Rzeczpospolita: Aż 90 proc. polskich internautów uważa, że obecność w sieci materiałów przedstawiających seksualne wykorzystywanie dzieci jest poważnym problemem. Istnieją w ogóle jakieś ruchy, które mają przeciwne zdanie i dążą do legalizacji pedofilii?
Maria Keller-Hamela: W ostatnich latach głośno było o holenderskim stowarzyszeniu Vereniging Martijn, które walczyło o zmianę społecznego postrzegania pedofilii, jednak zostało zdelegalizowane, gdyż takie inicjatywy nie mają dzisiaj szans zyskać przyzwolenia społecznego. Współcześnie jesteśmy przekonani, że o legalizację pedofilii mogą walczyć jedynie pedofile. Świadomość społeczna jest już na tyle wysoka, że nie ma szans nawet na żadną dyskusję na ten temat.
Jednak znane są historie skrajnie lewicowych polityków, którzy jeszcze w latach 80. XX wieku bardzo pozytywnie wypowiadali się o pedofilii. Francusko-niemiecki działacz Zielonych Daniel Cohn- -Bendit nawet publicznie przyznawał się do takich praktyk...
Zdarzało się, że ktoś dawniej próbował tłumaczyć, że pedofilia może wnosić do rozwoju dziecka coś pozytywnego, oczywiście – trzeba to podkreślić – jeżeli kontakty erotyczne mają miejsce za zgodą dziecka. Ale dziecko nie ma możliwości podjąć odpowiedzialnej decyzji i udzielić takiej zgody, o czym jasno mówi obecnie prawo we wszystkich zachodnich państwach. Co więcej, także wszystkie międzynarodowe konwencje dają do zrozumienia, że jakakolwiek forma wykorzystywania seksualnego dzieci jest nie do przyjęcia.
A wcześniej było to do przyjęcia?