Policja twierdzi, że kobieta do palenia listów użyła palnika na butan. Część płonącej korespondencji pozostawiła na podłodze pokoju i wyszła do innego pomieszczenia, by się zdrzemnąć. Według służb, obudziła się szybko, ale i tak zastała już dywan cały w płomieniach.

Przybyli na miejsce strażacy zdołali ugasić pożar w ciągu kilku minut. Według urzędników płomienie spowodowały uszkodzenia budynku, których łączny koszt został oszacowany na 4 tys. dolarów.

W zdarzeniu nikt nie odniósł obrażeń. Kobieta może jednak jeszcze odpowiadać przed sądem za wywołanie pożaru.