Mikołaj Łoziński opisuje kilkadziesiąt lat z życia Nathana, Rywki i szóstki ich dzieci. Za przesyłane z Ameryki przez brata Bena pieniądze Nathan próbuje zrealizować w Tarnowie amerykański mit „od pucybuta do milionera" i rozkręcić interes, który „wyniesie ich z jednopokojowego mieszkania z małą kuchnią". Kiedy jednak upadają kolejne przedsięwzięcia, a dzieje się tak regularnie, Nathan dostaje kataru żołądka i zaszywa się na pewien czas w pościeli.




Niezawodnym pomysłem miała być kawiarnia: „W myślach mnożył liczbę gości przez ceny napojów i przekąsek, a potem przez godziny otwarcia kawiarni, dni tygodnia, miesiąca i roku". Skończyło się na podpiłowywaniu nóg stolików, by goście szybciej wychodzili – w końcu przestali przychodzić w ogóle i musiał zamknąć interes. Rywka, która w życiu najdalej była w Krakowie, cierpliwie znosi mężowskie chandry, skupiając się na opiece nad dziećmi, z których każde jest inne i wyrasta na innego człowieka. Tak więc najstarszy syn – Rudek, pierwszy w rodzinie, który zdał maturę – wyjeżdża studiować filologię klasyczną na UJ. Tylko on spośród braci „nie da się uwieść komunizmowi", bo młodsi – Salek i Hesio – owszem. Najmłodszy Nusek nie chce się uczyć i ląduje w szkole zawodowej, a na komisji poborowej wpisują mu narodowość polską, a nie żydowską.

Przeskoki czasowe dokonują się za sprawą zmiany narratorów, którymi są wszyscy członkowie rodziny. Autor zgrabnie splata ich losy, tworząc obiecujący szkielet scenariusza serialu. Jednak niebezpiecznie równomiernie obdziela bohaterów przeżyciami nie tylko natury osobistej, ale przede wszystkim – politycznej i historycznej. A od tego już tylko krok do wielokrotnie przerabianych stereotypów.