Spór o nowelizację ustawy o IPN dotyczy nie tylko historii i relacji międzynarodowych, ale także innego zagadnienia, fundamentalnego w państwie demokratycznym. Krytycy nowelizacji wskazują, że może ona ograniczyć wolność słowa, a także szerzej rozumianą wolność ekspresji, przejawiającą się w działalności artystycznej i naukowej. Podnosi się, że wolność słowa jest niemal absolutna, a działalność artystyczna i naukowa są wyjęte z wszelkich ograniczeń. Takie tezy mogą zaskakiwać, zwłaszcza gdy wypowiadają je środowiska, które jednocześnie opowiadają się za kryminalizacją mowy nienawiści czy też innych zachowań, które mogłyby być uznane właśnie za przejaw wolności ekspresji. Już powierzchowna analiza różnych aspektów tej wolności pokazuje, że nie jest ona – podobnie jak inne wolności – absolutna. Co więcej, jej granicą są nie tylko wolności innych osób.
Wolność ekspresji, w tym wolność słowa, jest niewątpliwie jednym z istotnych elementów państwa demokratycznego. Trudno wyobrazić sobie sprawnie działające państwo, w którym nie istniałoby prawo do krytyki poczynań władzy publicznej czy też swoboda działania podmiotów oceniających rządzących, choćby nawet krytycznie. Tak samo zresztą, jak można oceniać rządzących, tak rządzący zachowują swobodę wolności słowa wobec opozycji. Wolność dotyczy przecież wszystkich. Jest ona ważna zresztą nie tylko w sferze polityki, ale także w wielu innych obszarach życia. Nie byłoby możliwe poszukiwanie prawdy w badaniach naukowych, gdyby nie zagwarantowano naukowcom możliwości prowadzenia poszukiwań bez obawy, że spotka ich odpowiedzialność prawna. Podobnie działalność artystyczna wymaga dużej swobody.
Nie trzeba jednak długo szukać przykładów powoływania się na wolność ekspresji, które może być już nadużyciem. Znieważanie polskiej flagi państwowej przez mieszanie jej z ekskrementami czy wystawianie w galerii wizerunku krzyża w połączeniu z genitaliami, a następnie podnoszenie argumentu, że takie zachowanie mieści się w granicach wolności wypowiedzi, budzi wątpliwości, jeżeli nie oburzenie. Podobnie wolność słowa, kiedy praktykowana jest w sposób wulgarny lub znieważający drugiego człowieka, także zdaje się wykraczać znacznie poza obszar, który jesteśmy w stanie chronić jako fundament państwa demokratycznego. Gdzie zatem leży granica?
Ustalenie, że wolność wypowiedzi jest jedną z ważniejszych, nakazuje szczególną ostrożność i dokładność w ustalaniu jej granic. Przez granice należy rozumieć odpowiedzialność cywilną, a nawet karną. W orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego zauważono, że podstawą budowy takiej granicy jest przyrodzona i niezbywalna godność.
Godność przysługuje każdemu z nas od zaistnienia aż po kres. Jednym z ważniejszych jej aspektów jest obowiązek podmiotowego traktowania każdego człowieka. Niesie to ze sobą wymóg szacunku. Nie oznacza to, że nie można krytykować czyjegoś zachowania czy też światopoglądu. Można, ale z szacunkiem, formułując wypowiedzi w sposób nienaruszający podmiotowości innego człowieka.