Minister w nocy z piątku na sobotę wracał samolotem PLL LOT do Warszawy ze zgromadzenia ogólnego ONZ. W pewnym momencie jeden z pasażerów, ok. 50-letni mężczyzna, źle się poczuł.
Stewardesy zapytały pasażerów czy jest na pokładzie lekarz. Był - minister Pinkas, który choć od kilku lat jest menadżerem w służbie zdrowia, to cały czas ma uprawnienia lekarskie.
- Sytuacja była dramatyczna. Pasażer miał udar niedokrwienny, był skrajnie odwodniony – wspomina minister Pinkas.
Przez całą podróż, w sumie ponad 6 godzin, opiekował się chorym mężczyzną. Pomagała mu załoga dreamlinera. – Samolot był dobrze wyposażony, a stewardesy dobrze przeszkolone. Podaliśmy pacjentowi płyny infuzyjne – opowiada minister.
Dodaje, że maszyna leciała najkrótszą trasą, by jak najszybciej znaleźć się na warszawskim lotnisku. Już po wylądowaniu chory trafił do szpitala. Karetka czekała na płycie lotniska. – Wszystko odbyło się bardzo sprawnie – wspomina minister. Zadzwonił do szpitala w niedzielę. – Moja diagnoza się potwierdziła. Miejmy nadzieję, że będzie z nim dobrze – mówi.