoanalitic Fund".

Najbliższy przyjaciel Freuda, Sandor Ferenczi, w swoich pamiętnikach zanotował: „Przypomnę pewne stwierdzenie Freuda, które wypowiedział do mnie. Oczywiście polegał na mojej dyskrecji: powiedział, że pacjenci są tylko hołotą. Jedyna rzecz, do której się nadają, to pomóc psychoanalitykowi utrzymać się i dostarczyć materiału do teorii. Jasne, że nie potrafimy mu pomóc. To jest terapeutyczny nihilizm. Niemniej kusimy pacjentów, ukrywając te wątpliwości i wzmacniając nadzieję na uzdrowienie".

Miłość i okrucieństwo

Nie znaleziono śladów, by Freud kiedykolwiek wyrażał żal z powodu śmierci swoich pacjentów lub okazywał im empatię bądź w jakikolwiek sposób przejmował się ich losem. Wprost przeciwnie. W liście do Carla Junga z 1912 r. pisał o kobiecie, która była jego pacjentką od 1908 r.: „nie ma żadnej możliwości, żeby odniosła korzyść z terapii, ale nadal jej obowiązkiem jest poświęcać się dla dobra nauki".

Kto by pomyślał, że ten pozbawiony empatii człowiek miał opinię kochającego ojca i męża. Potrafił być czuły dla najbliższych, szczególnie dla jednej ze swoich sióstr – Adolfiny. Ich bliska relacja pojawiła się we wczesnym dzieciństwie, gdy dziewczynka często chorowała. Stosunki z ukochaną siostrą bardzo się ochłodziły, gdy pewnego dnia przyłapała go na masturbowaniu się. Jej przerażenie, uzasadnione u małej dziewczynki, nastoletni Zygmunt zinterpretował jako zazdrość o penisa, co miało skutkować obniżeniem jej własnego poczucia wartości. Swoim zwyczajem zgeneralizował wnioski, które później przerodziły się w podwaliny teorii histerii u kobiet. Na takim procesie myślowym opiera się fundament współczesnej terapii psychoanalitycznej.

Ogromnym uczuciem darzył matkę, która wprawdzie była chłodną i stanowczą osobą, ale Zygmunta traktowała wręcz z nabożną czcią. Wywróżono jej przecież, że jej syn zostanie wielkim człowiekiem. Ojciec Freuda wierzył w niego, pozwalając mimo niedostatku samodzielnie wybrać ścieżkę zawodową. Dzieciństwo psychiatry, może naznaczone w krótkim okresie ubóstwem, nie należało do nieudanych. Freud powtarzał siostrom, że ich rodzina jest jak księga – dwaj bracia, najmłodszy i najstarszy, stanowią okładkę i ochronę dla dziewcząt, które stoją pomiędzy nimi. Jednak 3 czerwca 1938 r., korzystając z koneksji w Wielkiej Brytanii, wydostał się z Wiednia, uchodząc przed falą antysemityzmu i godząc się w zamian za wizę na podpisanie oświadczenia: „Z całego serca mogę polecić usługi Gestapo każdemu". Zabrał ze sobą córkę, siostrę żony, osobistego lekarza z całą jego rodziną, a nawet ukochanego psa. Siostrom odmówił pomocy. Zmarł na nowotwór jamy ustnej 23 września 1939 r. w swoim londyńskim domu, a cztery ukochane „karty z jego księgi" zagazowano w obozach koncentracyjnych.

Freud nie zdobył żadnej istotnej nagrody w dziedzinie medycyny, choć był nominowany do Nagrody Nobla, raz nawet literackiej. Zgłaszano go w sumie 12 razy, pierwszy raz w 1915 r., a ostatni w 1938 r. Nominacje kończyły się jedynie na wstępnych ekspertyzach jego badań przeprowadzanych na zlecenie akademii. Ocena była druzgocąca – pracom Freuda zarzucano brak jakiejkolwiek naukowej wartości.

Około 30 lat temu świat poznał zupełnie inne oblicze ojca współczesnej psychoanalizy – Zygmunta Freuda. Okazuje się, że nie był to tylko lekko zwariowany na punkcie seksu naukowiec. Na przełomie XIX i XX w. ten neurolog i psychiatra żydowskiego pochodzenia stworzył teorie, które ciągle żyją we współczesnych nurtach psychologicznych. Jednak za jego sławę i odkrycie psychoanalizy zapłaciło zdrowiem, cierpieniem, a nawet życiem wielu pacjentów i ich rodziny. Ofiarami trudnego charakteru lekarza stali się również jego najbliżsi. Najwierniejszą osobą z otoczenia Freuda była jego najmłodsza córka Anna, która do końca życia pilnie strzegła tajemnic ojca i cenzurowała upublicznienie jego korespondencji. Dlatego dopiero po jej śmierci w 1982 r. wyszły na jaw sprawki Zygmunta Freuda. Nie tylko okazał się bezwzględnym eksperymentatorem, nieetycznym lekarzem i kłamcą. Przede wszystkim świat ujrzał kruchość podstaw naukowych psychoanalizy – teorii, która od ponad 100 lat „służy" zagubionym i nieszczęśliwym pacjentom.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790