Adam Strzembosz: Sędziowie czekają na uderzenie

Widzę jawny konflikt między normami konstytucyjną i ustawową - mówi w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" prof. Adam Strzembosz.

Aktualizacja: 06.03.2017 21:09 Publikacja: 06.03.2017 16:37

Prof. Adam Strzembosz

Prof. Adam Strzembosz

Foto: PAP/ Tomasz Gzell

Panie profesorze, od kilku miesięcy minister Zbigniew Ziobro zapowiada wielką reformę wymiaru sprawiedliwości. W styczniu, przy okazji przeglądu resortu prowadzonego przez premier Beatę Szydło, zdradził nawet kilka konkretnych propozycji. Te jednak bardziej poruszyły, niż uspokoiły środowisko. Sędziowie rzeczywiście znaleźli się w trudnej sytuacji?

Prof. Adam Strzembosz, były pierwszy prezes Sądu Najwyższego: Bardzo trudnej, denerwującej, odrywającej od codziennej pracy, dezorganizującej życie, nie tylko to zawodowe. Proszę pamiętać, że sędziowie na to, co będzie, czekają od miesięcy. Miesięcy niepewności podsycanych co i rusz medialnymi doniesieniami. Nikt nie lubi dowiadywać się o tym, co go czeka, z prasy czy telewizji...

A coś rzeczywiście będzie? Na co tak naprawdę czekają sędziowie?

Zarówno ci z sądów powszechnych, jak i z Sądu Najwyższego czekają na uderzenie. A to niewątpliwie przyjdzie. Strzał przygotowawczy już padł. Nie był trudny. Wśród 16 mln spraw, które wpływają każdego roku do sądów w całym kraju, nietrudno znaleźć wyroki złe, wadliwe. A jeśli jeszcze przedstawimy je w odpowiednio prześmiewczym tonie, to sprawa skutecznego uderzenia w środowisko jest z góry udana.

Ale może rzeczywiście dzięki niektórym zmianom w organizacji pracy uda się przyspieszyć orzekanie? Nawet sami sędziowie chcą reform, nie odżegnują się od nich. Oczywiście tylko niektórych.

To prawda. Ale dziś nikt nie zajmuje się skracaniem postępowania sądowego. Wystarczy spojrzeć, od czego rozpoczęto całe reformowanie. Otóż od upolitycznienia Krajowej Rady Sądownictwa.

Jak jej zapowiadana reforma ma się do usprawnienia postępowania?

Nijak. To ewidentny cios w niezawisłość sędziów i niezależność sądów. Wmieszanie polityki w wybory członków Krajowej Rady Sądownictwa nie przyspieszy przecież procedowania. Ale możemy sięgnąć jeszcze dalej.

To znaczy? Jak daleko?

Na przykład do wycofania się z kontradyktoryjnego procesu karnego. On naprawdę miał szansę przyspieszyć orzekanie. Zaangażowanie stron, nowe instytucje mogły mieć kapitalne znaczenie dla czasu trwania procesu. Ale to musiało potrwać. Każda nowość ma to do siebie, że musi się przyjąć. Sędziowie i strony musieli się zmierzyć z nowymi przepisami na salach rozpraw. Niestety, nowemu procesowi nie dano szansy. Wycofanie się z niego po kilku miesiącach przyniosło ogromną szkodą wymiarowi sprawiedliwości.

W Katowicach odbyła się w piątek konferencja „Sędzia a konstytucja". Jej uczestnicy godzinami mówili o stosowaniu rozproszonej kontroli konstytucyjności. Większość była za tym, by sędziowie podjęli takie wyzwanie i nie bali się stosować konstytucji. Co pan o tym myśli?

Choć nie jestem konstytucjonalistą, nie mam wątpliwości, że sędziowie podlegają konstytucji i ustawom. Tak więc kiedy występuje jawna sprzeczność, sędzia powinien orzec zgodnie z konstytucją.

Nie wszyscy są tego zdania...

Moim zdaniem jest to możliwe. W sądzie bowiem orzeczenia zapadają w jednej konkretnej sprawie. A to oznacza, że nie mają charakteru powszechnego. I w polskim prawie nie tworzą precedensu. Jeśli orzecznictwo nie będzie jednolite, Sąd Najwyższy rozstrzygnie, jaka linia orzecznictwa jest prawidłowa. Już nieraz się tak zdarzało.

Ale przecież cały czas mamy jeszcze Trybunał Konstytucyjny, który bada zgodność przepisów prawa z konstytucją...

Od paru miesięcy Trybunał Konstytucyjny nie wydał żadnego orzeczenia. Nie wiadomo, ile to jeszcze potrwa. A sąd nie może latami czekać na rozwianie wątpliwości, jakie ma. Co w takiej sytuacji ma zrobić sędzia, który orzeka w sprawie konstytucyjnie wątpliwej, a nie ma szansy uzyskać w rozsądnym terminie odpowiedzi od TK? Musi sobie radzić sam. Powinien więc podjąć trud zbadania przepisów w ramach kontroli konstytucyjnej.

Mogą się jednak zdarzyć sędziowie, którzy będą się bali stosować konstytucję. Konsekwencje mogą być opłakane dla sądownictwa. Pojawić się mogą masowe odroczenia, przerwy w procesach. O ile to jeszcze możliwe. Ucierpią na tym obywatele.

Zachowania, o których pani wspomina, uwłaczają godności sędziego i wierzę, że żadnemu odwagi nie zabraknie. Przecież sąd musi mieć na względzie, że obywatel całymi miesiącami czeka, aby jego sprawa trafiła w końcu na wokandę. Potem musi się zmierzyć z rozprawami i chce doczekać zakończenia. Dlatego uważam, że widząc jawny konflikt między normami konstytucyjną i ustawową lub podustawową, sędzia musi wziąć na siebie odpowiedzialność i rozstrzygnąć ten konflikt.

Pojawiają się głosy, że takie stosowanie konstytucji przez sądy może doprowadzić do chaosu w orzecznictwie... Jedne sądy będą orzekały tak, drugie inaczej. Pojawi się cała masa rozbieżność.

Na bezrybiu i rak ryba. Jeżeli nie można się odwołać do Trybunału Konstytucyjnego, to sąd, którego obowiązkiem jest rozstrzyganie sporów, musi wziąć sprawy w swoje ręce. Nieraz dla obywatela, który przyszedł do sądu po sprawiedliwość, jest to przecież sprawa życia i śmierci. Nie można chować głowy w piasek.

Profesor Adam Strzembosz - prawnik, sędzia, profesor nauk prawnych, wiceminister sprawiedliwości (1989–1990), pierwszy prezes Sądu Najwyższego (w latach lipiec 1990 do października 1998 r) iprzewodniczący Trybunału Stanu. Kawaler Orderu Orła Białego

Panie profesorze, od kilku miesięcy minister Zbigniew Ziobro zapowiada wielką reformę wymiaru sprawiedliwości. W styczniu, przy okazji przeglądu resortu prowadzonego przez premier Beatę Szydło, zdradził nawet kilka konkretnych propozycji. Te jednak bardziej poruszyły, niż uspokoiły środowisko. Sędziowie rzeczywiście znaleźli się w trudnej sytuacji?

Prof. Adam Strzembosz, były pierwszy prezes Sądu Najwyższego: Bardzo trudnej, denerwującej, odrywającej od codziennej pracy, dezorganizującej życie, nie tylko to zawodowe. Proszę pamiętać, że sędziowie na to, co będzie, czekają od miesięcy. Miesięcy niepewności podsycanych co i rusz medialnymi doniesieniami. Nikt nie lubi dowiadywać się o tym, co go czeka, z prasy czy telewizji...

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?