Gdy w maju ubiegłego roku artysta kabaretowy Wołodymyr Zełenski został prezydentem, na czele jego administracji (została przekształcona w biuro) stanął Andrij Bogdan, prawnik związany z oligarchą Igorem Kołomojskim. Zastępcą Bogdana był prawnik Ołeksij Honczaruk. Gdy przyśpieszone wybory parlamentarne wygrała prezydencka partia Sługa Narodu i zdobyła samodzielną większość, Bogdan zaprowadził Honczaruka do prezydenta.
W ten sposób na czele rządu stanęła osoba bez żadnego doświadczenia politycznego – wcześniej Honczaruk zarządzał kijowskim think tankiem. W mediach zaistniał, gdy zaczął jeździć na hulajnodze po korytarzach siedziby rządu. W styczniu stał się bohaterem afery taśmowej – nagrano go podczas narady z członkami rządu. Mówił, że prezydent ma niewielkie pojęcie o gospodarce, i przyznał, że sam jest „dyletantem w ekonomii”.
Przeczytaj także: By dogonić obecny stan gospodarki Polski, Ukraina potrzebuje 20 lat
Już wtedy media zaczęły wróżyć jego szybką dymisję. Miał jednak mocne zaplecze polityczne w postaci szefa prezydenckiego biura. Jednak 11 lutego Bogdan został zdymisjonowany. Niemal natychmiast wybrał się na Seszele i publikował w sieciach społecznościowych zdjęcia z plaży oraz zachęcał kolegów, by „dotrzymali mu towarzystwa”. Po tej dymisji już raczej nikt nie ma wątpliwości, że do Bogdana dołączy premier Honczaruk.
– Od miesięcy odnotowujemy spadek produkcji przemysłowej, państwo zalega z wynagrodzeniami, przede wszystkim dotyczy to służby zdrowia i oświaty. Nie waloryzuje się emerytur. Rząd doznał porażki w gospodarce – mówi „Rzeczpospolitej” Mykoła Kniażycki, opozycyjny (niezrzeszony) deputowany Rady Najwyższej.