W 2016 r. jeden referendarz w sądzie załatwił 2494 sprawy, a z Elektronicznym Postępowaniem Upominawczym 3230 spraw. Tak wynika z najnowszych danych Ministerstwa Sprawiedliwości. To mniej niż w 2015 r., gdy było odpowiednio 2552 i 3566 spraw, oraz w 2014 r. – 3334 i 3800.
Tymczasem statystyki powinny być dużo lepsze. Od 15 kwietnia 2016 r. referendarze przejęli kolejne sędziowskie obowiązki. Tym razem w postępowaniu wykonawczym. Podejmują m.in. decyzje dotyczące wykonania kary grzywny (kierowanie grzywny do egzekucji, jej rozkładanie na raty). W ich gestii są też decyzje o wykonaniu kary ograniczenia wolności (a także jej odraczanie, udzielanie przerwy w odbywaniu, zamiana formy obowiązku wykonywania pracy). Referendarze decydują również o ustanowieniu obrońcy dla skazanego.
Resort sprawiedliwości szacował, że w związku z tym sędziom może ubyć rocznie 400 tys. spraw. Jak to wyliczył? Otóż rocznie do sądów rejonowych wpływa 185 tys. spraw dotyczących grzywien lub kosztów sądowych (w sprawach przestępstw), a także 108 tys. wykroczeniowych. Kolejne 100 tys. spraw to zamiana grzywny na pracę społecznie użyteczną czy orzeczenia o wykonaniu zastępczej kary więzienia zamiast grzywny. W sumie to blisko 400 tys. spraw.
Dlaczego mimo szerszych kompetencji zamiast przybywać spraw załatwionych, ubywa ich? Przyczyna zdaniem referendarzy jest prozaiczna – jest za mało etatów. Potwierdzają to sędziowie.
– Na niewiele się zda przyznawanie referendarzom kolejnych uprawnień – uważa sędzia Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia. I dodaje, że gdyby chcieć umożliwić im wykonywanie zadań, potrzebnych byłoby kilka tysięcy etatów. A cały czas ich nie ma – mówi sędzia.