Mem – według Słownika Języka Polskiego – to „chwytliwa porcja informacji, zwykle w formie krótkiego filmu, obrazka lub zdjęcia, na którym umieszczono jakiś tekst, rozpowszechniana w Internecie”. Z początku był źródłem rozrywki, dziś staje się informacją, a nawet publicystyką, podaną w atrakcyjnej i przyswajalnej dla odbiorcy formie. – Lapidarność i obrazkowość ma dla wielu odbiorców kluczowe znaczenie – tłumaczy dr Łukasz Szurmiński, medioznawca.

W Internecie dziennie pojawiają się miliony nowych memów, których rolą może być nie tylko wyrażenie czyjejś opinii, ale także wpływanie na innych, czy komentowanie rzeczywistości. Na Facebooku i Instagramie istnieją strony satyryczne, których zawartość opiera się w pełni na obrazkach i filmach znalezionych w sieci, wysłanych przez internautów, bądź odautorskich. Dzięki nim, ich prowadzący nie tylko rozśmieszają swoich odbiorców, ale także komentują rzeczywistość, np. politykę. Do najbardziej popularnych należą między innymi Prażona Cebula, Lemingopedia, Make life harder, Sekcja Gimnastyczna, SokzBuraka, Andrzej Rysuje itd. – Jesteśmy profilem satyrycznym, prześmiewczym. Tropimy pęknięcia w rzeczywistości i wyciągamy z tego zabawny morał. Robimy z tego dowcip, który pełni funkcję osobliwej krytyki. Osobliwej, bo nie pouczamy, nie moralizujemy – mówił „Rzeczpospolitej” Jakobe Mansztajn.

Nad tego typu stronami warto się na chwilę pochylić, ponieważ łączna ilość ich polubień, czy obserwujących jest piorunująca. To prawie dwa miliony użytkowników, nie wspominając o realnych zasięgach każdej ze strony, które ten wynik wielokrotnie pomnażają. Internet zapewnił im ogromną popularność, media bardziej zbliżone do tradycyjnych mogą pomarzyć o tak szerokim gronie odbiorców. A z racji, że wyżej wymienione strony chętnie komentują świat polityki, stają się pewnego rodzaju źródłem opinii. – Wydaje mi się, że ludzie coraz częściej preferują tego typu strony od np. gazet. W jakimś sensie nad tym ubolewam, bo wychowałem się na książkach i prywatnie zajmuję się literaturą. Jednocześnie zdaję sobie jednak sprawę, że przeczytanie artykułu na dwanaście tysięcy znaków po dziewięciu godzinach w pracy nie jest tak łatwe i przyjemne jak przescrollowanie kilkunastu memów, które w obrazkach streszczają dzień i przy okazji dają poczucie, że trzymasz rękę na pulsie i nic cię nie omija – komentuje Jakobe Mansztajn. 

W związku z powyższym, można zastanowić się, czy tego typu profile są w stanie realnie wpływać na rzeczywistość i np. na wyniki wyborów, czy preferencje polityczne. – Myślę, że jak najbardziej, ale jest to raczej proces ugruntowywania ludzi w ich poglądach. Strony, które mają wyraźny profil polityczny, będą wpływać na osoby, które podzielają poglądy na nich prezentowane – mówił „Rzeczpospolitej” dr Szurmiński. Medioznawca podkreśla także, że opinie polityczne można wyrażać, nie stosując powszechnego hejtu i jako przykład wskazuje Sekcję Gimnastyczną – profil na Facebooku, który bieżące wydarzenia komentuje, używając kadrów z kultowych polskich filmów.

Jakobe Mansztajn z Make life harder w rozmowie z „Rzeczpospolitą” podkreślił, że jego blog nie jest źródłem informacji w znaczeniu serwisu newsowego, ale stara się być wiarygodnym źródłem opinii. W niedalekiej przyszłości, tego typu strony mogą cieszyć się zainteresowaniem medioznawców. Póki co, rozwijają swój potencjał, zdobywając zaufanie kolejnych osób, ale być może kiedyś staną się nowym rodzajem publicystyki, której nie będzie można zignorować.