Badania opublikowane w czasopiśmie „The Lancet Psychiatry" wskazują, że choć transseksualizm łączy się z cierpieniem, to wynika ono przede wszystkim z braku społecznej akceptacji, a nie z wewnętrznego rozdarcia człowieka. W tej sytuacji Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła, że zamierza wykreślić to zjawisko ze spisu zaburzeń i chorób psychicznych.
Badania przeprowadzone zostały w stolicy Meksyku. Dla zweryfikowania wyników podobne dociekania mają teraz miejsce w innych krajach: Brazylii, Francji, Indiach, Libanie, Republice Południowej Afryki.
– Definiowanie transseksualizmu jako zaburzenia często usprawiedliwia złe traktowanie, np. odmowę opieki medycznej. Taka definicja bywa też podstawą prawnych sankcji, ubezwłasnowolnienia, odbierania praw rodzicielskich – tłumaczy prof. Geoffrey Reed z Narodowego Autonomicznego Uniwersytetu Meksyku (UNAM), który kierował badaniami.
Plaga samobójstw
Dziś transseksualizm definiowany jest jako zaburzenie tożsamości, w którym człowiek identyfikuje się z inną płcią niż jego płeć morfologiczna. Taka definicja figuruje w dwóch najważniejszych klasyfikacjach: Światowej Organizacji Zdrowia oraz Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychiatrycznego.
Jednak sam transseksualizm, o ile jest akceptowany społecznie, nie jest przyczyną cierpienia – taki jest wynik badań przeprowadzonych w Meksyku, które zlecone zostały przez WHO. Światowa Organizacja Zdrowia zapowiada, że zrewiduje dotychczasową definicję transseksualizmu w 2018 roku. Na ten właśnie rok planuje opublikowanie uaktualnionej klasyfikacji chorób (ICD-11). Ostatnia wersja klasyfikacji (ICD-10) obowiązuje od lat 90. ubiegłego wieku.