Dostępna od 6 lipca aplikacja "Pokemon Go" to zabawa polegająca na szukaniu pokemonów (nazwa pochodzi od zbitki słów "pocket" i "monster" i można ją tłumaczyć jako "kieszonkowy potwór") - stworków z popularnej w latach 90-tych animacji z Japonii. Pokemonów szuka się skanując swoim telefonem komórkowym swojego otoczenia - gra, bazując na technologii GPS, w wybranych miejscach "pokazuje" graczowi pokemony, które ten może dołączyć do swojej kolekcji. 

 

Gra bije rekordy popularności w USA, ale amerykańska policja ostrzega graczy, że wkraczanie na teren prywatnej posesji w celu odnalezienia pokemonów jest nielegalne i może się zakończyć sprawą o włamanie lub konfrontacją z uzbrojonym właścicielem nieruchomości. Przed tym ostatnim ostrzegają policjanci z Teksasu, gdzie właściciele rancz często używają broni palnej przeciwko osobom, które wtargnęły na należący do nich teren. W ponad 20 stanach prawo pozwala na zabicie włamywacza - policja ostrzega, że osoby grające w Pokemon Go mogą stać się ofiarami tych przepisów.

W Pflugerville, w stanie Texas jeden z graczy wtargnął na teren zamkniętego policyjnego parkingu w pogoni za Pokemonami. W Phoenix policja zaczęła umieszczać w mediach społecznościowych komunikaty, że pogoń za Pokemonami nie usprawiedliwia wtargnięcia na teren czyjejś posesji. Policjanci ostrzegają też graczy, by ci zwracali uwagę na samochody - w Pensylwanii 15-latka została potrącona, gdy szukając Pokemonów wtargnęła na drogę szybkiego ruchu.

Policjanci otrzymują też zgłoszenia o osobach biegających nocami po parkach, a także samochodach i motocyklistach, którzy po zmroku przeczesują ulice miast i którzy są brani przez mieszkańców za włamywaczy.