Białoruskie media podają, że tylko w diecezji grodzieńskiej wezwanie z komend wojskowych otrzymało co najmniej 20 studentów seminarium duchownego w Grodnie i kilku młodych księży. Do armii wzywani są również seminarzyści z Wyższego Seminarium Duchownego w Pińsku, jedynej instytucji na Białorusi, która została założona za czasów II RP i nadal funkcjonuje. Według białoruskiego prawa wszyscy mężczyźni, którzy nie osiągnęli 27. roku życie, podlegają obowiązkowi służby wojskowej.
– Odpowiedniej ustawy, która zwalniałaby duchownych z tego obowiązku, nie ma. Co roku musimy składać wnioski z prośbą o odroczenie do odpowiednich organów władz. Wszystko zależy od dobrej woli komendantów wojskowych – mówi „Rzeczpospolitej" rzecznik Konferencji Episkopatu Białorusi ks. kanonik Jury Sańko. – Na Białorusi i tak brakuje księży, którzy często muszą pracować jednocześnie w kilku parafiach – dodaje.
Rzecznik Ministerstwa Obrony Białorusi Uładzimir Makarau oświadczył, że „wszystko odbywa się zgodnie z prawem". Sytuacja jest poważna, bo niektóre komendy wyznaczyły już poborowym datę stawienia się w jednostkach.
Konferencja Katolickich Biskupów Białorusi wydała oświadczenia i apeluje do rządzącego od prawie ćwierćwiecza prezydenta kraju Aleksandra Łukaszenki z prośbą o rozwiązanie problemu. – Jeśli dojdzie do powołań do wojska studentów wyższych seminariów duchownych, przestaną one istnieć – czytamy w oświadczeniu.
Co ciekawe, problem dotknął nie tylko katolików, ale również dominujące na Białorusi wyznanie. W rozmowie z „Rzeczpospolitą" rzecznik białoruskiej Cerkwi prawosławnej (moskiewski patriarchat) protojerej Siarhiej Lepin twierdzi, że do wojska wezwani zostali również studenci prawosławnych seminariów duchownych. – Miejmy nadzieję, że chodzi o błąd urzędników i że jakiś papier nie dotarł tam gdzie trzeba – mówi Lepin.