„Pies” w PiS. Od „Kudłacza” do wicemarszałka

Ryszard Terlecki pokieruje Klubem Parlamentarnym rządzącej partii.

Aktualizacja: 18.11.2015 11:44 Publikacja: 17.11.2015 19:50

„Pies” w PiS. Od „Kudłacza” do wicemarszałka

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Lewicujący hipis, chłopak rockowej piosenkarki, potem działacz podziemia, w końcu autor bolesnej lustracji ojca – Ryszard Terlecki, polityk, jakiego w PiS jeszcze nie było.

Przezwisko „Pies" nie wzięło się z długich, czarnych włosów, z jakimi Ryszard Terlecki obnosił się w latach 60. i 70. w Krakowie ku wściekłości SB, lecz z zabawnego zdarzenia, które wcale nie musiało się dobrze skończyć. Otóż „Kudłacz" Terlecki („Kudłacze" to kryptonim sprawy operacyjnego rozpracowania przeciwko hipisom, jaką Służba Bezpieczeństwa rozpoczęła w lipcu 1970 r.) miał zostać nazwany Psem, gdy któregoś wieczoru grupkę idących drogą gdzieś pod Skarżyskiem kolorowych hipisów zatrzymali milicjanci.

Jeden z legitymujących ich funkcjonariuszy zapytał: „To kim wy jesteście?". – „Hipisi? Jak się to pisze?" – skrzywił się milicjant, który nigdy o czymś takim zapewne nie słyszał. – „H-i-p-p-i-e-s" – grzecznie przeliterował po angielsku Terlecki. „A, jak pies" – ucieszył się milicjant.

– Dziś już nikt tak do mnie nie mówi, ale to miłe wspomnienie – uśmiecha się Ryszard Terlecki.

Fascynacja ruchem hipisów nie przetrwała próby czasu. Jak zapewniają znajomi, Terleckiemu do dziś jednak została hipisowska umiejętność rozmowy z każdym, nawet z wrogiem. I może, jak zauważa jego znajoma z Krakowa, nonszalancja w noszeniu garniturów i krawatów, których do dziś nie lubi.

Telefony prezesa

Co zaważyło na decyzji Jarosława Kaczyńskiego, by szefa Klubu Parlamentarnego PiS Mariusza Błaszczaka zastąpił krakowski poseł Ryszard Terlecki? – Nie wiem, takich pytań się nie zadaje, choć oczywiście chciałbym wiedzieć, dlaczego akurat ja – śmieje się Terlecki.

Jak przyznaje, w „życiu politycznym" miał dwa ważne telefony. Jeden, kiedy jechał z Kielc do Krakowa (był wtedy dyrektorem krakowskiego IPN). Dzwonił Jarosław Kaczyński z pytaniem, czy zostanie kandydatem PiS na prezydenta miasta. W 2006 r. Terlecki przegrał z Jackiem Majchrowskim, ale przeszedł do drugiej tury z bardzo dobrym wynikiem.

I drugi telefon, sprzed dwóch tygodni. – Usłyszałem głos prezesa i pytanie, co ja na to, żeby być wicemarszałkiem Sejmu i jednocześnie szefem klubu – opowiada. Nie wahał się. – Jestem, jak to mówię „żołnierzem", który dostaje rozkaz i go wykonuje najlepiej jak potrafi – mówi.

Barbara Nowak, radna PiS z Krakowa, dyrektorka jednej z podstawówek: – Do nikogo nie ustawia się w kontrze, co nie każdy potrafi, zwłaszcza w polityce. Zamiast emocji proponuje, co zmienić, naprawić. Dla każdego ma czas. Jest lubiany i pracowity.

Ratunek w psychiatryku

„Ryszard Terlecki był osobą najbardziej rozpoznawalną przez krakowską milicję spośród hipisów spotykających się w Krzysztoforach. Spisywany przy różnych okazjach, 3 lutego 1970 r. został aresztowany pod zarzutem próby podpalenia mieszkania Piotra Marka" – opisuje dr Bogusław Tracz z IPN w książce „Hippiesi Kudłacze Chwasty. Hipisi w Polsce w latach 1967–1975".

W zaprószeniu ognia za pomocą zapalonej gazety, od której zajął się kosz na śmieci, miała mu pomagać Olga Ostrowska – Kora (późniejsza wokalistka słynnego Maanamu). Terlecki po latach wyjawił, że pożar wybuchł przypadkiem, od niedopałka. Kora wzięła winę na siebie, próbując go ratować.

– Na pewno celem tego wybryku nie było spalenie mieszkania, postępowanie prokuratury było rodzajem szykany wobec grupy „Kudłaczy" – ocenia dr Tracz. Śledczy w końcu uznał, że sprawa jest na tyle błaha, iż nie wymaga wszczęcia postępowania karnego. – Terlecki trafił do aresztu, ale przesłuchujących go funkcjonariuszy interesowały głównie narkotyki, dezerterzy z wojska, Kościół oraz cudzoziemcy i do tych spraw nieustannie powracali – opowiada historyk.

„Pies" po miesiącu został skierowany na trzymiesięczną obserwację psychiatryczną do szpitala w Kobierzynie. – Szczęśliwie trafił pod opiekę dr Noemi Madejskiej, przyjaznej wszelkiego rodzaju odmieńcom i outsiderom – dodaje Tracz. O zwolnienie Terleckiego zabiegało wiele osób, m.in. ks. Adam Boniecki.

Zanim Terlecki przemienił się w opozycjonistę, jako hipis demonstrował przeciwko interwencji w Czechosłowacji w 1968 r., był kilkakrotnie zatrzymywany, a w grudniu 1970 r. aresztowany. Jak można przeczytać w książce dr. Tracza, „on i większość krakowskich hipisów mieli lewicowe poglądy, co oznaczało m.in. naśladowanie amerykańskiego pacyfizmu, a wraz z nim odrzucenie służby wojskowej".

Terlecki był wtedy studentem historii na UJ, zmienił ją na lubelski KUL, by wkrótce wrócić do Krakowa. – To właśnie na KUL poznał „komandosów", m.in. Seweryna Blumsztajna i Joannę Szczęsną, i chyba od tych kontaktów zmienił hipisowanie na antykomunistyczne podziemie – mówi Tracz. Został m.in. współpracownikiem Komitetu Obrony Robotników, na nielegalnych wykładach uczył prawdziwej historii Polski. Z tamtych czasów wziął się bzik Terleckiego na punkcie edukacji, zwłaszcza historii, w szkołach średnich, który został mu do dziś.

– To właśnie spojrzenie na sprawy edukacji zbliżyło mnie do posła Terleckiego. To jego „przestańmy udawać, że uczymy". Ujmujące jest w nim to, że mówi bez kretyńskiej nowomowy, bez poprawności politycznej – opowiada Barbara Nowak.

Ojciec zlustrowany

– Na ślad ojca w archiwach SB trafił przypadkiem podczas jakiejś kwerendy – opowiada Adam Kalita, znajomy z czasów opozycji, dziś kierownik referatu ochrony IPN w Krakowie.

Terlecki odnalazł teczkę ojca Olgierda, jego raporty i donosy, jakie ten przez ponad 30 lat składał Służbie Bezpieczeństwa jako tajny współpracownik „Rudnicki", a potem „Lachowicz".

Ojciec – znany krakowski dziennikarz i literat – w chwili odkrycia teczek nie żył już od 17 lat. Dla syna prawda o nim była szokiem.

W głośnym tekście opublikowanym w 2003 r. w „Rzeczpospolitej" Ryszard Terlecki ujawnił, że ojciec był agentem SB i pobierał za to wynagrodzenie. „Od chwili upadku PRL należałem do zwolenników ujawnienia wszystkich tajnych dokumentów wyprodukowanych w ciągu półwiecza władzy komunistycznego reżimu. Nie przypuszczałem, że tym samym domagam się ujawnienia rodzinnej tajemnicy" – zaczął swój najważniejszy w życiu tekst (do dziś pisze do gazet, co uważa za największe hobby).

– Rysiek jest bezkompromisowy. Prawdę, prawdomówność stawia ponad własny interes – mówi Kalita.

Tekst przysporzył Terleckiemu przyjaciół, ale i wrogów. – Nadal uważam, że postąpiłem słusznie, nie byłbym prawdziwy, nie mógłbym z tym żyć – mówi nam.

W tekście ani ojca nie wybielał, ani nie próbował tłumaczyć. „Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w ciągu trzydziestu lat nie miał dość siły, by zerwać zaciśniętą pętlę" – pisał. – „Jednego jestem pewien: Ojciec nienawidził komunizmu".

Terlecki postawił tezę, że ojciec podjął współpracę pod groźbą więzienia, a „kontynuował dla wyjazdów na Zachód, skąd przywoził książki i materiały niezbędne w pisarskiej pracy". „Miał zawsze przekonanie, że swoimi książkami przeciwstawia się komunizmowi; wychowuje patriotów odpornych na podręcznikowe kłamstwa".

Barbara Nowak: – Zadzwoniłam do niego po tym tekście. Nie pamiętam już, jakie słowa dokładnie padły, ale przebijała w tym miłość do ojca. Nie każdy to, niestety, tak zrozumiał.

Część winy za zdradę próbował wziąć na siebie. „Czy dla mojego Ojca chęć chronienia mnie (w 1968 r. SB zatrzymała Ryszarda za udział w demonstracji – red.) nie stała się jednym z motywów podtrzymywania współpracy z bezpieką?" – pytał.

Terlecki dziś: – Myślę, że kiedyś to sobie z ojcem wyjaśnimy. Bardzo bym chciał.

Dwóch hipisów w Muzeum Powstania

Kierowanie największym klubem parlamentarnym w historii III RP to nie lada wyzwanie. – Jest 100 nowych posłów, których muszę poznać, usadzić, tak by byli zadowoleni, zdecydować o wyborze szefów komisji. Trudne początki – opisuje swoją rolę Terlecki.

Przyznaje, że z miłością z lat młodzieńczych, Korą z Maanamu, nie utrzymuje kontaktów, ale kilka lat temu spotkał się z jej mężem Kamilem Sipowiczem, którego również zna z czasów hipisowskich.

– Spotkaliśmy się ze względu na przygotowywaną przez niego książkę. To zabawne, wie pani, gdzie rozmawiało dwóch starych hipisów? W kawiarence Muzeum Powstania Warszawskiego – mówi Terlecki.

Lewicujący hipis, chłopak rockowej piosenkarki, potem działacz podziemia, w końcu autor bolesnej lustracji ojca – Ryszard Terlecki, polityk, jakiego w PiS jeszcze nie było.

Przezwisko „Pies" nie wzięło się z długich, czarnych włosów, z jakimi Ryszard Terlecki obnosił się w latach 60. i 70. w Krakowie ku wściekłości SB, lecz z zabawnego zdarzenia, które wcale nie musiało się dobrze skończyć. Otóż „Kudłacz" Terlecki („Kudłacze" to kryptonim sprawy operacyjnego rozpracowania przeciwko hipisom, jaką Służba Bezpieczeństwa rozpoczęła w lipcu 1970 r.) miał zostać nazwany Psem, gdy któregoś wieczoru grupkę idących drogą gdzieś pod Skarżyskiem kolorowych hipisów zatrzymali milicjanci.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej