– Nigdy nie było tak pusto w Bazylice Narodzenia Pańskiego. Nie pamiętam takiego Bożego Narodzenia. Turyści i pielgrzymi kompletnie zniknęli kilka miesięcy temu – mówi „Rzeczpospolitej" Wera Ghattas Babun, która w latach 2012–2017 była burmistrzem Betlejem.
– To miasto żyjące z turystyki, 40 proc. dochodów rodzin jest od niej zależnych bezpośrednio, kolejne zaś 40 proc. pośrednio. Wszystko zamknięte: hotele, restauracje. Padło prawie dwie trzecie z 400 zakładów rzemieślniczych, które wytwarzają pamiątki z drzewa oliwnego, ceramikę, dewocjonalia. Teraz miasto, i tak otoczone izraelskim murem, ma zamknięte bramy – dodaje była burmistrz, Palestynka i katoliczka, urodzona w rodzinie prawosławnej. Jej teściowa była Polką, pielęgniarką Czerwonego Krzyża, która dotarła do Ziemi Świętej z armią brytyjską. Poślubiła arabskiego chrześcijanina z Betlejem, jest tam pochowana na cmentarzu katolickim.
– 90 proc. mieszkańców Betlejem od wielu miesięcy nie dostaje pensji – mówiła Radiu Watykańskiemu ambasador Zakonu Maltańskiego w Palestynie Michele Burke Bowe.
Do Betlejem przed laty przyjeżdżało też sporo Izraelczyków. – Niemal w każdą sobotę z żoną byliśmy tam na obiedzie, robiliśmy zakupy, rozmawialiśmy – opowiada mi Uri Huppert, adwokat i walczący z fundamentalizmami publicysta z Jerozolimy.
Betlejem ma 30 tys. mieszkańców. Chrześcijanie, których kilkadziesiąt lat temu było tu 85 proc., już nie są większością, trochę więcej jest muzułmanów.