Marek Domagalski: Michał Sz., Margot i umiar

Można oczekiwać taktu wobec indywidualnej decyzji działacza LGBT, by nazywać go żeńskim imieniem i nie epatować męskim nazwiskiem. Ale to, że niektórzy przyjęli tę narrację, nie znaczy, że inni też, dopóki nie wyjaśni się jego status płciowy.

Aktualizacja: 18.08.2020 11:26 Publikacja: 18.08.2020 07:27

Marek Domagalski: Michał Sz., Margot i umiar

Foto: AFP

Nie chodzi bowiem wyłącznie o czyjeś prywatne czy wręcz intymne sprawy. Wtedy byśmy o tym raczej nie mówili, bo byłoby to naruszeniem prywatności. A chodzi o osobę, której grozi odpowiedzialność karna za publiczne wybryki.

W tej sferze mamy prawo, a dziennikarze obowiązek, posługiwać się obiektywnymi kryteriami w opisie zachowania danej osoby. Może właściwą formą jej nazywania byłoby podawanie nazwiska (teraz skróconego do inicjałów z powodu postępowania karnego), ze wskazaniem żeńskiej formy, jaką wybrał Michał Sz. („Margot")?

Czytaj także: Wojciech Tumidalski: Sprawa Margot - sądowy banał, czysty formalizm

Rzcznik praw obywatelskich mówi, że w jego biurze używa się imienia Margot, ale nie wierzę, by w dokumentach zmieniono na żeńskie także nazwisko – np. w korespondencji z aresztem. Tego przynajmniej w przejściowym okresie nie da się uniknąć. Sporo ma jednak racji dr hab. Adam Bodnar, że są wątpliwości, jak nazywać osobę, która przechodzi proces zmiany płci, albo też nie identyfikuje się z żadną. Ale z punktu widzenia standardów praw człowieka, jeżeli ktoś sobie życzy, by nazywać ją, używając końcówek bądź imion żeńskich, należy to uszanować.

Uszanować tak, ale nie na siłę, nie z automatu, nie pod presją inaczej patrzących na te kwestie czy mających wątpliwości.

Po pierwsze, nie każdy, nawet z dziennikarzy, zna stan identyfikacji płciowej Michała Sz. (może wkrótce to zostanie ogólnie przyjęte, jak np. w przypadku znanej posłanki). Po drugie, niektórzy mogą mieć wątpliwości, czy wybór Michała Sz. jest autentyczny, czy nie jest to jedynie element jego publicznej, a może i politycznej kreacji. A działalność w sferze publicznej upoważnia do swego rodzaju prześwietlenia takiej osoby.

Najważniejszy jest umiar: z jednej strony nie epatować kwestią zmiany płci i „starym" nazwiskiem i imieniem, ale też nie wywierać presji na osoby, które nie są przekonane, że czy zmiana jest prawdziwa czy instrumentalizowana. To byłaby ingerencja w wolność debaty publicznej, która zakłada różne poglądy, w tym nietrafne i nieugłaskane.

Nie chodzi bowiem wyłącznie o czyjeś prywatne czy wręcz intymne sprawy. Wtedy byśmy o tym raczej nie mówili, bo byłoby to naruszeniem prywatności. A chodzi o osobę, której grozi odpowiedzialność karna za publiczne wybryki.

W tej sferze mamy prawo, a dziennikarze obowiązek, posługiwać się obiektywnymi kryteriami w opisie zachowania danej osoby. Może właściwą formą jej nazywania byłoby podawanie nazwiska (teraz skróconego do inicjałów z powodu postępowania karnego), ze wskazaniem żeńskiej formy, jaką wybrał Michał Sz. („Margot")?

Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie