„Kobieta to nie inkubator", „Moje ciało, moja sprawa", „Edukacja i antykoncepcja zamiast zakazów" – z takimi transparentami przed południem manifestowały ubrane na czarno kobiety przed siedzibą Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Wyszły one na ulice również w Łodzi, Szczecinie, Poznaniu, Wrocławiu, Olsztynie, Lublinie, Bydgoszczy, Zielonej Górze, Opolu, Kielcach, Białymstoku, Dąbrowie Górniczej.
W poniedziałkowe popołudnie mimo niesprzyjającej pogody protestujący szczelnie wypełnili plac Zamkowy w Warszawie.
Kobiety manifestowały na ulicach, ale również nie przychodziły w poniedziałek do pracy. W ten sposób wyrażały swój sprzeciw wobec możliwego zaostrzenia przepisów dotyczących przerywania ciąży. Akcja miała swój początek w internecie; jej uczestniczki zapowiedziały nieprzyjście do pracy lub niewykonywanie swoich codziennych obowiązków.
Protest zapoczątkowany na jednym z portali społecznościowych jest reakcją na projekt „Stop aborcji", wprowadzający całkowity zakaz przerywania ciąży oraz kary m.in. dla kobiet, które poddadzą się aborcji. W ub. tygodniu Sejm skierował go do prac w komisji, jednocześnie odrzucając w pierwszym czytaniu projekt, który miał zliberalizować obowiązujące przepisy aborcyjne.
Ostro w sprawie protestu wypowiedziała się Małgorzata Gosiewska z PiS. – W Polsce kobiety są okłamywane. Mówi się i straszy się karaniem kobiet, co jest nieprawdą; mówi się i straszy się generalnie rozwiązaniami tej ustawy. Ustawa gwarantuje tak naprawdę ochronę życia, czyli podstawowe prawo dziecka, które jest jeszcze w łonie matki, i tak do tego należy podchodzić, i podchodzić w dodatku indywidualnie – mówiła Gosiewska.