Laibach wyjątkowo pasuje do występów w najbardziej zamkniętym kraju świata, komunistycznej Korei Północnej. Lubi stylistykę proletariacką, socrealistyczną, a z drugiej strony - nazistowską. Jej fascynacja totalitaryzmami budzi kontrowersje.
Teraz Laibach zafascynował się Koreą Północną. Koncerty w Pjongjangu 19 i 20 sierpnia zapowiada plakat w klimacie socrealizmu z żołnierzem z trąbką sygnałową i czterema nadlatującymi samolotami wojskowymi.
Ma to być wydarzenie nie tylko dla Koreańczyków z KRLD, którzy zespołu z Unii Europejskiej (i całego Zachodu) jeszcze na żywo nie widzieli. Grupa zachęca na swojej stronie fanów, by razem z nią ruszyli do północnokoreańskiej stolicy. Do zobaczenia w Pjongjangu! - pisze z nadzieją. I kusi "duchem braterstwa i zrozumienia między ludźmi", który ma się tam objawić.
Uda się to jednak bardzo nielicznym. Po pierwsze dlatego, że KRLD wpuszcza bardzo niewielu turystów (z Zachodu kilka tysięcy rocznie). Po drugie, na dwóch koncertach zmieści się maksymalnie dwa tysiące słuchaczy. Można się spodziewać, że północni Koreańczycy potraktują występy Laibachu niemal jak Chińczycy pierwsze zachodnie koncerty w swoim kraju po rewolucji kulturalnej - Jeana Michela Jarre'a w 1981 roku.