Aleksander Tobolewski o Kongresie Sędziów Polskich

Przypominają mi się czasy szkolenia wojskowego, gdy pułkownik nam mówił, żeby polskim mapom nie wierzyć, bo są celowo nieprawidłowe „w celu zmylenia przeciwnika" – pisze adwokat.

Aktualizacja: 01.10.2016 16:23 Publikacja: 01.10.2016 00:01

Andrzej Rzepliński, Andrzej Zoll, Marek Safjan podczas wrześniowego kongresu sędziów

Andrzej Rzepliński, Andrzej Zoll, Marek Safjan podczas wrześniowego kongresu sędziów

Foto: PAP, Tomasz Gzell

Ciągle jeszcze pobrzmiewają echa Kongresu Sędziów. Mnie robienie czegoś na kolanie, a później nazywanie tego spontanicznym rozśmiesza. Dlaczego nie powiedzieć, że Kongres, mimo złej organizacji i tak naprawdę nie wiadomo jakiego celu, odniósł sukces. Tylko ten sukces dotyczył jedynie frekwencji – ilości sędziów, którym chciało się tłuc do Warszawy, by coś zamanifestować swoją obecnością. Zdecydowanie zamanifestowano, co nic nie zmieniło ani obawiam się, że nie zmieni, w głównych założeniach programu Kongresu. I czytam ze zdziwieniem, że: „za wcześnie na ocenianie". Za wcześnie? To co, historia pokaże? Dzieci się tego będą uczyły w szkołach? Jedno jest po Kongresie pewne. Sędziowie mają dosyć traktowania ich jak piątego koła u wozu. Więc czas na wzmożone dalsze działanie. Nie należy zmarnować tej szansy ludzkiego zaangażowania. Obawiam się jednak, czy aby znów ten ogromny potencjał się nie zmarnuje. Bo się uczestnicy zniechęcą. Trzeba wykorzystać niespodziankę, jaką było tak liczne uczestnictwo, i wziąć się do roboty. Na zapleczu, bez patrzenia w kamery i zastanawiania się, czy mi udział w Kongresie pomoże w karierze czy odwrotnie. Sędziowie, nie zmarnujcie tego potencjału!

Gdzie tu logika

Kongres przyćmił inne wydarzenia, a w ciągu wakacji nazbierało się ich trochę.

Nie po kolei, ale patrzę na zmiany w przepisach. I tak, 8 września 2016 r. weszły w życie przepisy, uchwalone jeszcze za poprzedniej ekipy rządzącej o zmianie kodeksu cywilnego, kodeksu postępowania cywilnego oraz niektórych innych ustaw. Między innymi weszły w życie przepisy nakładające na korporacje prawnicze i wybrane organy państwowe obowiązek prowadzenia elektronicznie aktualnych baz danych osób, które mogą pełnić funkcję pełnomocników zawodowych. Minister sprawiedliwości w rozporządzeniach określił wymagania wobec systemów teleinformatycznych wykorzystywanych do prowadzenia list radców prawnych i adwokatów. Prowadzenie tych list (baz danych) zostało zlecone Naczelnej Radzie Adwokackiej, Krajowej Radzie Radców Prawnych, Urzędowi Patentowemu RP i prezesowi Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa. I tak, według ustawy, u adwokatów i radców prawnych obecnie istnieją dwie listy. Jedna zawiera imię i nazwisko oraz nr wpisu na listę (adwokata, radcy prawnego, aplikanta) i udostępniana jest na stronie internetowej okręgowej izby adwokackiej/radców prawnych. Druga lista, którą prowadzi Naczelna Rada Adwokacka/Krajowa Rada Radców Prawnych zawiera dodatkowe informacje o uzyskaniu uprawnienia do pełnienia określonej funkcji (np. data uchwały o wpisie na listę lub mianowanie, PESEL, dane o utracie lub zawieszeniu tego uprawnienia, dane o skreśleniu z listy, formy wykonywania zawodu, adresie do doręczeń, zawieszenie prawa wykonywania zawodu, zawieszeniu w czynnościach służbowych w przypadku radców Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa, itd.). Dostęp do tej drugiej listy będą miały tylko: sądy, minister sprawiedliwości, prokurator generalny, prokuratorzy powszechnych i wojskowych jednostek organizacyjnych, prokuratury oraz prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej i Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.

Dlaczego ta baza nie jest publiczna, jeśli dostępne są dane o stanie majątkowym sędziów i prokuratorów – nie kojarzę. Po co dwie różne listy? Nie zawierają przecież danych, które można by uznać za poufne. Gdzieś mi tu logika tych przepisów uciekła.

Szukajcie, a znajdziecie

Na otwartych stronach internetowych znajdą się listy zawierające imię, nazwisko oraz numer wpisu na listę osoby mającej uprawnienie do sprawowania funkcji profesjonalnego zastępcy procesowego. Wszystko?! A dlaczego nie ma tych samych danych, które są na liście „poufnej"? Dlaczego rok wpisu, przyjęcia w poczet adwokatów i radców jest tajemnicą? Dla mnie jest istotne, czy pójdę do adwokata z praktyką dwuletnią czy dwudziestoletnią. I proszę mi nie mówić, że to dyskryminacja ze względu na wiek. A dlaczego nie udostępnić informacji o kilku głównych specjalizacjach? Jeśli chcę rozwodu, to czy będę musiał dzwonić do kilku prawników specjalizujących się w prawie karnym czy skarbowym (oczywiście jeśli znajdę ich numer telefonu!)? Adres, telefon, e-mail, specjalizacja (za zgodą każdego zainteresowanego)? Tym bardziej że np. rejestrując kancelarię, radca prawny podaje do CEIDG dane powszechnie dostępne. A reklama prawnika dalej jest praktycznie niemożliwa.

Jaki jest sens prowadzenie dwóch różnych baz pokrywających informacje istotne dla wszystkich zainteresowanych, a nie tylko wybiórczo? Ja na przykład chciałbym wiedzieć o zawieszeniu mojego pełnomocnika w do wykonywania zawodu. Z ciekawości zajrzałem na strony internetowe okręgowych izb. Okręgowych, bo Naczelna Rada Adwokacka czy Krajowa Rada Radców Prawnych – według ustaw – otwartych list nie prowadzą. A tam nazwisko imię i numer wpisu. Koniec kropka. Przepraszam, to jest informacja? Dla kogo? Bo na pewno nie dla mnie, jeśli szukam adwokata do współpracy w Polsce. Lepiej wejść na wyszukiwarkę, wpisać nazwisko i imię i jeśli jest to adwokat znany, to znajdzie się jego wszystkie dane w zagranicznych (sic!) bazach danych. To mi przypomina moje czasy na szkoleniu wojskowym, gdy pułkownik nam mówił, żeby polskim mapom nie wierzyć, bo są celowo nieprawidłowe „w celu zmylenia przeciwnika". Mapy dokładne można było znaleźć w zagranicznych publikacjach. Powtórka z historii? Śmiać się czy płakać? I znów „dobra zmiana", bo ustawowo dwa razy więcej baz danych zamiast jednej – i obie są mało warte.

Autor jest adwokatem, od 35 lat prowadzi kancelarię adwokacką w Montrealu

Ciągle jeszcze pobrzmiewają echa Kongresu Sędziów. Mnie robienie czegoś na kolanie, a później nazywanie tego spontanicznym rozśmiesza. Dlaczego nie powiedzieć, że Kongres, mimo złej organizacji i tak naprawdę nie wiadomo jakiego celu, odniósł sukces. Tylko ten sukces dotyczył jedynie frekwencji – ilości sędziów, którym chciało się tłuc do Warszawy, by coś zamanifestować swoją obecnością. Zdecydowanie zamanifestowano, co nic nie zmieniło ani obawiam się, że nie zmieni, w głównych założeniach programu Kongresu. I czytam ze zdziwieniem, że: „za wcześnie na ocenianie". Za wcześnie? To co, historia pokaże? Dzieci się tego będą uczyły w szkołach? Jedno jest po Kongresie pewne. Sędziowie mają dosyć traktowania ich jak piątego koła u wozu. Więc czas na wzmożone dalsze działanie. Nie należy zmarnować tej szansy ludzkiego zaangażowania. Obawiam się jednak, czy aby znów ten ogromny potencjał się nie zmarnuje. Bo się uczestnicy zniechęcą. Trzeba wykorzystać niespodziankę, jaką było tak liczne uczestnictwo, i wziąć się do roboty. Na zapleczu, bez patrzenia w kamery i zastanawiania się, czy mi udział w Kongresie pomoże w karierze czy odwrotnie. Sędziowie, nie zmarnujcie tego potencjału!

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA