Rodzina nie miała możliwości, by wydostać się z wąwozu. Curtis Whitson tę samą trasę przebył kilka lat wcześniej. Teraz okazało się, że lina, która umożliwia wydostanie się, została prawdopodobnie zmyta przez intensywne deszcze.
Przyjaciele rodziny wiedzieli o planowanej wyprawie, ale mogło minąć kilka dni, zanim grupa poszukiwawcza zostałaby wysłana. Na miejscu brakowało również zasięgu sieci komórkowej, dlatego członkowie wyprawy podjęli desperacką próbę.
Na plastikowej butelce wyryli napisy "help" (pomocy - ang.), w środku umieścili kartkę z informacjami i datą. Butelkę wrzucili do rzeki z nadzieją, że trafi w czyjeś ręce.
- Zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy. Pozostało nam później tylko czekać - wspomina Whitson.
Jak się okazało, pomoc nadeszła szybko. Wcześniej cała trójka przedostała się kilka metrów pod prąd i na kawałku plaży z kamieni ułożyła napis SOS. Uczestnicy wyprawy w śpiworach czekali na nadejście ratowników.