Decyzję sądu przyjąłem z satysfakcją nie tylko dlatego, że postanowienie o umorzeniu dochodzenia zawierało błędy i wybiórczą ocenę zdarzenia. Ma ona szczególne znaczenie dla lokalnej społeczności. Wciąż pamięta o ofiarach zbrodni dokonanych w 1946 r. na ludności wyznania prawosławnego w pobliskich wsiach. Ofiarą dowodzonego przez „Burego" oddziału Narodowego Zjednoczenia Wojskowego padło kilkadziesiąt osób, w tym kobiety i dzieci. A w 2005 r. prokurator Instytutu Pamięci Narodowej uznał, że działań tych nie można utożsamiać z walką o niepodległy byt państwa, bo noszą znamiona ludobójstwa.
Czytaj też: RPO zaskarżył umorzenie sprawy marszu ONR w Hajnówce
Od prokuratury do prokuratury
Podczas spotkania z mieszkańcami Hajnówki w marcu 2018 r. usłyszałem, jak bolesny był dla nich lutowy marsz. Wyglądał, jakby ktoś chciał sprowokować konflikt: trasę marszu wybrano tak, aby przeszedł koło cerkwi, do której na nabożeństwo w święto wybaczenia przychodzą krewni ofiar „Burego". A w trakcie pochodu wznoszono okrzyki na jego cześć. Prezentowano też znak krzyża celtyckiego, falangi i trupie główki z literami ŚWO („Śmierć Wrogom Ojczyzny").
Tworzyło to spójny, antydemokratyczny, wrogi mniejszościom narodowym przekaz. Dlatego złożyłem zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstw publicznego propagowania faszystowskiego ustroju państwa i nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, znieważenia osób wyznania prawosławnego poprzez gloryfikowanie „Burego" i pochwalanie jego przestępstw.
Dochodzenie jednak umorzono. Policja w Białymstoku uznała brak „znamion czynu zabronionego", decyzję zatwierdziła Prokuratura Rejonowa w Białymstoku. Wcześniej – jak ujawniło Radio RMF FM – sprawa przez dłuższy czas krążyła między kilkoma prokuraturami, jak gdyby żadna nie chciała się nią zająć.