- Trzeba pamiętać, że z jednej strony są Obywatele RP i różne inne organizacje, które protestują przeciwko temu, co się dzieje, a z drugiej strony mamy konkretne sprawy konkretnych ludzi. Np. w Izbie Pracy sprawę o rentę, której ktoś nie dostał, albo ktoś mu chce ją odebrać. To jest dla tej osoby życiowa sprawa, bardzo ważna. Czy my teraz możemy powiedzieć tej osobie: nie, nie będziemy rozpoznawać pana sprawy, bo mamy wątpliwości konstytucyjne i w ogóle różne inne wątpliwości co do prawidłowości powołania pana sędziego, który z nami siedzi w składzie? Być może tak się stanie, ale może nie - powiedział Laskowski.
Na pytania dziennikarza, czy Sąd Najwyższy przegrał z prezydentem w wyścigu, którego stawką są zmiany kadrowe w SN, rzecznik odpowiedział:
- Mogę powiedzieć tak: ja osobiście nigdy nie wierzyłem w wygraną w tym wyścigu, jeśli już przyjmiemy taką nomenklaturę sportową, choć nie sądzę, żeby to był wyścig. Właściwie od początku uważałem i nawet to artykułowałem w sposób może przesadnie pesymistyczny, że my nie mamy szansy na wygranie z Sejmem i z władzą wykonawczą, z prezydentem, z rządem.
Michał Laskowski dodał, że jego zdaniem prezydent powinien był uwzględnić orzeczenie Naczelnego Sądu Administracyjnego o wstrzymaniu wykonania uchwał KRS z rekomendacjami dla nowych sędziów.
- Nie powinien teraz w trybie wyścigowym powoływać sędziów. Bo jak to teraz rozumieć? Sąd wydaje postanowienie o zabezpieczeniu, pisze, że celem tego postanowienia jest spowodowanie, żeby nie obsadzić tego stanowiska do czasu rozpoznania odwołań. W odpowiedzi KRS mówi, że to nie dotyczy Krajowej Rady Sądownictwa. Prezydent mówi, że to nie dotyczy jego. To kogo w takim razie to dotyczy? - mówił Laskowski.