Polacy wygrali drużynowe skoki w Klingenthal

Piotr Żyła, Jakub Wolny, Kamil Stoch i przykładający końcową pieczęć na sukcesie Dawid Kubacki przypomnieli sobie i kibicom, jak potrafią wygrywać w drużynie. Czas na poprawki indywidualne

Aktualizacja: 14.12.2019 19:10 Publikacja: 14.12.2019 17:46

Polacy wygrali drużynowe skoki w Klingenthal

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Rawa

Konkurs na Vogtland Arena przebiegał względnie gładko, choć odpowiadający za zapalanie zielonego światła Borek Sedlak znów miał niełatwe zadanie, tak samo jak osoby od przesuwania belki startowej. Dało się jednak rozegrać dwie serie, Polacy prowadzili po pierwszej i utrzymali przewagę nad Austriakami i Japończykami.

Dający zwycięstwo piękny finałowy skok Dawida Kubackiego (137 m) miał zapewne największą wagę, ale mocny początek też był ważny – Piotr Żyła wykorzystał wiatr pod narty, skoczył bardzo efektownie 145 m (rekord skoczni 146,5) i można było budować nową narrację o tegorocznych polskich skokach.

Wprawdzie Austriak Philipp Aschenwald odrobinę przebił w punktach osiągnięcie Polaka (144,5 m z niższej belki), lecz gdy Jakub Wolny po kolejnym dobrym skoku (136 m) wyprowadził drużynę na pierwsze miejsce, już do końca można było się cieszyć z polskiego prowadzenia.

Emocje oczywiście trwały długo, ale w praktyce już po drugim skoku konkurs podzielił się na trzy części: na szczycie rywalizacji Austriacy (zwycięzcy z Wisły) próbowali gonić Polaków, Japończycy z Norwegami twardo walczyli o trzecie miejsce, Słoweńcy z Niemcami o piąte.

Smętna mina Stefana Horngachera wiele tłumaczyła: przez chwilę skoczkowie niemieccy spadli nawet na 7. pozycję, za Rosję (!), takiej sytuacji nie pamiętali najstarsi górale z Rudaw. Tylko trzeci w klasyfikacji PŚ Karl Geiger skakał na poziomie, który nie martwił trenera.

Norwegowie wystartowali bez bez lidera PŚ Daniela Andre Tande. Przypadkowa kontuzja kostki z piątku miała nie być groźna, ale widocznie nie warto było ryzykować. Nie zdobyli miejsca na podium, głównie dlatego, że u japońskich rywali wreszcie obudził się Ryoyu Kobayashi i to jego skoki zadecydowały o przewadze.

Polacy prowadzili w połowie konkursu z przewagą 18,8 pkt. nad Austrią i 41,4 nad Japonią. Adam Małysz mówił wtedy do kamer, że w zwariowanym wietrze nad niemiecką skocznią to dość mało, ale ta rezerwa była niepotrzebna. Na końcu zawodów było odpowiednio: 25 i 57,7 pkt po wspomnianej świetnej próbie Kubackiego. Do zwycięstwa na pewno starczyłoby jakieś 126-127 m, ale polski mistrz takich kalkulacji nie robił.

Można przypominać 2016 rok kiedy pierwsze drużynowe zwycięstwo właśnie w Klingenthal odniosła drużyna prowadzona przez Horngachera i ten sukces dał początek kolejnym radościom na wielu skoczniach, ale polscy skoczkowie takich podobieństw nie chcą.

– Analogii nie widzę. To wynik naszej długiej pracy, wreszcie wszystkie elementy złożyły się w całość. Ja też oddałem dwa niezłe skoki, choć bez szaleństw, poziom był w porządku, to zadecydowało – mówił Kamil Stoch. – Po prostu wiedzieliśmy, że jako ekipa jesteśmy mocni – dodał Dawid Kubacki.

Jak zawsze policzono noty indywidualne skoczków drużynowych. W tej nieoficjalnej klasyfikacji zwyciężył Kobayashi przed Kubackim i Aschenwaldem. Noty pozostałych Polaków wreszcie mieściły się w górnej strefie stanów wysokich (Żyła – 4., Wolny – 7., Stoch – 13.). Co wyniknie z tych zachęcających statystyk zobaczymy w niedzielę. Konkurs indywidualny zacznie się o 16.

Na Vogtland Arena przed panami skakały panie. Ich konkurs indywidualny zakończył się sukcesem Chiary Hoelzl, która skoczyła 141 m i tyle wystarczyło, gdyż drugą serię odwołano. Austriaczka wygrała po raz pierwszy w PŚ, wyprzedziła Emę Klinec (Słowenia) i Katharinę Althaus (Niemcy). Polki nie startowały.

PŚ w skokach narciarskich

Klingenthal (HS-140). Konkurs drużynowy:

1. Polska 968,7 (P. Żyła 145 i 127,5; J. Wolny 136 i 130; K. Stoch 126 i 126; D. Kubacki 133,5 i 137)

 2. Austria 943,7 (P. Aschenwald 144,5 i 126,5; G. Schlierenzauer 131,5 i 124,5; M. Hayboeck 118,5 i 131,5; S. Kraft 131 i 133,5)

3. Japonia 911,0 (Y. Sato 124 i 135,5; D. Ito 126,5 i 125; J. Kobayashi 129 i 119,5; R. Kobayashi 139 i 135,5)

4. Norwegia 898,2 (M. Lindvik 130 i 130; T. A. Markeng 135,5 i 127,5; J. A. Forfang 114 i 120,5; R. Johansson 135,5 i 130)

5. Słowenia 852,6 (A. Lanisek 133 i 117; A. Semenic 119 i 126,5; T. Zajc 118,5 i 127,5; P. Prevc 128,5 i 124,5)

6. Niemcy 816,7 (M. Eisenbichler 117 i 131,5; C. Schmid 112,5 i 113,5; R. Freitag 112,5 i 121; K. Geiger 133 i 131,5)

7. Szwajcaria 768,0

8. Rosja 709,6

9. Finlandia 345,1.

Puchar Narodów: 1. Austria 1370; 2. Norwegia 1152; 3. Polska 1028; 4. Japonia 914; 5. Słowenia 831; 6. Niemcy 731; 7. Szwajcaria 335; 8. Finlandia 60; 9. Rosja 58; 10. Bułgaria 1.

Konkurs na Vogtland Arena przebiegał względnie gładko, choć odpowiadający za zapalanie zielonego światła Borek Sedlak znów miał niełatwe zadanie, tak samo jak osoby od przesuwania belki startowej. Dało się jednak rozegrać dwie serie, Polacy prowadzili po pierwszej i utrzymali przewagę nad Austriakami i Japończykami.

Dający zwycięstwo piękny finałowy skok Dawida Kubackiego (137 m) miał zapewne największą wagę, ale mocny początek też był ważny – Piotr Żyła wykorzystał wiatr pod narty, skoczył bardzo efektownie 145 m (rekord skoczni 146,5) i można było budować nową narrację o tegorocznych polskich skokach.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
szachy
Radosław Wojtaszek: Szachy bez Rosji niczego nie tracą
szachy
Radosław Wojtaszek wraca do formy. Arcymistrz najlepszy w Katowicach
Szachy
Święto szachów i hitowe transfery w Katowicach
Inne sporty
Magnus Carlsen wraca do Polski. Będzie gwiazdą turnieju w Warszawie
Inne sporty
Rosjanie i Białorusini na igrzyskach w Paryżu. Jak umiera olimpijski ruch oporu
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO