W karnawale w Dunkierce bierze udział kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Część z nich zakłada kostiumy na parady, niektórzy wybierają czarny makijaż i ubrania przypominające tradycyjne afrykańskie stroje.
W centrum uwagi znalazła się tradycyjna "Noc Czarnych" - organizowane co pięć lat wydarzenie, na które wstęp kosztuje 30 euro, a wpływy przeznaczane są na organizację charytatywną zajmującą się ratownictwem morskim. Na plakacie promującym imprezę (zaplanowaną na 10 marca) znalazło się trzech pomalowanych na czarno mężczyzn w przepaskach i pióropuszach.
Patrick Vergriete, miejscowy burmistrz, związany z lewicą, bronił imprezy i tradycji blackface, jako "wolności do śmiechu i wspólnej zabawy". Dodał, że stroje są satyryczne i powinny być odbierane jako karykatura.
- Karnawał to licencja na zmianę życia, świętowanie różnic, zmianę koloru skóry, swojego stanu czy pracy - napisał w zeszłym tygodniu w gazecie "Le Monde".
Przeciwnicy są jednak zdania, że blackface to przejaw rasizmu. Przypominają, że mieszkańcy Afryki byli rozrywką w cyrkach w XIX wieku w Europie, a w USA pomalowani na czarno biali aktorzy byli przedstawiani jako osoby głupie w tzw. przedstawieniach "minstrel". Działacz Louis-Georges Tin, przewodniczący Conseil représentatif des associations noires de France - federacji afrykańskich związków we Francji, podkreśla, że malowanie twarzy na czarno wykorzystywano do obśmiewania osób pochodzących z Afryki jako dzikusów i imbecyli. Również pisząc w "Le Monde" przypominał o mało znanej roli Dunkierki w XVII i XVIII wieku, jako ośrodka handlu niewolnikami.